Jak w temacie. Mam kilka pytań dot. instalacji Linuxa Ubuntu w trybie UEFI. Załużmy, że mam już zainstalowanego Windowsa 10 w trybie UEFI i teraz chcę zainstalować obok niego Ubuntu.
Jak taka instalacja wygląda w przeciwieństwie do Legacy CSM?
Czy muszą być utworzone jakieś dodatkowe partycje?
Jak sprawa ma się z bootowaniem? Będę miał GRUB’a?
Czy pójdzie ustawić jako domyślny system Windowsa 10?
Musisz utworzyć dwie partycje ext4 i wskazać je podczas instalacji .
/ na system
/home na pliki i ustawienia programów itp.
Czyli standardowo.
Linuxowy instalator sam sobie poradzi z partycją EFI.
Będziesz miał GRUBA na którym sobie ustawisz domyślny system, czas wyświetlania menu wyboru itp.
Kwestia Secure Boot - podobno Ubuntu sobie z tym radzi a jak nie to można wyłączyć.
Najbardziej widoczną różnicą między BIOS, a UEFI jest możliwość wyświetlania logo producenta laptopa, podczas startu/wyłączania systemu + secure boot. Secure boot, przy wyborze odpowiedniego systemu i szyfrowaniu prawie całego dysku, powinien dawać ochronę przed ingerencją w system operacyjny/bootloader. Jeszcze dochodzi wspomniana nowa partycja EFI na bootloadery i nowy sposób przechowywania informacji o partycjach. Na UEFI się nie znam, ale podobnie, jak BIOS, dostarcza pewnych procedur do systemu operacyjnego, jak jakiś podstawowy sterownik karty graficznej. Za pomocą UEFI OS może np. napisać tekst na ekranie, itd. Jednak, jakie sterowniki UEFI dostarcza i do czego się nadają, wykracza poza mój krąg zainteresowań. Były plany, by użytkownik nie instalował sterów do systemu operacyjnego, lecz niezależne od systemu operacyjnego sterowniki, chyba gdzieś na partycję EFI.
Czyli chyba dobrze, że stworzyłem pena z Windows 10 pod CSM z tablicą partycji MBR, bo logo tam mnie nie bawi i rusza, Secure Boot’a nie potrzebuję, bo to komp stacjonarny do użytku w domu. Poza tym nie potrzebuję 5 tysięcy partycji na dysku.
Ja myślałem, że BIOS czy CSM będzie stanowił wąskie gardło dla wydajności np. dysków M.2 PCIe czy nowoczesnej pamięci RAM DDR4 lub Ryzena 3700x.
UEFI ma dużo więcej możliwości, poza GPT i obsługą powyżej 2TB wolumenów, jego kod jest wiekszy, niż BIOSu. Daje to możliwość, np. włączenia sieci na poziomie UEFI, z DHCP klientem włącznie, a nawet przeglądarkę www. Pozwala to aktualizować UEFI z tego poziomu i nie trzeba się już bawić w apki na Windows czy pendrive z DOSem. UEFI pozwala też na dostęp do zarzadzania nim z poziomu systemu operacyjnego (efibootmgr, EasyBCD).
Kiedyś któryś z producentów miał nawet taki pomysł, aby w uefi był właśnie taki prosty OS do szybkich zadań, a do tych bardziej zaawansowanych Windows. Miało to na celu sprawić wrażenie, że Windows wyswietla pulpit już po wciśnięciu przycisku zasilania. Tak naprawdę ładowałoby się UEFI, a Windows spokojnie w tle i przełączał się automatycznie na Windows.
Dopóki nie masz dysków powyżej 2TB, nie robi Ci to większej różnicy. Na BIOS też można odpalić GPT, ale to już tylko na etapie instalacji systemu, potem może być ciężko.
Generalnie ja instaluję wszystko na UEFI i Gentoo, i Windows. Chyba że trafiłby mi się jakiś bardzo problematyczny sprzęt, to BIOS Legacy.
Również uważam ,że należało by się trzymać nowszego standardu jeżeli jest taka możliwość .
Nawet jak się coś wysypie to łatwiej znaleźć rozwiązanie dla uefi niż przedwojennych biosów.
Zasadniczo UEFI to wygoda. W wypadku BIOS i MBR reinstalcja Windowsa orała bootloader Gruba znajdujący się na MBR i trzeba było przywracać. Analogicznie usunięcie partycji z linuksem uniemożliwiało botowanie Windowsa, gdy te systemy były instalowane obok siebie. W UEFI informacje o tym, co ma być bootowane egzystują na osobnej partycji i można się przełączać.
Jedyny problem jest taki, że wybrano FAT, jako system plików EFI. Lepsze to jednak niż nic. Źle, bo FAT nie obsługuje testowania i naprawiania integralności danych.
Jak partycja uefi się wyłoży, to jest dystrybucja refind, które pozawala na zbootowanie dowolnego systemu opartego o UEFI z płyty CD czy pendriva (oczywiście później partycję da się naprawić).
Co za problem zrobić jej kopię? 50-60MB nie przekroczysz, a po tar.gz jeszcze mniej. Poza tym łatwo sobie te pliki przywrócić z nośników instalacyjnych.
Tam, co najwyżej z 15MB się nadpisuje, co dłuższy czas. (najczęściej vmlinuz i initramfs + ewnetualnie kilka plików tekstowych GRUB/systemd-boot). Małe ryzyko uszkodzenia systemu plików, chyba że wywali Ci prąd, akurat podczas, krótkiego czasu generowania vmlinuz i initramfs przy aktualizacji kernela. (ale wtedy masz fallback jako zapas i sam możesz zrobić mkinitcpio -p ...)
Dlaczego miałaby się wyłożyć? Nawet jeśli, to nie problem. Może dla Windows tak, dla Linuksa nie. Z poziomu livecd tworzysz ją na nowo i tworzysz nowy obraz w /boot/efi.
Ja to wiem, tylko komputery powinny sprawiać jak najmniej problemów użytkownikom. Jak widać, MS nawet to zepsuł, by uzależnić innych od swoich technologii. Czemu początkujący użytkownik ma pytać na forum, jak odtworzyć partycję EFI (niezależnie czy korzysta z Windows czy Linux)?
Dla Windnowsa też nie. Parę komend linii poleceń z płyty i po krzyku.
EFI nie jest problemem i problemów nie robi. Jest moim zdaniem lepszym rozwiązaniem niż zapisywanie bootloadera do MBR, gdzie były problemy o których wspominałem wcześniej (już nie wspominając o ograniczeniach samej architektury MBR).
Od czego? Od FAT? FAT jest starszy niż MS i jest prostym powszechnie wspieranym system plików, dlatego został wybrany.
Dlatego powinno się wybrać coś, co pozwala odtworzyć/naprawić system plików. Prostota FAT oczywiście jest rzeczą dobrą, ale na pewno dałoby się znaleźć też prosty system plików z księgowaniem (lub znaleźć inne wyjście).