Koszmarna wydajność laptopa pod Windows 10

Dzień dobry.

Mam laptop ASUS Rog Strix (GL503VD-FY260T) i mam z nim problem.
Otóż pod W10 64bit po czystej instalacji laptop śmiga aż miło. Tylko że po aktualizacji nie ważne czy automatycznej czy po ręcznym doborze łatek, maszyna koszmarnie spowalnia.
Sprzętowo nic w nim nie zmieniałem od dnia zakupu 3-y lata temu, bo w zasadzie służy mi tylko do prac biurowych i od święta do pogrania w Genshin Impact. Problem w tym że cokolwiek chcę uruchomić uruchamia się zaskakująco długo. Nie ważne czy to Word/Excell 2013 czy Gimp czy nawet przeglądarka internetowa Brave po prostu jest koszmarnie długi start. Z ciekawości sprawdziłem pod W7 i W8.1 nawet po aktualizacji dostępnymi łatkami śmiga tyle sterowników do niego pod te systemy nie ma. Win 11 nie chce się zainstalować ale nie specjalnie mi to przeszkadza. Drażni mnie tylko ta powolność. Wirusów czy trojanów czy czego tam jeszcze brak. Zresztą antywirus jest to AVG w wersji komercyjnej. Ręce opadają już mi a pomysły się skończyły.

Ktoś jakieś pomysły posiada to ja je chętnie sprawdzę.

Jeśli dysk jest taki, jak w tym opisie ze strony mediaexpert

image
LINK

To prawdopodobnie jest to wina dysku HDD. Windows 10 słabo sobie radzi na dyskach HDD, a po instalacji różnych rzeczy i łatek malutki Optane nie da rady przechować wszystkiego, co potrzebne.

No ok. Słaby jest ale to nie tłumaczy czemu przed jakąkolwiek aktualizacją Windowsa laptop śmiga aż miło zaś po spowalnia absurdalnie. Szczególnie że korzystam na nim ciągle z tych samych programów. które na bieżąco są aktualizowane. O ile po aktualizacjach programów które używam wszystko jest ok. To gdy dochodzi do aktualizacji OS-u istna masakra się dzieje .

Po mojemu to nie wina dysku.

Tak poza tym to już laptop był nawet w serwisie bo myślałem że sprzętowo coś go boli ale nie. Poza wydaną stówką nic się nie zmieniło. A wiem że ów serwis dobrze robi ponieważ kilka maszyn mi ratowali jak choćby Compaq Tablet PC TC1100 który mimo lat (naprawdę wiekowy sprzęt) świetnie sobie radzi z zadaniami które mu powierzyłem.

Owszem, tłumaczy. Architektura 10 była wstępnie przygotowana pod HDD, ale wraz z rozwojem sprzętu i softu, po przejściu na jedno z nowszych wydać, została przeprojektowana i zoptymalizowana pod SSD, dlatego działanie na HDD jest niezwykle wolne. Po prostu część funkcji zakłada, że dostęp jest w ns a nie ms, a to rząd wielkości.

A dostałeś wyniki testów? Nie wiem, jak tam u ciebie, ale my jak robimy laptopa. który przychodzi z jakimiś objawami, to robimy wszystkie testy, czyli RAM, GPU, CPU, temperatury, dyski (czasy dostępu, poprawność działania), transfery kart WIFI, LAN itp. wszystko jest dokumentowane, i jeśli coś jest nie tak, to po wykonaniu działania jest udokumentowane o się zmieniło i o ile. W sprzęcie komputerowym, przy tego typu problemach, jest bardzo łatwo takie rzeczy sprawdzić i udokumentować. Wystarczy przelecieć kolejno odpowiednim softem, i szybko wszystko jest jak na dłoni.

Czyli lecisz w takim laptopie standardowo VictoriaHDD test dysku, FurMark test grafiki, Core Temp + Prime 95 torture test CPU i myślę, że w twoim przypadku już taki prosty zestaw da wyniki, jeśli jest jakiś problem.

Tłumaczy. Nie przez magiczne „optymalizacje”, bowiem nie optymalizowano go pod nic (wymaganie SSD bo na HDD nie jest „optymalizacją pod SSD” na tej samej zasadzie jak otyłość nie jest optymalizacją pod szersze spodnie) - sprawdź, czy są jakieś procesy, które tłuką HDD.

Często gigantycznym spowalniaczem, uruchamianym po aktualizacjach, będzie TrustedInstaller, TiWorker, CompatTelRunner, ngen i RuntimeBroker. Będą uruchamiać swoje „optymalizacje” (przebudowę cache’u), która rujnuje wydajność na HDD.

Ponadto, przy dzisiejszej liczbie plików następuje natychmiastowa fragmentacja, która też robi swoje.

Szansa, że to aktualizacja sama w sobie, jest moim zdaniem niska. Ale można to sprawdzić. Zintegrowałbym sterowniki do tego PC i aktualizacje do obrazu instalacyjnego i zainstalowałbym go na świeżo z takiego nośnika. Jeżeli by się okazało, że działa szybko - to znaczy, że powodem jest HDD, nieużywalny z Windows 10 dziś tak samo, jak w 2015.

Nie prawda, od jednej z aktualizacji o ile pamiętam 20H2, gdy mieli problemy z NVME i Thunderbolt kombinowali jak to rozwiązać i od tego czasu dyski HDD zaczęły działać znacząco wolnie.
Można to łatwo sprawdzić instalując wcześniejszą wersję i mierząc czas otwierania dużej ilości plików, np. graficznych bez aktualizacji i po niej.

Ale to nie wszystko. Łatki które wtedy zostały wydane, spowodowały, że zapis czegokolwiek na dysku systemowym, po podłączeniu do innego komputera, powodował pad systemu, uszkadzał się system plików. Problem dotyczył niektórych kontrolerów, objawiał się tak, że po zainstalowaniu systemu na dysku, odłączeniu go i podłączeniu do innego dowolnego komputera, a następnie wrzuceniu dosłownie kilku plików, i podpięciu ponownie do poprzedniego komputera, po kilku resetach system już nie wstawał i pojawiały się komunikaty o uszkodzeniu plików. Załatano to w kolejnych aktualizacjach, i łatki te ponownie pogorszyły wydajność HDD.

Ssprawdzilbyn dysk, RAM i podał pliki z FRST. poza tym skan antywirusem i MBAM.

Masz rację…
A dokładnie zwało to się 'Windows 10 May 2020 Update (2004), wsadzili wtedy cudaka o nazwie „Windows Search Indexer” i to był pogrzeb dysków HD.

Ale co do:

to też się dokłada.

W sumie po instalacji na HD jeśli zostawić to chodzące to po upływie około doby uspokoi się i da się żyć ale jak pies z kulawą nogą :slight_smile:

Co, muzę mi tu dajesz? Jaka paranoja? Przecież warto może…

Windows Search Indexer to usługa wprowadzona w systemie Windows Vista, w listopadzie 2006.

Dlatego napisałem cudaka…
W pierwotnej wersji optymalizacji WSI potrafił zbyt agresywnie działać, stawianie dęba procesora i dysk na 100%.
W 2004 zmienili mu optymalizację, działał mniej agresywnie ale przekładało to się na wydłużenie czynności. To taki efekt w stylu, że jeśli użytkownik zaczepia system w czasie działania to WSI włącza hamulec. Ale coś jak zwykle popsuli i posiadacze HD dostają nerwicy, choć i na SSD potrafi zapalić kontrolkę dysku na długie sekundy.

a taka https://keypirinha.com/ indeksuje sobie wszystko błyskawicznie

edit: ok ok, przyczyna jakaś musi być, WSI indeksuje zawartość plików, poczty… to musi trwać.

A po „naszemu” tak.
Moja rada: wymień ten HDD na SSD, choćby taki:

lub

Sam zobaczysz, że to była wina HDD.

HDD (i eMMC w sumie też) spisują się tylko, gdy Windows 10 serio nic nie robi. Jeżeli chce się użyć „tylko” Chrome - ale w tle instalują się/sprawdzają aktualizacje, odświeża się baza Windows Search, pracuje Defender, ściągają się aplikacje z MS Store albo aktualizuje się OneDrive/Edge/sam Chrome - to wydaje się, że „nic się nie dzieje”… ale Chrome czeka na cache i wszystko działa powoli.

Podobnie jest przy słabych, dwurdzeniowych procesorach. W obu przypadkach ze sprzętu na się korzystać - ale trzeba mu dać jakiś kwadrans po uruchomieniu na to, żeby się „wyszalał”.

Czyli zmienić dysk na SSD. No ok.

No więc jednak śmiem twierdzić i to na podstawie twardych dowodów w postaci działania mojego lapka.
To nie jest wina dysku. Otóż wyczyściłem dysk i zainstalowałem W10 od zera z tą drobną różnicą że pobrałem ISO z kompletem aktualizacji tylko już wkomponowanych w tenże obraz z takiego oto portalu jakim jest WinISO.pl i jak ręką odjęło żadnych zawieszeń czy spowolnień. Podobnie na drugi identyczny dysk założyłem znów ten sam windows ale ze stron M$ i znów to samo śmiga jak złoto.
Jedynie będąc już świadomym problemów z wydajnością po jakiejkolwiek aktualizacji zablokowałem możliwość update i antywirus systemowy na sztywno. I to mnie satysfakcjonuje najbardziej. Antywirus i tak zewnętrzny wykorzystuję, zaporę także więc problem nie istnieje. Wniosek jeden. Aktualizacje, każda jedna są po prostu schrzanione.

Podstawowa zasada przed aktualizacją i po aktualizacji jest następująca.
Zawsze wykonuje się w CMD polecenie sfc /scannow.
Ma sie wtedy gwarancję ze przed aktualizacja i po niej pliki systemowe nie zostały uszkodzone, co w systemie czasem sie zdarza.
Zostana „naprawione” i nie będa stanowiły przyczyny wadliwego działania systemu po aktualizacji co w przypadku uszkodzonych plików systemowych jest z reguły normą.
A to ze czasem aktualizacje Windowsa sa uszkodzone to rzecz znana ale z tym niezwiazana.
O czymś takim jak robienie obrazu systemu który jest sprawny nie wspominam bo to powinno być normą.

No widzisz, a z SSD nie musiałbyś kombinować z wyłączaniem ważnych, także krytycznych aktualizacji, no ale co kto lubi.

Proponuję jeszcze wybrać się na cmentarz o północy i rozgnieść na nosie dorodną jarzębinę.
Dzięki temu będziesz miał i szybki komputer i będziesz zdrowy jak ryba.

Bardzo to polecam.