… Nie piłuj się już
A o czym ja cały czas pisze ? Jeden nie usłyszy różnicy, a drugi usłyszy, zaś trzeci który też usłyszy będzie miał zdanie przeciwne do obu poprzedników. O to w tej całej sprawie chodzi, a nie o różnicę w cenie.
@Szpakuś - Tanie te kable znalazłeś
Niegdyś najdroższy kabel głośnikowy świata - Siltech Royal Signature Emperor Double Crown za 2x2,5m kosztuje 17819 EUR za 1m. Lepiej sobie kupić dłuższy, bo np. 2,5m to już jedynie 40094 EUR a za każde kolejne 0,5m płacisz już tylko 7425 EUR. Taki sam interkonekt kosztuje w wersji “zwykłej” 11880 EUR za parę 0,75cm i w wersji Phono (to dla niektórych gramofonów) 13199 EUR. Kabel sieciowy Siltech Ruby Double Crown to 5500 EUR za 1mb. Można oczywiście dłuższe, taki 2,5mb to już 10698 EUR, a każdy następny metr kosztuj 3465 EUR.
Tak było kiedyś. Teraz jest już także Triple Crown, gdzie za parę metrowych interkonektów zapłacisz równe 20tys EUR, a 2 metrowe kable głośnikowe to wydatek 42500 EUR.
Nie wiem, czy Silitech w dalszym ciągu jest liderem w tym katalogu, ale na pewno należy do czołówki.
Dla chcącego i majętnego - nie ma problemu.
Jestem ciekaw tylko co myśli i czuje jakikolwiek człowiek w chwili w której właśnie płaci za dwa kable 85000€…
Wolał bym obdarować dzieci w domu dziecka …
Słyszy różnicę. Wydaje mu się, że słyszy różnicę.
Ale skoro ma kasę - nikt bogatemu nie zabroni.
Nikt ci przecież nie broni obdarować dzieci. Na to nie potrzeba tysięcy EUR - wystarczy np. 50 - 100 zł …
Natomiast nie rozumiem kierunku w którym zmierza dyskusja: chcecie rozmawiać o tym czym się różnią kable, czy o tym, na czym polegać może efekt który poza ceną powoduje że kable jednak posiadają różnice “niemierzalne / niematerialne”, czy o tym że Szpakuś jest zadowolony z kabli za 1 EUR/m, a ktoś inny jest niezadowolony z kabli za 85k EUR, więc powinien przeznaczyć te pieniądze na głodującą Afrykę …
Biorąc pod uwagę zdanie Szpakusia o pracujących u nas Ukraincach, obawiam się, że chodzi o to ostatnie…
Co taki człowiek czuje? Pewnie, że wydał pieniądze na to, co chciał. Tyle. Zwróć uwagę, że nikt nie da ćwierć miliona pln do sprzętu z supermarketu. Taki do tych Silitechów (sam sprzęt) będzie kosztował minimum jakieś 2,5-3 mln pln. Do tego jeszcze dojdzie dedykowane pomieszczenie odsłuchowe z różnego rodzaju ustrojami, które również nie jest/są tanie. Ot, zabawa dla tych, którzy albo wyłącznie mają, albo słyszą różnicę i mogą.
Nie chciałem w to wchodzić, bo rozmowa będzie kompletnie jałowa, ale…
Piszesz, że “szumów nie słyszysz”. Widziesz - to nie o szumy chodzi Powiedz mi na ilu koncertach, szczególnie tzw. aktustycznych byłeś w życiu. Fajnie było? I ten dźwięk niektórzy chcą przenieść do siebie do domu. Szumy? Sorry, z całym szacunkiem, ale o czym my mówimy? To jest mniej więcej jakbym rozmawiał z hodowcą drobiu o różnych tego aspektachwiedz mi na ilu koncertach, szczególnie tzw. aktustycznych byłeś w życiu. Fajnie było? I ten dźwięk ludzie chcą. Nie znam się na tym.
Kiedyś twierdziłem, że kable w moim sprzęcie kompletnie są niesłyszalne. I tak było. Niemal tak, bowiem zawsze twierdzę, że kabel nie może niczego wnieść do układu. Może natomiast dźwięk zdegradować. Przeniosłem się na inne miejsce. Inna akustyka pomieszczenia. Czy słyszę (nie tylko ja bo takich osób było kilka) różnice w kablach? Tak. Nie kupuję jednak kabli po setki, czy tysiące złotych. Nie ta półka i nie te możliwości. Ja je… robię Mam zatem kabelek bardzo prosty, który mi został dodany do jakiegoś sprzętu. Mam też zrobiony przez siebie interkonekt na mikrofonowym Klotz (w zasadzie praca sprowadzała się do zakonfekcjonowania gotowego kabla końcówkami RCA) oraz robiony od podstaw (czyli od samego drutu) kabel solid-core oparty o drut srebrny wysokiej czystości. Czy słychać różnicę? Kilka osób, które posłuchały są w stanie stwierdzić, że “coś” się zmienia. Czy najdroższy z nich jest jednocześnie najlepszy? Zdania podzielone. I żeby nie było wątpliwości - najdroższy kabel, który zrobiłem i tak jest tańszy niż kupiony w sklepie “Prolink” za 70 pln I daleki jestem od twierdzenia, że jest on od niego lepszy. Nie słuchałem sprzętu z Prolinkiem.
Jeśli zatem nie słyszysz różnicy, to wynikać może ona z bardzo wielu rzeczy. Od sprzętu, poprzez akustykę, a na Twoim słuchu skończywszy (lub od niego zaczynając).
I żeby nie było wątpliwości - nie, nie cierpię na “chorobę” zwaną audioholizmem. Jestem jednak w stanie usłyszeć różnicę między różnymi zestawami. Niekoniecznie te najdroższe były dla mnie najlepsze. Pamiętam jak słuchałem niegdyś zestawu (całość: źródło, wzmacniacz, kolumny, kable, itd.) za blisko 1,5 mln zł. Zabrzmiał tak, że ja bym za niego nie dał pewnie nawet 1000,- zł. Inna sprawa, że niemal każdy z poszczególnych w nim elementów był doskonały. Wszystkie razem zostały jednak wadliwie ze sobą zestawione.
Kupując jednak swój obecny zestaw i mając wówczas przeznaczone nań mniej więcej 3x więcej środków niż w rzeczywistości wydałem, posłuchałem i stwierdziłem, że “skoro nie słyszę różnicy, to po co przepłacać”. Wszystko zależy od tego jak to zestawić, a tutaj rozpoczyna się zarówno wiedza, jak i osłuchanie. I przede wszystkim osłuchanie “in natura”, a nie tylko swojego własnego sprzętu grającego, który gra tak, że mi odpowiada.
Ja tego do wuja pana zrozumieć nie potrafię.
Nikt nie wynajmuje znachora z magicznym wzrokiem do pomiarów fotometrycznych, ani nie zatrudnia geodety który łokciem wyznacza granice działek, a krokami mierzy odległość. Rozsądni ludzie są w stanie zrozumieć że nasze zmysły posiadają spore ograniczenia i nie należy ich traktować jako instrumentów pomiarowych.
Pojawia się segment audio i niektórym ludziom wyraźnie miesza się w głowie, pomiary przestają mieć znaczenia liczy się odsłuch. Oczywiście wrażenia odsłuchowe poprawiają się w miarę odpływu gotówki z portfela (bo jaka inna zależność miałaby tutaj zachodzić?), z drobnym wyjątkiem w postaci ślepego testu który ów proporcji z jakiegoś dziwnego powodu nie ulega.
To Ci odpowiem. Bierzesz jeden np. CD i mierzysz. Otrzymujesz parametry X, Y, Z. Ze względu na pewne ograniczenia tego formatu, mierząc drugi CD (inny) otrzymasz parametry X, Y, Z, które wg wszelkich danych mają pomijalne różnice w stosunku do pierwszego. Elektrycznie - niemal to samo. Tylko dlaczego one inaczej grają?
Pomiary, czy cokolwiek innego nie ma tu o tyle znaczenia, że każdy z nas… inaczej słyszy. Dla jednego szczyt pragnień, precyzji i szlachetności brzmienia, to będą np. osławione Altusy. Dla drugiego - będą one niesłuchalne w dowolnym zestawieniu. Po prostu - jeden lubi czerwone, a drugi niebieskie. Nie istnieje natomiast żaden sprzęt odtwarzający, umieszczony w żadnym pomieszczeniu, który byłby w stanie przekazać Ci 100/100 dokładnie te same wrażenia, jakie odpowiadałyby temu, co usłyszałbyś w miejscu, w którym nagrywany był dany materiał dźwiękowy. Cyferki doprawdy nie mają tu nic do znaczenia. Nawet pomiary. Choć w jednym - choć nie wypowiedzianym - na pewno masz rację: “składając” swój zestaw grający musi on się ze sobą “zgrać” elektrycznie. Inaczej pomimo wydania setek tysięcy pln zagra tragicznie.
Polecam porównać to co znam (zestaw zawsze składa się z CD i AMP tej samej firmy, tych samych kolumn oraz ustrojstw (kondycjonery, kable itp.), które są pomijalne, albowiem w jednym zestawie to zagra dobrze, w drugim źle.
CD: Cyrus (może być CD XT Signature, ale może być CD-i lub nawet - skoro poniżej wymienione wzmacniacze mają DAC - może to być nawet CD-t) / Densen Beat lub obecna seria B-xxx - jakikolwiek
AMP: Cyrus 6 (może być np. wersja DAC) lub 8 (może być obecna 8z DAC) / Densen Beat lub obecna seria B-xxx - jakikolwiek
Kolumny - Vienna Acoustic Mozart
Parametry - te pokazywane - są zbliżone w pomijalnym stopniu. Te, które są pokazywane w testach… i tak ich niewielu “konsumentów” zrozumie.
Dlaczego zatem jeden z tych zestawów brzmi bardzo dobrze, zaś drugi do bani? Może jednak niekiedy warto zaufać temu, że do potrawy masz dodać “szczyptę” czegoś, a nie precyzyjnie odmirzoną ilość? Może warto zaufać własnym uszom? Wszak przecież to ten, kto kupi taki sprzęt będzie musiał potem z nim obcować, słuchać…
Może się komuś miesza w głowie. Może jednak najlepszym - w przypadku np. audio - miernikiem jakości dźwięku jest przede wszystkim nasze doświadczenie, osłuchanie, a potem nasze wrażenia jakich doświadczamy słuchając określonego zestawu.
Cena nie ma tu żadnego znaczenia.
Pomiary, czy cokolwiek innego nie ma tu o tyle znaczenia, że każdy z nas… inaczej słyszy. Dla jednego szczyt pragnień, precyzji i szlachetności brzmienia, to będą np. osławione Altusy. Dla drugiego - będą one niesłuchalne w dowolnym zestawieniu.
To jestem w stanie zrozumieć, nie jesteśmy kopiami, każdy człowiek jest genetycznie inny i być może nieco inaczej słyszy.
Bierzesz jeden np. CD i mierzysz. Otrzymujesz parametry X, Y, Z. Ze względu na pewne ograniczenia tego formatu, mierząc drugi CD (inny) otrzymasz parametry X, Y, Z, które wg wszelkich danych mają pomijalne różnice w stosunku do pierwszego. Elektrycznie - niemal to samo. Tylko dlaczego one inaczej grają?
Ale tego już nie rozumiem, jeżeli sygnał elektryczny na wyjściu będzie niemal identyczny to płyty zagrają tak samo, a wszelkie różnice to kwestia (auto)sugestii, zmęczenia, stanu organizmu (np. alkohol może zmienić percepcję).
Sadaj72 - to co napisałeś - to jest że tak powiem centralny punkt tego całego voodoo. Prąd, oporność, metry itd., można zmierzyć. Odczucia, też od biedy można jakoś ująć w mniej czy bardziej dokładne ramy. O ile od strony technicznej, da się pewne rzeczy obliczyć, zmierzyć, o tyle z psycho- fizjologią słuchu jest wręcz przeciwnie. Do tego jeszcze wystarczy dołożyć psychologię (marketingu), przyprawioną szczyptą szeroko pojętego konsumpcjonizmu i doprawioną sporą dawką snobizmu - i proszę bardzo: mamy na rynku super kable, podkładki anty-rezonansowe, de-magnetyzery do płyt CD i jeszcze całą furę innych rzeczy, o których istnieniu przeciętny Kowalski czy Smith nie zdaje sobie sprawy.
Natomiast miara odpływu gotówki - tu akurat błędny wskaźnik. Można kupić najdroższy na świecie sprzęt audio, z najdroższymi kablami, i wystarczy umieścić to cudo np. w typowym M2 z czasów PRL, i choćbyś stawał na uszach, okaże się że “nie gra” (przynajmniej tak jak obiecywali w reklamach), ALE często niestety się zdarza, że nawet jeśli “nie gra” - to następuje coś co nie będąc psychologiem nazwałbym efektem autosugestii, która mówi “a właśnie że gra najlepiej na świecie”. I przeciwnie - jeśli ktoś kupuje stolik pod wzmacniacz, i oba elementy są w cenie małego samochodu, ale nie tylko dlatego że go STAĆ, ale dlatego że w niepojęty dla innych sposób odczuwa … nazwijmy to wewnętrzny komfort, przekładający się dla niego na jakość, to niezależnie od stanu niezrozumienia mechanizmów działania tego mechanizmu, ja jestem mu w stanie tylko pogratulować wyboru, który DLA NIEGO okazał się trafny.
I nie dotyczy to tylko segmentu audio. Znam naprawdę wielu ludzi, którzy kupili coś “oczami”, albo pod wpływem sugestii kogoś kto się zna, albo wręcz pod wpływem impulsu. To coś - to np. smartfon, telewizor, samochód, ekspres do kawy, czy pseudo “samurajskie” noże kuchenne.
Dlatego każdy ŚWIADOMY “audiofil”, zapytany o kwestię zakupu kabli, nie odpowie wprost, np. kup pan kabel taki a taki będziesz pan w siódmym niebie. Wielu ludzi których szanuję za ich Wiedzę i Doświadczenie, powtarzało mi to, co przekazuję innym którzy się mnie pytają o zdanie: nie wierz reklamom - wierz sobie i swoim odczuciom - posłuchaj, nie decyduj się na zakup na podstawie tego, co ktoś o takim czy innym sprzęcie napisał / powiedział.
Co do “ślepych testów” - to też jest zabawna kwestia. Kiedyś uczestniczyłem w takim porównaniu (akurat kable miały tu najmniejsze znaczenie), Bardzo Drogich i Bardzo Drogich odtwarzaczy CD podłączonych do nazwijmy to - wzorcowego systemu wzmacniacz - kolumny. Zawsze jestem pod wrażeniem, bogactwa słownictwa które można użyć do opisania czegoś, co jest naprawdę ciężkie do opisania, i w dodatku KAŻDY to odbiera nieco inaczej. Choć w sumie - łatwo jest opisać że bas jest: … (specjalnie piszę o basie, bo większość ludzi którzy pytają o bas, zdecydowanie mylą ilość z jakością). Ogólnie był to miły wieczór, lekko zakrapiany, i co najważniejsze - praktycznie nikt nie poruszał tematów “o wyższości jednego sprzętu nad innym”. Całość była podzielona na 4 części, trwające po około 40 minut. Potem nastąpiło pracowite podsumowanie spostrzeżeń i ocen, a na koniec gospodarz pozwolił nam obejrzeć i “pomacać” sprzęt który odtwarzał muzykę*.
Nie wiem jak innym, ale mnie szczęka opadła, kiedy okazało się że Bardzo Drogi Odtwarzacz CD, który podobał się większości słuchaczy (w tym i mnie), okazał się być … ponad 30 letnim magnetofonem szpulowym Revoxa (inna sprawa - że ten sprzęt , w takim stanie jaki został nam zaprezentowany, swoją wartością przekraczał sumę wartości pozostałych elementów toru odsłuchowego).
Czego to dowodzi? Wielu powie - że niczego, albo że dowodzi to o przewadze techniki analogowej nad techniką cyfrową. Jeszcze inni powiedzą, że różnice w sprzęcie są łatwe do wychwycenia, ale różnice w kablach ? Toż to bzdura i szaleństwo, a tematem powinna się zająć komisja sejmowa pod światłym przewodem Ministra Obrony …
Zaś dla mnie, jest to dowód, że trzeba wierzyć swoim odczuciom. Dlatego jestem zwolennikiem empirycznego sprawdzenia, jak dany sprzęt spisuje się w środowisku, gdzie będzie używany.
Jak napisałem - jestem zwolennikiem, nie krzyżowcem którego celem w życiu jest krzewienie jedynie słusznego punktu widzenia. W tym miejscu dochodzimy, do tematów ŚWIADOMEGO I SAMODZIELNEGO myślenia.
To co mnie się podoba, nie musi się podobać komuś innemu, i na odwrót. Jeśli uważam, że kabel którego używam wniósł coś dobrego, to moja sprawa, tak jak moją sprawą jest ile na niego wydałem, oraz ocena czy stosunek zainwestowanych złotówek do uzyskanej jakości jest dla mnie akceptowalny. Natomiast NIGDY nie poleciłbym nikomu mojego wyboru, bo jestem ŚWIADOMY, że nawet jeśli ten hipotetyczny ktoś dysponuje identycznym jak ja sprzętem, identycznym miejscem odsłuchu i ma podobny gust muzyczny, to ma PEŁNE PRAWO mieć inne odczucia (w tym także ich brak) po zmianie elementu toru odsłuchowego.
-
- warto zauważyć, że dziwnym trafem, część ludzi których określa się mianem “audiofila”, słucha “sprzętu” zamiast odtwarzanej przez ten sprzęt muzyki, co z kolei kłóci się z ideą “audiofilstwa” - jako zamiłowania do możliwie jak najwierniejszego odtworzenia muzyki, w warunkach dalekich od rzeczywistych (niech no ktoś zaprosi np. do M2 orkiestrę symfoniczną, a okaże się że poczciwy “Kasprzak” … )
Wracając do tematu wątku zaś: kable się różnią ceną, materiałem, jakością wykonania, kolorem, i właśnie tym czymś ulotnym i niemierzalnym, co powoduje że jedni się tym zachwycają wprowadzając innych w osłupienie, a jeszcze inni nie zawracają sobie głowy “jak to jest zrobione”, ani nie przejmują się tymi którzy starają się przekonać, że to “nie może działać, bo jest niezgodne z Prawem Boskim”, w myśl zasady:
“Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie”.
UFFF. Dawno się tyle nie napisałem. Jutro postaram się Szpakuśowi i sadajowi72 podrzucić jeszcze jeden ciekawy aspekt z tej dziedziny: dlaczego płyty CD (różne wydawnictwa tego samego wykonawcy i albumu) potrafią brzmieć różnie ?
Być może chodzi o to “niemal”.
Zwróć uwagę na to jak są podawane elektryczne parametry wyjściowe takiego CD oraz parametry AMPa, które są nam podawane. Niech nam posłużą choćby najwyższe modele Cambridge Audio. Co możemy wiedzieć ze specyfikacji technicznej?
CD Azur 851C (parametry wejściowe są nieistotne; ten model może służyć również jako DAC) - o wyjściach wiemy tyle:
- zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA
- USB 1.0 16-24 bit, 32-96kHz
- USB 2.0 16-24 bit, 32-192kHz
Kompatybilne z Toslink 16-24 bit, 32-96kHz, S/PDIF oraz AES/EBU 16-24bit 32-192kHz.
Wyjście CD jest limitowane przez standard: 16bit/44.1kHz
Równie “interesująco” brzmią dane wejściowe wzmacniacza (szczegółów oszczędzę).
Generalnie niemal każdy wzmacniacz na papierze będzie miał “dobre” parametry. Każdy odtwarzacz CD będzie limitowany przez Red Book.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach.
Być może owe szczegóły można pomierzyć. Być może z dokładnością taką, że będziesz miał niemal pewność, że 2 klocki mają niemal te same parametry techniczne. Tylko… kto to ma/może zrobić?
Prozaiczna rzecz. Wzmacniacz ma najczęściej podawane takie parametry jak moc wyjściowa przy określonej impedancji, zniekształcenia THD, które najczęściej powinny być dla człowieka niesłyszalne (np. <0,001% na 1kHz lub 0,01 w pełnym zakresie tzw. częstotliwości słyszalnej (20Hz-20kHz). Równocześnie kolumny mają zwykle podawane tzw. impedancję znamionową i - np. w przypadku kolumn brytyjskich - jedynie zalecany zakres mocy wzmacniacza. Nic więcej.
Czy to oznacza, że np. z tym samym wzmacniaczem dwie różne kolumny zagrają tak samo?
Cóż… skoro tak, to gratuluję słuchu. Dzięki niemu sporo zaoszczędzisz
A poważnie, to po prostu nikt z wytwórców nie podaje absolutnie wszystkich mierzalnych danych sprzętu tak, by je można optymalnie ze sobą zestawić elektrycznie. Inna sprawa, że gdyby te dane były podawane z taką dokładnością, to prawdopodobnie nikt z nas nie wiedziałby co z tym zrobić. Do tego jeszcze dochodzą takie dziwne rzeczy jak to, że np. inaczej brzmią głośniki papierowe, inaczej papierowe powlekane, kewlarowe, metalowe, ceramiczne… itd. itp. Inaczej brzmią kolumny szerokie, inaczej wąskie…
Poważnie też - mimo teoretycznego standardu płyty CD - to co otrzymujemy na wyjściu jest “niemal” identyczne. To “niemal” jest takie samo jak “prawie”. A jak wiemy “prawie” robi olbrzymią różnicę
Sęk w tym, że nawet jeśli oba odtwarzacze będą miały ten sam przetwornik DAC, ale będą się różnić aplikacją konwersji PCM, sygnał analogowy (elektryczny czy optyczny - nie ma znaczenia) na wyjściu będzie się różnił. Jak bardzo ? Nigdy się w to nie zagłębiałem, w myśl hasła, że nie muszę wiedzieć z czego zbudowano silnik, by jeździć samochodem i ocenić czy silnik mi odpowiada czy nie
A do tego jeszcze można by doliczyć kilka innych kwestii, natomiast najciekawsze jest zupełnie inne odkrycie, o którym dużo czytałem, ale dopiero niedawno przekonałem się empirycznie.
Dla przypomnienie: standard zapisu CD-Audio to 2 kanały, zakodowane z 16 bitową kwantyzacją i próbkowaniem sygnału z częstotliwością 44,1 kHz.
Płyty są tłoczone, więc zasadniczo można przyjąć, że powtarzalność “zapisu” powinna być na poziomie 99,9 %
I teraz pewna (poniekąd) zagadka. Mam kilka wydań płyty Dire Straits “Brother In Arms”:
- Oryginał wydany przez Phonogram w roku 1985 w Niemczech
- Remaster Vertigo z 1996 roku (824 499-2) UK&Europa
- Remaster z 1996 roku (Vertigo UICY-40055) - SBM (UK)
- Remaster z 2000 roku (Vertigo – 5483572) - XRCD (HongKong)
- SACD z 2005 roku (Vertigo 9871497) (Europa)
- Remaster z 2008 roku (Vertigo UICY-93733) - SHM-CD (Japonia)
- SACD z 2014 roku (Vertigo UIGY-9547) (Japonia)
Każda z tych płyt, odtwarzana na tym samym sprzęcie - zagrała … inaczej. Hola! Przecież cyfra to cyfra. A jednak - nie tylko moje spostrzeżenia, lecz prosty eksperyment wykonany przy pomocy kilku znajomych i rodziny potwierdził moje spostrzeżenia: najlepiej zagrały wydania japońskie, ale i tak moim faworytem jest wydanie z HongKongu.
Po zmianie odtwarzacza na taki, który potrafi czytać warstwę SACD, znowu okazało się, że wydania japońskie wiodą prym.
Do dziś zastanawiałbym się: jak to możliwe? Gdyby nie prosta konkluzja (a w zasadzie dwie): - mam w d…ie jak to zrobili - ważne że to zrobili, i mnie się to podoba !
- rozpocząłem mozolnie wymieniać płytotekę na bibliotekę plików 24bit/96kHz … (skoro słyszę różnicę - to kto mi zabroni )
Dodam do Twoich spostrzeżeń jeszcze jedno: dwie te same płyty (tj. wykonawca, tytuł, ten sam remaster), ale tłoczone w dwu różnych tłoczniach… również potrafią zagrać inaczej Podobnie ta sama płyta (wg tych samych kryteriów), ale stanowiąca “dodruk” wydany w późniejszym czasie - również. O co chodzi? Voodoo
Dla mnie jest natomiast ciekawe, dlaczego najgorzej grają płyty popularnych wykonawców z lat 80, głównie rockowych i pop (np. Marilion, Genesis, czy Whitney Houston) - każde na swój sposób źle. Nawet rematery 24/96 temu nie pomogą. Jednocześnie np. nagrania jazzowe z lat 50/60 brzmią do tej pory świetnie i to nawet takie, które realizowane były w ogóle bez dbania o to jak się materiał nagrywa (np. wytwórna ESP-Disk, choć tu bywa różnie).
Wracając jeszcze do kabli. Istnieją systemy, w których kable wydają się nie mieć żadnego wpływu i takie, w których ten wpływ słychać. Na pewno, nawet najdroższy kabel, nie spowoduje cudownej reanimacji źle skomponowanego zestawu, odtwarzanego w pomieszczeniu o wadliwej akustyce - skutkiem wymiany “Prolinka” czy nawet dołączonego kabelka za 3zł na kabel 99,9999/99N Cu, czy nawet Ag nie będzie nagle to, że polepszeniu ulegną te aspekty muzyki, które się na nią składają (nie, nie chodzi o “brak szumu” - doskonale jak na swoje czasy nagrana “Kind of Blue” Milesa Davisa z 1959 - szumi; ba złote, 24/96 japońskie wydanie szumi bardziej niż pierwsze wydanie 16bitowe). Wprowadzenie jednakże do toru jednego elementu (obojętnie, czy jest on pasywny, czy aktywny), który tam nie pasuje - może spowodować degradację dźwięku. Cena tu nie gra roli - droższy element (kabel) może być dla zestawu gorszym niż tańszy.
A płacona cena? Cóż… jakoś to nasza cecha, że lubimy patrzeć do kieszeni. Tej cudzej. Lubimy też instruować co z pieniędzmi należy robić. Cudzymi.
Jeżeli porównujemy płyty CD to oczywistym jest że nie można wprowadzać zmian w sprzęcie na którym to porównanie będziemy przeprowadzać.
Jeżeli wprowadzimy zmiany w sprzęcie to będzie to kiepskie porównanie.
Każda z tych płyt, odtwarzana na tym samym sprzęcie - zagrała … inaczej. Hola! Przecież cyfra to cyfra.
Skoro cyfra… to czy sumy kontrolne się zgadzają?
A płacona cena? Cóż… jakoś to nasza cecha, że lubimy patrzeć do kieszeni. Tej cudzej. Lubimy też instruować co z pieniędzmi należy robić. Cudzymi.
Ale ja nie odnoszę się do tego czy ktoś sobie kupi kabel za 100 000 czy wytapetuje kibel studolarówkami. Spójrz na te wszystkie audiofilskie recenzje, tam doznania są wprost proporcjonalne do ceny kabla, nawet jeżeli to kabel… C13 do gniazdka 230V.
Zaszło nieporozumienie, albowiem zdanie powyższe (moje) nie padło (nie miało paść) pod Twoim kątem. Daleki tego byłem, jeśli tak wyszło to przepraszam.
Jeśli chodzi o recenzje… cóż… Do części tzw. “odsłuchowej” od lat już nie mam zaufania. Do części “technicznej”, “pomiarowej” - zwykle tak, aczkolwiek i tak od lat tego nie czytam.
Niekoniecznie jednak jest, że doznania są wprost proporcjonalne do ceny (czegokolwiek). Wydaje mi się, że często owe doznania są nawet proporcjonalne z płatnościami reklamodawców
Z anegdotek.
Pamiętam też testy jakichś głośników, które wszystkim się podobały. Producent zastrzegł bodaj, że nie można tych kolumn rozbierać, czy też nawet gdy rozebrane, to nic nie było i tak widać. Kolumny w recenzjach były super. Fakt sporo kosztowały. Ich ocena (brzmienia znaczy się) spadła, gdy okazało się, że ów producent do swoich drogich kolumn wykorzystuje stosunkowo tanie, polskie głośniki Tonsila
Pamiętam również, słabe recenzje jakiegoś CD Philipsa oraz dobre (jak na budżetowy sprzęt) recenzje Marantza. Do czasu, gdy nie okazało się, że ów Marantz jest tylko przebrandowanym Philipsem (oczywiście w innej skrzynce) było nawet ciekawie
Mam natomiast w tej chwili w domu pewne bardzo niegdyś wychwalane kolumny. “Referencyjne” w swej klasie cenowej. Znam recenzję, bo dostępna do tej pory w necie. Podłączyliśmy te kolumny do kilku zestawów (sam w domu mam 2 różne wzmacniacze: tranzystor i lampa, wobec tego mogę robić porównania) - nikt z nas nie był w stanie odkryć tego, co było pisane w owej recenzji. Żaden nie potrafił tych kolumn określić choćby zbliżonym sformułowaniem. Np. pierwszą naszą uwagą było, że kolumny mają stłumione wyższe częstotliwości, nie przekazują tu wystarczającej ilości informacji itp. W recenzji (później ją odkryłem) - jest napisane, że kolumny grają pięknym, otwartym brzmieniem z dużą ilością szczegółów itp. itd. Tyle, że… wówczas dystrybutor tych kolumn oraz szef pisma, w którym była ta recenzja byli dobrymi znajomymi, w piśmie pojawiały się reklamy i recenzje. Od pewnego czasu reklam nie ma. Recenzji również
Itd. itp.
A jeśli chodzi o wpływ różnych rzeczy w torze na to jak brzmi dany zestaw to po prostu porównaj sobie sam we własnym zakresie. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Słyszysz - to słyszysz. Nie słyszysz - to nie słyszysz. I nie jest to niczyj (tzn. ani mój, ani Twój) problem.
To akurat zły przykład, bo Triset to już wyższa półka pod względem jakości.
Triset 113 to bardzo porządny kabel i warto za niego dopłacić.
Mówię o sytuacji, gdy ktoś chce kupić kabel z tych poniżej 1zł/m, a zgaduję, że 99% ludzi takie kupuje. Może nawet nieświadomie, kiedyś jakiś sklepik chciał mi sprzedać jakiś lipny kabel po 2zł/m, czyli drożej od Triseta. Jakbym nie poczytał w sieci, to pewnie sam kupowałbym pierwszy lepszy.
Jak się kładzie instalacje podtynkową, to warto również dopłacić do Televesa z miedzianym oplotem (koszt 4zł/m), żeby za kilkanaście lat nie kuć tynku Ale nic droższego nie ma sensu.
o samo z przewodami antenowymi. Mam na dachu dość dużą TVSAT. Od anteny na dół mam równe 28 metrów (przewody idą szybem wentylacyjnym). Mam 4 x Triset 113PE.
Ale tutaj nikt nie obiecuje cudownych doznań, jak w przypadku tych tfu! recenzentów z branży audio.
Sam mam na zewnątrz budynku kabel utp kat6 za prawie 3zł za metr, gruby jak elektryczne 3x2,5mm, jedyna obietnica producenta to zgodność ze wspomnianą kategorią 6 oraz wyższa odporność na warunki atmosferyczne.
Więc zawrócę kijem Wisłę: w takim razie dlaczego wybrałeś akurat TAKI kabel ? Może, skoro nie zauważyłbyś różnicy - wystarczałby tańszy przewód?
Co do cudownych doznań obiecywanych przez recenzentów - to się zgodzę, że to dopiero jest voodoo. Jak wcześniej napisał pavbaranov: kierowanie się tym, że ktoś coś usłyszał (lub nie), nie ma sensu.
Jeśli chodzi o mnie, to osobiście lubię czytać takie recenzje, ponieważ dzięki nim poznaję inny punkt widzenia, ale nigdy nie traktuję ich jako punktu odniesienia - co najwyżej jako punkt zaczepienia. Tu wracam do tego, co napisałem o ŚWIADOMYM wyborze. Żadna recenzja, opis, reklama, parametry techniczne, nie zastąpią własnej KRYTYCZNEJ oceny, którą zasadniczo można sprowadzić do tego CZY MI SIĘ PODOBA, CZY NIE? Udawanie, że się się słyszy / widzi różnicę pod wpływem marketingowo bełkotu i cztero- lub więcej cyfrowej kwoty - to oszukiwanie samego siebie, z tym że znam i takie przypadki, w których ludziom to wystarcza.
Wracając jeszcze do recenzji i marketingu: bez nich niestety, przy ilości dostępnego na rynku sprzętu (nie ograniczajmy się do kabli), wybór byłby mocno utrudniony - gdyż niemożliwością fizyczną jest sprawdzić każdą rzecz przed zakupem. Dlatego ludziom zdarzają się błędne wybory. Jeśli np. ktoś kupił sobie sprzęt MBL, a w domu niestety za cholerę to nie chce zagrać, to zaczyna kombinowanie: kable, ustroje akustyczne i co tam jeszcze. Czasem się udaje, czasem nie.
Używając terminologii gastronomicznej, kable (i reszta audio-voodoo) są jak przyprawa, a nie jak składnik dania. Wielu może smakować, innym może nie smakować, a jeszcze inni nawet jej nie zauważą.
Więc zawrócę kijem Wisłę: w takim razie dlaczego wybrałeś akurat TAKI kabel ? Może, skoro nie zauważyłbyś różnicy - wystarczałby tańszy przewód?
Poprzednio był zwykły kabel utp kat5e, (przypominam na zewnątrz budynku) i dosłownie zgnił po kilku latach.
Izolacja sparciała, a żyły w środku są czarne i się kruszą.
Wybrałem ponieważ producent piszę że wspomniany przewód zapewnia wysoką odporność na warunki atmosferyczne oraz jest dedykowany do instalacji na zewnątrz oraz w ziemi.
Drugi powód to oferta sklepu, kabel był kupowany przez allegro, sprzedający posiadał też gniazda sieciowe kat 6, moduły keystone, nożyki lsa i inne tego typu gadżety, więc wszystko było zamówione w jednym miejscu i z jedną wysyłką.