Hej,
No właśnie nie - musisz sprawdzić wcześniejsze posty, by wiedzieć dlaczego.
U mnie nawet z podstawówki.
A ja najbardziej lubiłem robić witraże.
PS. A no to hardcore na maksa.
Pozdrawiam,
Dimatheus
Hej,
No właśnie nie - musisz sprawdzić wcześniejsze posty, by wiedzieć dlaczego.
U mnie nawet z podstawówki.
A ja najbardziej lubiłem robić witraże.
PS. A no to hardcore na maksa.
Pozdrawiam,
Dimatheus
Spoczko… mogę nawet wyskoczyć z jakiegoś tortu
A przerwy w podstawówce… z dziewczynami ciągle skakałyśmy w gumę, nawet koledzy dawali nam się namawiać I nieco niezgrabnie, lecz z zaangażowaniem skakali
A w starszych klasach… karty “Flirt” … to już tak bardziej ósma klasa i czytanie Bravo haha
Chłopaki, a Wy co tam na przerwach łobuzowaliście :P?
Niestety ja na witraże czasu już nie miałem i zazdroszczę, ale psikusy robione dla woźnej też były fajne- jednak “babka Tabaza” jak ją przezywaliśmy nie podzieliła tego i nie jeden raz można było dostać od niej kijem od szczotki
Hej,
Brzmi znakomicie i smakowicie.
Jakie tam łobuzowanie? Grywaliśmy w piłkę.
Pozdrawiam,
Dimatheus
Dzisiejsi gimnazjaliści to bawią się raczej w miękkie narkotyki niż w łobuzowanie
Miękkie narkotyki? Czy chodzi o plastelinę i gąbkę:P
PS.
Czy w szkołach jeszcze używa się do pisania na tablicy kredy. I czy w ogóle są jeszcze tablice?
Zbigniew - jeśli chodzi o tablice to zmieniało się w ten sposób… najpierw można było sobie wciągać kredę, później mazaki (ach… ten specyficzny uzależniający zapach…) a teraz… teraz przy tablicach elektronicznych niczego już sobie nie powciągają dlatego przestawiają się na miękkie narkotyki
Hej,
I jak ja do szkoły za kilka lat mam puścić córkę? Wtedy to i twarde będą na porządku dziennym. Strach się bać…
PS. Z tymi mazakami to kojarzy mi się historia, jak kumpel gąsienicę wymalował takim mazakiem, bo stwierdził, że w czerni będzie się lepiej prezentować. Biedna gąsienica była nieco przepita…
Pozdrawiam,
Dimatheus
Skoro w szkolnych wspomnieniach pojawia się wątek owadzi, to nie wypada wspomnieć mojej przygody - Na lekcji fizyki żeby sobie uprzyjemnić czas, postanowiłem z kolegą sprawdzić czy, kiedy dla złapanej muchy przywiąże się nitkę do nogi - ona da radę fruwać. I okazało się, że jak najbardziej da. Niestety nitka była czerwona, a mucha na takiej uwięzi zaczęła dosyć głośno bzyczeć, co zwróciło uwagę nauczycielki, która natychmiast zażądała uwolnienia muchy. Kolega nożyczkami ciachnął nitkę i do końca lekcji cała klasa miała ubaw, kiedy mucha z nitką krążyła nad głową nauczycielki.
mój facet też miał takie musze zapędy.
z jednej strony szkoda zwierzaka, a z drugiej… dlaczego ja nie wpadłam też na ten pomysł :?
To jest straszne kiedy, kobieta, dziewczyna nazywa swojego partnera mianem “facet” - no chyba, że zamiast uczuć, łączy ich jedynie układ finansowy. Osobiście facet kojarzy mi się ze smutnym panem w czerwonej marynarce, ciemnych okularach i zaczesanymi na tłusto włosami do tyłu- Dziewczyny do diabła nie nazywacie chłopaków “facetami” czy chciałybyście być nazywane “facetkami”?
Zbysio nie przegnaj
Ja jakoś nie widzę ni krzty pejoratywnego odcienia w tym określeniu, a wręcz przeciwnie - w sensie “to jest dopiero facet” (czyli taki jak żaden inny).
Bardziej mnie mierzi określenie “ciacho” bo wtedy jesteśmy traktowani jako obiekt do pokazania lub typowo jako przyrząd sexualny :P
a może to jedyne określenie które do Was pasuje… (?)
Przecież jeśli obojgu partnerom pasuje jak do siebie, czy o sobie mówią… to jaki problem ;)?
Niektóre dziewczyny mają facetów, inne mają swoje ciacha, a inne swoich miśków-pyśków
Ważny też jest kontekst wypowiedzi
Coś tu marudzicie za bardzo
Żeby nie przeginać napiszę tylko za co dałem ,lubię to"
Dla Fiesta, bo lubię kiedy ktoś używa słów które rzadko są stosowane i zmuszają czytającego do poszukania ich znaczenia
Dla wisienki83 , bo podoba mi się tok jej rozumowania i podejście do problemu
@leyda gdyby nie “lubasek” dla mojego posta, to byś mocno podpadła mi za ten post powyżej, ale że mam dobre serce we wtorki to też polubię twój post ;)
PS.
Osobiście wolałbym być nazwany przez swoją partnerkę np. brzydalem niż facetem
@Zbigniew2003 nie musisz się tłumaczyć! po prostu lepiej od razu przyznaj, że zgadzasz się z tym co napisałam powyżej (#3252) Nie wstydź się! dzisiaj świat należy do odważnych
A druga sprawa to, właśnie tak myślałam, że masz dobre serce tylko we wtorki
Droga @leydo w twoim wieku też myślałem, że świat należy do odważnych- jednak posłuchaj wiekowego tatuśka. Nie do odważnych, do rozważnych w swojej odwadze
PS.
Nie tylko serce mam dobre we wtorki. W piątki też i dodatkowo w tym dniu “drobiu nie biję” szabat zobowiązuje- sama rozumiesz
Jeśli mogę się wtrącić, to mnie nie spodobało się tylko, gdy mąż do żony zwracał się:‘mamuśka’,
ale znam tylko jeden taki przypadek.
Hej,
No prawie jak Czesio. “Bo mucha była za sucha…”
A może nie?!
Nie ma to jak odrobina ascetyzmu…
No to, to już jest podpadziocha na maxa.
Pozdrawiam,
Dimatheus
Coś ten wątek zaczyna popadać w uwiąd jesienny. Pomyślałem więc, że należy zapodać nowy temat do dyskusji, a skoro klimat jesienny to podyskutujmy o jednej z najstarszych dyscyplin olimpijskich naszego narodu, czyli grzybobranie. Może właśnie w tej chwili 50% narodu zapalczywie w pogonni za rydzykiem, maślaczkiem, czy innym muchomorkiem wydeptuje las. I po co? Przecież piękny grzyb można sobie wyhodować np. na ścianie w łazience lub na własnych stopach. Może taki grzyb nie nadaje się na sos, marynowanie lub suszenie, ale ile radości i satysfakcji da właścicielowi