HotZlot 2014 - wątek ogólny

Hej,

No właśnie nie - musisz sprawdzić wcześniejsze posty, by wiedzieć dlaczego.

U mnie nawet z podstawówki.

A ja najbardziej lubiłem robić witraże. :slight_smile:

PS. A no to hardcore na maksa. :smiley:

Pozdrawiam,

Dimatheus

Spoczko… mogę nawet wyskoczyć z jakiegoś tortu :stuck_out_tongue:

 

A przerwy w podstawówce…  z dziewczynami ciągle skakałyśmy w gumę, nawet koledzy dawali nam się namawiać :smiley: I nieco niezgrabnie, lecz z zaangażowaniem skakali :stuck_out_tongue:

A w starszych klasach… karty “Flirt” … to już tak bardziej ósma klasa :smiley: i czytanie Bravo haha :smiley:

 

Chłopaki, a Wy co tam na przerwach łobuzowaliście :P?

Niestety ja na witraże czasu już nie miałem i zazdroszczę, ale psikusy robione dla woźnej też były fajne- jednak “babka Tabaza” jak ją przezywaliśmy nie podzieliła tego i nie jeden raz można było dostać od niej kijem od szczotki :slight_smile:

Hej,

Brzmi znakomicie i smakowicie. :slight_smile:

Jakie tam łobuzowanie? Grywaliśmy w piłkę. :stuck_out_tongue:

Pozdrawiam,

Dimatheus

Dzisiejsi gimnazjaliści to bawią się raczej w miękkie narkotyki niż w łobuzowanie :stuck_out_tongue:

Miękkie narkotyki? Czy chodzi o plastelinę i gąbkę:P

PS.

Czy w szkołach jeszcze używa się do pisania na tablicy kredy. I czy w ogóle są jeszcze tablice?

Zbigniew - jeśli chodzi o tablice to zmieniało się w ten sposób… najpierw można było sobie wciągać kredę, później mazaki (ach… ten specyficzny uzależniający zapach…) a teraz… teraz przy tablicach elektronicznych niczego już sobie nie powciągają dlatego przestawiają się na miękkie narkotyki :stuck_out_tongue:

Hej,

I jak ja do szkoły za kilka lat mam puścić córkę? Wtedy to i twarde będą na porządku dziennym. Strach się bać…

PS. Z tymi mazakami to kojarzy mi się historia, jak kumpel gąsienicę wymalował takim mazakiem, bo stwierdził, że w czerni będzie się lepiej prezentować. Biedna gąsienica była nieco przepita… :stuck_out_tongue:

Pozdrawiam,

Dimatheus

Skoro w szkolnych wspomnieniach pojawia się wątek owadzi, to nie wypada wspomnieć mojej przygody - Na lekcji fizyki żeby sobie uprzyjemnić czas, postanowiłem z kolegą sprawdzić czy, kiedy dla złapanej muchy przywiąże się nitkę do nogi - ona da radę fruwać. I okazało się, że jak najbardziej da. Niestety nitka była czerwona, a mucha na takiej uwięzi zaczęła dosyć głośno bzyczeć, co zwróciło uwagę nauczycielki, która natychmiast zażądała uwolnienia muchy. Kolega nożyczkami ciachnął nitkę i do końca lekcji cała klasa miała ubaw, kiedy mucha z nitką krążyła nad głową nauczycielki. :slight_smile:

mój facet też miał takie musze zapędy.

z jednej strony szkoda zwierzaka, a z drugiej… dlaczego ja nie wpadłam też na ten pomysł :?

To jest straszne kiedy, kobieta, dziewczyna nazywa swojego partnera mianem “facet” - no chyba, że zamiast uczuć, łączy ich jedynie układ finansowy. Osobiście facet kojarzy mi się ze smutnym panem w czerwonej marynarce, ciemnych okularach i zaczesanymi na tłusto włosami do tyłu- Dziewczyny do diabła nie nazywacie chłopaków “facetami” czy chciałybyście być nazywane “facetkami”? :stuck_out_tongue:

 

Zbysio  nie  przegnaj :wink:

 

Ja  jakoś  nie  widzę ni krzty pejoratywnego odcienia w tym określeniu, a wręcz przeciwnie - w  sensie “to jest dopiero  facet” (czyli  taki jak żaden inny).

 

Bardziej mnie mierzi określenie “ciacho” bo  wtedy  jesteśmy traktowani jako obiekt  do pokazania lub typowo jako przyrząd  sexualny  :P

a może to jedyne określenie które do Was pasuje… (?)

Przecież jeśli obojgu partnerom pasuje jak do siebie, czy o sobie mówią… to jaki problem ;)?

Niektóre dziewczyny mają facetów, inne mają swoje ciacha, a inne swoich miśków-pyśków :wink:

Ważny też jest kontekst wypowiedzi :wink:

 

Coś tu marudzicie za bardzo :wink:

Żeby nie przeginać napiszę tylko za co dałem ,lubię to"

 

Dla Fiesta, bo lubię kiedy ktoś używa słów które rzadko są stosowane i zmuszają czytającego do poszukania ich znaczenia :slight_smile:

 

Dla wisienki83 , bo podoba mi się tok jej rozumowania i podejście do problemu :slight_smile:

 

@leyda gdyby nie “lubasek” dla mojego posta, to byś mocno podpadła mi za ten post powyżej, ale że mam dobre serce we wtorki to też polubię twój post  ;)

 

PS.

Osobiście wolałbym być nazwany przez swoją partnerkę np. brzydalem niż facetem :wink:

@Zbigniew2003 nie musisz się tłumaczyć! po prostu lepiej od razu przyznaj, że zgadzasz się z tym co napisałam powyżej (#3252) Nie wstydź się! dzisiaj świat należy do odważnych :smiley:

A druga sprawa to, właśnie tak myślałam, że masz dobre serce tylko we wtorki :smiley:

Droga @leydo w twoim wieku też myślałem, że świat należy do odważnych- jednak posłuchaj wiekowego tatuśka. Nie do odważnych, do rozważnych w swojej odwadze :wink:

PS.

Nie tylko serce mam dobre we wtorki. W piątki też i dodatkowo w tym dniu “drobiu nie biję” szabat zobowiązuje- sama rozumiesz :slight_smile:

Jeśli mogę się wtrącić, to mnie  nie spodobało się tylko, gdy mąż do żony zwracał się:‘mamuśka’,

ale znam tylko jeden taki przypadek. :slight_smile:

Hej,

No prawie jak Czesio. :stuck_out_tongue: “Bo mucha była za sucha…” :smiley:

A może nie?! :slight_smile:

Nie ma to jak odrobina ascetyzmu…

No to, to już jest podpadziocha na maxa.

Pozdrawiam,

Dimatheus

Coś ten wątek zaczyna popadać w uwiąd jesienny. Pomyślałem więc, że należy zapodać nowy temat do dyskusji, a skoro klimat jesienny to podyskutujmy o jednej z najstarszych dyscyplin olimpijskich naszego narodu, czyli grzybobranie. Może właśnie w tej chwili 50% narodu zapalczywie w pogonni za rydzykiem, maślaczkiem, czy innym muchomorkiem wydeptuje las. I po co? Przecież piękny grzyb można sobie wyhodować np. na ścianie w łazience lub na własnych stopach. Może taki grzyb nie nadaje się na sos, marynowanie lub suszenie, ale ile radości i satysfakcji da właścicielowi :stuck_out_tongue: