Słowem wstępu - mam na działce nad jeziorem fatalny zasięg internetu (jest to spowodowane ukształtowaniem terenu, wzgórze zasłania nadajnik). W związku z tym postanowiłem wykorzystać router wraz z modemem 4G (karta prepaid od Playa) i zawiesić go pod samym dachem. I to generalnie się całkiem sprawdza, ale jakość sygnału i tak jest słaba. Na tyle słaba, że router (a może modem?) potrafi się zawiesić. Taki zestaw potrafi w domu przepracować dłuższy czas bez zająknięcia, tymczasem na działce po kilku dniach (czasem szybciej, czasem dłużej) któryś z elementów się zawiesi i wifi jest, ale internetu nie ma. Problem rozwiązuje reset. No i tu zaczynają się schody, bo router jest w takim miejscu, że dostęp jest utrudniony. Pomyślałem więc, że kupię smart gniazdko, ustawię harmonogram “wyłącz o 2:00 w nocy” i “włącz o 2:01 w nocy” i gotowe Zainwestowałem w TP-Linka Tapo P100, ustawiłem - działało dobrze, resetowało jak trzeba - do momentu aż nie było chwilowego odcięcia zasilania (tereny wiejskie więc krótkotrwałe awarie prądu się zdarzają). W takiej sytuacji gniazdko domyślnie przełącza się w tryb wyłączony, chyba, że będzie miało dostęp do internetu (wówczas powróci do prawidłowego stanu). Problem w tym, że internetu nie będzie dopóki gniazdko się z powrotem nie włączy I w ten sposób internetu nie ma aż do nocy kiedy włączy się zapisany harmonogram.
Moje pytanie brzmi - czy ktoś ma może na oku jakieś smart gniazdko które po zaniku zasilania przywraca ostatni zapamiętany tryb? Oczywiście support TP-Linka uważa, że “tak ma być” - https://community.tp-link.com/en/home/forum/topic/197822 i działa to w celu ochrony urządzenia przed uszkodzeniem po nagłym załączeniu prądu - co jest absurdalnym tłumaczniem, ale nieważne
Tylko tam minimalny czas wyłączenia to bodajże 5 minut. Testowałem też (do innego zastosowania) takie cyfrowe programatory, miałem chyba 2 czy 3 sztuki, wszystkie padły…
Cyfrowe są bardziej skomplikowane, to może tam coś padło, a taki mechaniczny wydaje się prosty jak budowa cepa, wiec powinien być wytrzymalszy.
Czy 15 minutowy minimalny nastaw to aż taka wada w twoim wypadku? Z tego co opisujesz to niekoniecznie.
Posiadam taki oto cyfrowy programator czasowy i działa bezproblemowo. Cyfrowy ma więcej możliwości i programów, jest dokładniejszy, a dzięki bateryjce działa nawet po wyjęciu z gniazdka. U mnie działają od 4 lat. Mam jeden stary, mechaniczny który zatrzymuje się w przypadku braku prądu, bo nie ma sprężyny.
Ale w tym konkretnym przypadku też nie jest to problemem, bo programator ruszy dalej po przywróceniu zasilania, a restart urządzenia się wykona
Oczywiście nie namawiam nikogo do takiego rozwiązania, bo sam go nawet nie testowałem, a podlinkowany programator jest tylko przykładem i też nie sprawdziłem, czy jest na sprężynę, czy kwarc.
Po prostu uznałem, że jak coś ma być pewne i pracować w trybie ciągłym to najlepiej, aby było jak najprostrze
No właśnie tego typu programatory mi poumierały, jeden otworzyłem z ciekawości - zalany elektrolitem z akumulatorka który porobił zwarcia i skorodował całą płytkę razem ze scalakami. Czyli jednorazówka.
Czy gniazdko które zaproponowałeś ma baterię podtrzymującą pamięć? Bo z opisu ani zdjęć to nie wynika, więc to żadne rozwiązanie problemu autora - takie gniazdko już posiada.
nie ustawisz harmonogramu, ale jak się zawiesi to go ładnie z pilota włączysz i wyłączysz. taka alternatywa dla programatora a wygodniejsza niż zwykłe gniazdko.
Gorzej jak nie będzie mnie na miejscu, a sterownik nawadniania potrzebuje dostępu do sieci żeby pobierać prognozy pogody (no i żeby zapewnić dostęp zdalny do niego). Na działkę mam półtorej godziny drogi samochodem, więc jazda tam każdorazowo jak się zawiesi odpada
Też już patrzyłem na projekt tego typu, ale znowu - trochę za dużo kombinowania + drewniane poddasze domku to trochę słabe miejsce na eksperymenty z własnymi układami elektronicznymi. Stąd też padło na gotowe gniazdko TP-Linka.
Na myśl przechodzi mi ewentualnie taka hybryda, tzn. do sterownika nawadniania dopisać funkcjonalność sprawdzania dostępu do sieci i w razie jej braku przez pewien czas zwierać styk na pilocie odpowiedzialny za OFF (wybebeszenie go nie powinno być problemem) co wyłączałoby router, a po jakimś czasie zwierałbym styk odpowiedzialny za ON i internet powinien wrócić. Zaleta taka, że zadziała od razu po zaniku sieci, a nie dopiero po dobie (w najgorszym przypadku).
Ja mam jeszcze inny pomysł, bardziej softwarowy. Sprawdź, czy nie możesz się do tego modemu/routera zalogować przez np. telnet. Może to stoi na Linuksie i będziesz w stanie doinstalować (a może już jest) jakiegoś crona i w nim ustalić automatyczny restart urządzenia. Ewentualnie postawić jakąś usługę z licznikiem restartującym.
Nie da rady, jeden z nich to Edimax LT-6408n (nie pamiętam jaki modem), drugi to TP-Link MR3420 z E3131. Oba niestabilne, chociaż Edimax jakby gorzej się zachowuje - podmienię przy okazji z powrotem na TP-Linka.
Mam złe wspomnienia z alternatywnym softem do routerów… Próbowałem okiełznać Gargoyle’a na jakimś routerze, zapewne brak wiedzy, ale zmarnowałem tylko kilka godzin i skutek mizerny, cofałem z powrotem do oryginalnego oprogramowania. W drugim przypadku podobnie, na routerze wgrany alternatywny soft (taki kupiłem dla znajomego) i znowu 3 godziny walki żeby odzyskać fabryczne konfiguracje. Także podziękuję…
Co powinno rozwiązać wszystkie Twoje problemy z zawieszaniem się połączenia/modemu.
Zmiana oprogramowania w routerze przebiega “bezboleśnie w obie strony” za pomocą pliku/firmware do zmiany oprogramowania przygotowanego przez Padavan.
Dodam, że oryginalny soft ASUS nie posiada tak zaawansowanych opcji, więc jeśli chcesz z nich skorzystać, to zmiana oprogramowania w routerze jest konieczna.