Napiszę tyle - ostatnio, ktoś w dyskusjach tutejszego wortalu żalił się na Windows. W odpowiedzi dostał, że Windows może być przystosowany pod daną płytę główną, z czego nie należy instalować wersji nie od producenta sprzętu. Jak tutaj Linux ma działać, skoro tak ulubiany Windows potrafi nie działać z identycznego powodu?
Moja mama korzysta z OpenSUSE Tumbleweed. Nie grzebie w niczym, i system działa.
Obstawiam, że masz całkiem porządny sprzęt, pracujący przynajmniej po kilka godzin dziennie. Być może także coś tam zaczarowałeś. I tym kompensujesz wady OSa.
Tymczasem komputer Starszej Pani lata świetności ma już za sobą, włączany jest co tydzień lub dwa na kilkanaście , raz w miesiącu na kilkadziesiąt minut. W takich warunkach własne życie systemu staje się znaczącym obciążeniem.
Maszyna owa jednakże w sposób dostateczny wypełnia zadania jej stawiane przez użytkownika, o ile system nie ma akurat innych planów.
Bywa że Windows nie ma ochoty przeszkadzać i wówczas spokojnie można pracować.
Bardzo polecam ci zainteresować się chromebookami. Najlepiej rozwiązane aktualizacje systemu spośród wszystkich typów urządzeń z jakimi się spotkałem.
Z grubsza: są dwie partycje systemowe: A i B. Pracujesz na A. Jest aktualizacja. Instaluje się na B. Następnym razem jak startujesz system pracujesz na B. Jeśli przyjdzie aktualizacja, zaktualizuje się A. Cały proces jest przezroczysty dla użytkownika.
Wiesz, generalnie obecne systemy operacyjne raczej działają, niż nie działają. I to w przeważającej większości. Tyle że słyszy się o problemach, bo raczej nikt nie zakłada wątku „Zainstalowałem Linuxa czy tam Windows 10 (11) i działa. Co zrobić?”
Na tę skalę powszechności Windowsa i często kompletnego braku wiedzy na jego temat wśród wielu użytkowników, to można wręcz powiedzieć, że świetnie wychodzi mu bycie OS-em.
A Linux, no cóż, to pojedyncze procenty. I też sporo wątków z problemami. Ale tak to działa.
Ogólnie Windows ma ponad 75% udziału w całym rynku.
W samym Windowsie tak to się kształtuje: Windows 10 ma ok. 70%, na drugim miejscu jest Windows 11 z ok. 16%, potem mamy starsze Windowsy, Windows 7 to ok. 10%, Windows 8.1 - 2,5%, Windows 8 - 0,8% i Windows XP niecałe 5 ‰.
Potem jest macOS, którego wynik to 15,6% Linux to ok. 2,8%,
Chrome OS ok. 2,5%,
Są jeszcze inne systemy (lub nierozpoznane), które dopełniają to do 100%.
Tak więc ogólnie Windows raczej działa, niż nie działa, a Linux… no chyba też, ale osobiście zdarzylo mi się kilka przypadków, gdy Linux nie chciał działać i podobnie było z Windowsem, Tyle, że Linuksów instalowałem może z 15, a Windowsów z kilkaset.
Od jakiegoś roku (z kawałem) już tak, bo była to najwyższa pora na zmianę, choć przez wiele wiele lat miałem Celerona E3400 na LGA 775. Ale unowocześniany był sukcesywnie, a w końcowym stadium miał 8 MB RAM, kartę nVidia GF 450ti i dysk SSD. To też naprawdę działało. Choć porównania z nowym i5 11 generacji nie ma, to muszę napisać, że największą robotę zrobił wtedy dysk SSD. Nowe systemy na HDD mulą niemiłosiernie, na SSD dostają skrzydeł.
Windows 10/11 aktualizują się w kilkadziesiąt sekund w porywach 2-3 minuty jak coś grubego pójdzie - na w miarę nowym, ale niekonieczie wypasionym sprzęcie typu
dysk NVME za +/-300zł (512GB),
16GB RAM za +/- 300zł,
Intel Core i5-10400 za +/- 640 zł
i do tego jakaś obudowa i znośny zasilacz
Restarty to kilkanaście sekund. Jeżeli to jest starszy sprzęt, to czas aktualizacji może wydłużyć się dramatycznie i tutaj bardzo dobrą opcją są systemy Linux i ChromeOS jako alternatywy, ale o tym już powiedzieli poprzednicy.
W Windows Pro jest też opcja wstrzymania aktualizacji do 14 dni.
Dlaczego jest tak dramatyczna różnica pomiędzy sprzętem w miarę nowym a takim trochę starszym ale jeszcze nie tak starym, żeby można było powiedzieć że jest stary? Rozwiązaniem zagadki jest rozwój dysków SSD/NVME w ostatnich latach. Prędkości wzrosły drastycznie, wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy.
Wyraźnie widać, że to co na dysku magnetycznym, czy nawet na SSD jednej z pierwszych generacji (starsze SSD często mają sporą utratę wydajności z powodu fragmetacji - nie jest prawdą że ona nie wpływa na wydajność) może trwać wieki, na średniej klasy dysku NVME będzie bardzo szybkie.
Komputer seniora to albo jakiś C2Duo, wczesna i3-i5, ale najczęściej celerony 3xxx i A4-6-8-10 od AMD. Na takim sprzęcie strona wp.pl potrafi otwierać się pod W10 kilka minut, wyświetlenie jednej z idiotycznych reklam, na pół strony, zamraża całkowicie przeglądarkę, czasami na kilka minut, a przesunięcie zawartości powoduje każdorazowo kolejną czkawkę i oczekiwanie na załadowanie się zawartości.
Na dokładnie tych samych komputerach pod Mintem działa wszystko niemal normalnie, oczekiwanie w sekundach, a przy Chrome OS wręcz mamy wrażenie, że jest błyskawicznie.
Nie jest to prawdą. Właśnie sprawdziłem, bo mam w domu jeszcze komputer z niepodkręconym Celeronem E3400 (okrojona wersja C2D), a strona WP wyświetla się prawie od razu. No dobra - w 2 sekundy. Przewijanie - nowe kafelki wczytują się w mniej, niż sekundę.
Jest, wyłącz blokery reklam i załaduj na czysto, bez cache. Potem zacznij normalnie przeglądać i zaczyna się robić fatalnie.
Zresztą po świętach będę pewnie miał okazję pokazać jak działa na identycznych laptopach Chrome czy FF na różnych systemach, to sobie porównasz jak to wygląda na takim samym sprzęcie. Zwykle na Chome OS nawet przy dysku HDD działa lepiej niż 10 i SSD.
Tak to właśnie zrobiłem, bo nie chciałem pisać głupot, więc włączyłem tamten komputer, otworzyłem chroma i załadowałem WP. Z zastrzeżeniem powyżej (żeś żartowniś z tym wyłączeniem blokera reklam)
A i jeszcze: absolutnie nie neguję, że na Chome OS to znacznie lepiej działa.
Senior jak ma włączonego adblocka to jest następnego dnia z problemem, że mu nic nie działa. Zapominają zwykle, że można wyłączyć czy dodać do białej listy to co potrzebne.
To prawda, ale wiele starszych osób ma po prostu kłopoty z pamięcią już.
Typowe problemy to hasło do WIFI (to ja mam WIFI?)
Hasło do maila (to ja mam mam maila? to do maila jest jakieś hasło? )
To są tłumaczenia i robienie zdjęć gdzie kliknąć, żeby pojawiły się sieci WIFI, gdzie szukać nazwy sieci WIFI w domu (na routerze, na umowie, notatnik na dnie szafy, a jak się uda, to może ze starego systemu dało się ściągnąć hasła wszystkie) itd.
Do tego trzeba to robić powoli, spokojnie, tłumaczyć przyjacielskim tonem głosu, żeby ta osoba nie poczuła się lekceważona, albo traktowana olewczo.
Czym system ma mniej w sobie, i trudniej coś nawywijać, tym łatwiej.
Ale fakt, bywają niesamowite starsze osoby, np. 90 latka, która zasysa z YT filmy, przerabia, montuje dźwięk za pomocą audacity, a potem jeszcze koduje wszystko i wysyła znajomym.
Przydałoby się wydzielić ten wątek. Zwróć uwagę, że fora są nie miarodajnym źródłem. Jak ktoś ma problem, to (jeżeli się nie zna) dzwoni to fachowca lub prosi o pomoc rodzinę, a (jeżeli się zna) nie zakłada od razu nowego wątku, tylko szuka rozwiązań nowych problemów. Trudno orzec na tej podstawie, który system jest bardziej problematyczny. Może stwarzają problemy w podobnej ilości, ale wygląda na to, że np. Linux jest bardziej problematyczny, bo mniej osób znalazło odpowiedź, zanim założyło nowy wątek.
Osoba z mojej rodziny ma około 70-tki i siedzi na OpenSUSE. Niczego nie zepsuła, ale pewnie z powodu wykorzystywania jedynie do przeglądania internetu. Obecnie, to nawet sprawy urzędowe załatwia przez net-a. Głównym problemem jest to, że nie chciało mi się preinstalowywać systemu, gdy zostawiałem jej laptopa. Jedynie usunąłem część niepotrzebnych rzeczy, jak make, kompilator i paczki -devel . Z tego względu, niekiedy system odmawia zrobienia aktualizacji. Myślałem, by nauczyć ją Yast-a, ale to pewnie nie pomoże, bo by musiała wiedzieć, co robią poszczególne paczki.
Zgadza się, tak też (a nawet często) bywa.
Ale i zdarza się wśród młodych takie „nicniewiedzenie” o komputerach: kilka dni temu tłumaczyłem takiemu 22-latkowi, że założyłem mu konto w domenie (podałem mu login i hasło) i skrzynkę e-mailową (podałem mu jego adres e-mail) z informacją, że po zalogowaniu do domeny dostęp do poczty ma od razu przez stronę internetową lub program pocztowy.
Patrzył na mnie, jakbym chińskiego używał.
„A gdzie ja mam wpisywać ten „lo… coś tam” i to hasło? A co to jest emil?” E-mail, mówię, służbowa poczta. Widzę, że nie rozumie.
Tłumaczę, że login i hasło to przy logowaniu do Windowsa. A on - „a to do Windowsa można wpisać jakieś hasło? A to drugie, to co to jest?”
Pokazałem, wytłumaczyłem.
No i wtedy, „a co to jest ta skrzynka emil?” No to tłumaczę, wydrukowałem mu opis z loginem, hasłem i jak się dostać do poczty.
Wrócił za pół godziny i mówi, że nie działa. Ech.
Mówię, dobra, niech pan się tu zaloguje. Wskazałem komputer obok. No i widzę, że w pierwsze pole wpisuje słowo; „login”. Nie - mówię - pana login! To, tu - pokazuję na kartce.
Jak już się dostaliśmy do poczty, to nie wiedział co to.
Ręce opadają czasem, fakt, to był ekstremalny przypadek, ale - jak widać - czasem wiek nie ma wielkiego znaczenia, zwłaszcza porównując to z tym, co opisałeś na koniec o tym 90-latku.
I aby nie wyszedł zupełny off-top, to dodam, że sam jestem ciekawy tego twojego testu, może wiele osób, zwłaszcza robiąc komputer dla seniora, skorzysta.
Ludzie obecnie korzystają jedynie z GMail-a, a więc nie mają e-maila, tylko G-Mail-a ;-D . Może niektórzy w ogóle nie korzystają z poczty, tylko Whats-apa?