Jest spoko. Gdy w jednej aptece brak jakiegoś leku, to w drugiej wykupisz - bez odpisów recepty i innych szykan. Przykład - miałem jechać 400 km do Wrocka na święta i w mojej aptece było akurat brak zastrzyków przeciw zakrzepowych o określonej dawce. Inne, co były, kupiłem, a zastrzyki dopiero w aptece we Wrocławiu. Tyci karteczka wystarczyła.
Inna sprawa - to od nowego roku wzrosły ceny leków.
Mogłoby być, wystarczy trochę pomyśleć,
to i e-recepty oraz dalej występujące zwykłe recepty nie musiałyby istnieć.
Ale gdy rząd ma takich ekspertów i doradców (jak powyżej)… dlatego jest jak jest.
A mówią, że Polak potrafi…
Chyba lepiej pasuje: Polak mądry po szkodzie.
Nie wiem jak dyplomatycznie odpowiedzieć, żeby nikogo nie urazić.
Powiem tak: Zawsze unikałem angażowania się w sprawy gdzie wielu i wiele
ma do powiedzenia. Zadziwiają mnie wypowiedzi nawet profesorów.
To tyle, żeby nie namieszać.
Akurat w przypadku e-recepty uważam, że to jeden z najlepszych pomysłów tych ekspertów bo po co mam nosić recepte i zaśmiecac srodowisko. Idę do apteki, podaje co trzeba, ma receptę, wydaje leki, płace i mam wywalone na to.
Chyba, że ktoś kolekcjonuje recepty to moze płakac
Zdziwicie się kiedyś jak dziadki maja niektóre obcykane smartfony i jak się nimi posługuja. Sam już nie raz byłem w szoku czekając u lekarza w poczekalni.
Ja już jestem trochę stary, schorowany, ale daję sobie radę, choć dzisiaj akurat przeciągnęło mnie pod zlewem trzykomorowym. Trochę rozebrałem, przetkałem i zmontowałem. Ale chodzę przy pomocy dwóch kul.
Ja o receptach. W przypadku chorób przewlekłych, to udanie się po receptę, to często tylko nabijanie kasy służbie zdrowia, bo za takie pójście po receptę ktoś płaci i to z naszych podatków.
Do tej pory brak mi szczególnie karty przewlekłych chorób, na którą w każdej aptece mógłbym wykupić leki przypisane do tych chorób bez fatygi do lekarza, bo to często taksówka, albo wizyta domowa - albo czekanie na termin, kolejkę itd inne trudności.
E recepta, to dalej tylko sposób realizacji recepty. Często wizyta jest związana z przypadkiem choroby i lekarz określa leczenie. Zrozumiałe.
Gdy leczenie jest już określone, to po co mi śmigać o kulach do lekarza każdego miesiąca?
Stawiennictwo na kontrolę u lekarza, czy lekarza u pacjenta, to odrębna sprawa.
Na kartę przewlekłej choroby powinienem móc dostać lek bez zawracania tyłka i mitręgi konieczności udania się do lekarza. Amen
Wszystko się zgadza i nie ty jeden tak powinieneś mieć, ale jak wiadomo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. Wpadasz do lekarza co miesiąc lub 2 miechy po receptę, a on nie wpisuje, ze receptę napisał tylko, ale wizyte normalna. Z tego ma kasiorę i to trudno będzie zmienić bo tak straci mnustwo kasy i zaczną się kolejnę jęczydupy, że im mało.
Nic z tego, to nie my jesteśmy doradcami i nam za to nikt nie płaci,
ale możemy popisać jakie są lepsze rozwiązania
pokazując tym samym, jakich mamy niekompetentnych doradców.