Jakie mieliście trudne sytuacje?

Dużo jest topików na różne tematy… No to i ja pisze :smiley: a więc … :

Jakie mieliście trudne sytuacje (chodzi mi o tj. zagrożenie życia … mało nie wysadziliście w powietrze domu … czy takie tam … :smiley: )

Ja np. mało nie doprowadziłbym do wybuchu akumlatora w pokoju. Do wzmacniacza mam (nieduży) akumlator pod 12 v i ładował się całą noc. Dziś o 14:30 ze szkoły przychodze i coś śmierdzi … patrze woda z kwasem się w nim gotuje … a ja o kur*** ( de :lol: ) i dawaj muze na full (żeby go rozładować) i tak mało nie zniszczyłem mojego pokoju :smiley: :shock: 8)

Ja raz zjeżdżając z górki rowerem zapomniałem, że rower nie ma hamulców :mrgreen: , a przedemną była ruchliwa ulica. Także postanowiłem zabawić się w kaskadera.

Policzyłem do trzech i wykonałem salto w powietrzu, poczym gładko wylądowałem na ziemi… rower nieco dalej :mrgreen:

Nie obeszło się bez siniaków :lol:

Ja raz chciałem usmażyć sobie warzywa mrożone na patelni. Patelnia szybko sie rozgrzała i natychmiast wrzuciłem warzywa nagle warzywa zaczeły się normalnie palic na tej patelni szybko podbiegłem do kranu i zalałem te warzywa na patelni byłem bardzo wystraszony aż sie poplakałem :cry: i pobiegłem do mojej starszej siostry powiedzialem jej o tym a ona natychmiast sie wściekła i pobiegła do kuchni i zaczeła sie na mnie wydzierac ale cóż moja zasłużona kara i tak oto o malo nie spaliłem kuchni . :oops:

Robicie sobie “forum onetu” ?? :wink:

mztswk… no co sie czepiasz ?? :shock: :o No to przecież “Na Luzie” jest !!

A ja o mało kompa nie przepaliłem.

Otóż chciałem się zabawić w overclockera, i procek 1.72 podkręciłem do 2.5 GhZ.

Kompa zostawiłem włączonego bo film konwertowałem na DVD, a ja sam pojechałem do Tarnowskich Gór.

Wracam z domu, a mój CAŁY pokój w dymie, a dym dochodził z kompa.

Krzyknąłem wyraz który znalazł się w seksmisji tj. hasło do windy :lol:

Na szczęście gaśnica była prawie pod ręką.

O mało pokoju nie spaliłem :roll:

Miałem ok. 5 lat. Było zimno i ubrany byłem w grubym kożuchu.Z sąsiadami wzieliśmy podbierak do ryb i poszliśmy do niezarybionej sadzawki. Bawiliśmy się, wyciągaliśmy śmieci i nagle się poślizgnąłem i wpadłem do wody. Wszyscy nie wiedzieli co zrobić a mój brat pobiegł do mamy i krzyknął: “Mama Grześka nie ma” Obaj rodzice pobiegli nad sadzawkę i nie wiedzieli gdzie jestem, a byłem pod wodą…(!) Tata mnie wyciągnął, zdjęli ze mnie kożuch i poszliśmy do domu. Od razu się rozchorowałem ale po tygodniu wyzdrowiałem.

2 mini pozary na kuchni, i jedno zwarcie to w domku :wink:

w pracy kopnąl mnie prąd, zaliczylem kilka zwarć, ze poł restauracji bylo bez prądu :slight_smile:

bylo tego sporo :slight_smile: ale jedno ciekawe zajscie jakie zapamietałem to to, iz kiedys w wielkiej misce mikserem mixowałem ciasto naleśnikowe, konsystencja plynna, i jakos pozostawiłem by sie samo miksowało, doslownie na ułąmki sekund, noi utonal mikserek zelmera w cieście :slight_smile: nei wyłączajac wyłowiłem, obtarłem sciereczka i jazda dalej :slight_smile:

wrócilem z budy:/ i standart plecak w kąt i na góre do kompa :smiley: :smiley: po 15 mn zaczeło mi sie chciec jesc wiec na dół do kuchni patrze i sa pierogi wiec patelnia ==> olej i az sie rozgrzeje:D:D i ups zapomnialem i poszedłem na góre i zaczalem grac:/ az tu nagge zaczyna smierdziec dym:/ schodze na dół i patrze a w kuchni w **** full dymu znaczy:)) a na patelni oleju brak :roll: :roll: wiec "spokojnie " wyłaczylem wszystko otworzylem okna i wietrzylem:/ a jak starzy wrócili po 30 min to sie nawet nie gapnęli:PP

dziekuje:)

To normalne że się gotuje :stuck_out_tongue: Gdyby miał wybuchnąć to zrobiłby to zanim wróciłbyś ze szkoły lub wcześniej.

POZDRAWIAM !!

nie miałem trudnych sytuacji w swym życiu ( przynajmniej na razie)

Były tylko takie z których było mi łatwiej wybrnąć i takie z których trudniej :slight_smile:

UPDATE:

kabul91 4Y :stuck_out_tongue: :lol:

Ja raz jechałem rowerem i walnąłem w fiata 126p co stał na poboczu. Odwróciłem się i nie zauważyłem samochodu.

Jak wracałem z kościoła to jechałem taką ścieżką. Szybko jechałem, poślizgnąłem się (po deszczu było) i walnąłem w słup. Do dzisiaj mam bliznę między włosami i dziurawą czapkę…

ja miałem trudną sytuację jak kroiłem nożem papier ( :!: ) i sobie nóż w rękę wbiłem :smiley: no co, mały byłem :mrgreen:

Ja kiedyś miałem trzydniowe rozwolnienie. Prawie się odwodniłem i umarłem.

Wystarczajaco ciężkie przeżycie ?? ?? ??

Ja podobnie jak rss. Wujek miał świetny wojskowy ostry jak cholera nóż(pracuje w straży granicznej) Bawię się nim wyjmuje go z pokrowca i wkładam nagle patrze jakiś jackass leci na mtv to się zagapiłem i pół ręki w krwi i rozcięta cała dłoń. Ale nie ma to jak 21 w. Nawet ślad nie został! :stuck_out_tongue: 8) :stuck_out_tongue:

hmm, ja się kiedyś przewróciłem na rowerze

xD xD xD

To ja Wam, Młodzieży, historyjkę z czasu, kiedy Was w większości na świecie nie było, a ja już byłem starszy, niż Wy teraz :lol:

Los mnie przywiódł w 1990 z powrotem do Polski. Prowadziłem małą firmę importującą do Polski mydło i powidło, głównie z Niemiec, Włoch i Austrii. Rzecz jasna obrót odbywał się wyłącznie gotówkowo, czyli - jechałem do Cieszyna, tam czekałem na dostawcę, opłacałem mu cargo, sobie cło, po przeładowaniu na moją beczkę albo najętego tira jechałem do umówionych hurtowni z dostawą. Cała zabawa polegała na tym, że obracałem nie swoją kasą, tylko otrzymaną od odbiorców, bo moja poszła na dom, na rozkręcenie firmy itd. Pojechałem we wrześniu 1990 po towar, pieniążki miałem w saszetce pod siedzeniem samochodu - niewielkie :oops: - ni mniej ni więcej tylko 273.000$.

Po drodze- mając zapas czasu zatrzymałem się jeszcze u Pana X. w C. i od Niego pojechałem na Bielsko. Po dojechaniu na przejście okazało się, że nie mam saszetki. Co wtedy czułem - łatwo się domyśleć. Poleciałem na strażnicę żeby dzwonić do wspólnika, podobno kolorek miałem mw. taki: :frowning:

Na strażnicy - zanim się odezwałem, Pan WOP-ista zapytał się, czy nazywam się … . Kiedy potwierdziłem poinformował, że dzwonił na przejście Pan X. z C. i kazał czekać, bo już do mnie jedzie.

Ten Arcyporządny facet przywiózł mi saszetkę z forsą, która jakimś cudem wypadła mi z samochodu.

Pomyślcie, co za uczciwy i wspaniałomyślny człowiek - nie łączyły mnie z nim interesy, prawie się nie znaliśmy. Zresztą mi powiedział - “Panie, jakby to były mniejsze pieniądze to bym pewnie się złamał, ale taki pieniądz!”.

Pan X. z C. zmarł w 2001 roku. Od 4 lat jeżdżę do C. na 1 listopada. A com przeszedł w drodze na strażnicę w Cieszynie, to możecie się domyślać.

W wieku 6 lat jadąc na moim rowerze walnołem w brame. Jechałem dość syzbko jak na ten wiek. skonczyło się szyciem w szpitalu

W wieku 8 lat wybiegałem z płonącego domu. ;] Wszytsko sie spaliło. Nawet mój Pegasus :frowning: . No ale ważne że uszedłem z życiem :stuck_out_tongue: Skończyło się nową hatą i zatruciem czadem.

W wieku 12 lat wpadłem pod samochód. Nic groźnego ale stres był… zaróno u mnie jak i u prowadzącego samochód i u przechodniów. Również wypadek rowerowy :slight_smile:

W wieku 13 lat szycie brody po tym jak zjeżdżając z góki na sankach spadłęm z nich i brodą walnołem w lód (bardzo twrady zresztą jak sie okazało).

W wieku 15 lat spadłęm z 3 metrowego dachu. ALe ja mam chyba 7 żyć i znów mi nic nie było. :stuck_out_tongue:

Jeśli chodzi o zagrożenia z komputerem:

Spalilem procka (Celeron 400MHz :mrgreen: ) zbyt duże napięcie na procku :mrgreen: