@anon741072
@januszek
A tu dyskusja filozoficzna, która się zaczęła wiele dni temu od Jezusa, aż doszła do krów i kotów. I to jest prawdziwa dyskusja. I obserwuję tę Waszą dyskusję od kilku dni przypuszczając, że przenosicie swoją energię na forum tematyczne zamiast uczestniczyć w dyskusjach na głównej, gdzie w zasadzie nie ma o czym dyskutować, bo niestety poziom artykułów ostatnio jest dość tandetny. I widzę to tam po braku znajomych nicków, natomiast roi się tam od bezimiennych i takich nowo imiennych, od których najlepiej trzymać się z daleka (jeżeli rozumienie, o czym mówię). Czy podzielacie moją obserwację?
@wasabi1084
Eric Cambell ma rację. Dorośli czytają całymi wyrazami niejako odczytując fotograficzny wizerunek słowa. Natomiast małe dzieci uczące się czytać czytają wciąż składają litery. Dobrze, jeśli sylaby.
A ja czytam całymi kartkami. No, w zasadzie połówkami kartek. Można się tego nauczyć. Nie takie trudne, a jak ktoś lubi czytać, to się przydaje.
A jak?
Dla mnie to zupełnie inna płaszczyzna, bo jestem przyzwyczajony od dawna, że dobreprogramy miały trzy zbiory wewnątrz swojej społeczności: forumowicze, blogerzy i komentatorzy artykułów na portalu. Co ciekawe - było bardzo mało osób, które jednocześnie w więcej niż jednym zbiorze były bardzo aktywne. Zauważyłem u siebie, że im bardziej się angażuję w forum, tym mniej czasu poświęcam blogom i głównej
Ja to forum traktowałem dotychczas jako taki zwykły poradnik techniczny. I dalej tak jest, ale rozszerzyłem tę kwestię właśnie w ostatnich dniach o udział w takich zwykłych dyskusjach, gdzie my sami tworzymy tematy, treści i komentujemy. To taki jak widzę tutejszy Hide Park. I dobrze.
Ja się uszyłem dawno temu na kursie, dowiedziałem się w latach 90 tych z czasopisma Wiedza i Życie. Drogą pantoflową zdobyłem materiały szkoleniowe, potem sam ćwiczyłem. Dzisiaj dostępne są do tego celu podręczniki, a także kursy. Ale myślę, że kilka minut szperania w internecie wystarczy aby znaleźć wszystko czego potrzeba.
W temacie szybkiego czytania, jestem sceptykiem
vide: https://universeofmemory.pl/szybkie-czytanie-to-bzdura/
Po przeczytaniu “Po paru tygodniach treningu byłem w stanie czytać z prędkością 1000 słów/min. Następnie poszedłem jeszcze dalej, osiągając prędkość 1400 słów/min.”
Dalej niema sensu czytać. To brzmi mniej więcej jak, po tygodniu trenowania szybkiej gry w szachy zacząłem rozgrywać jednocześnie 10 a nawet 20 partii, niestety wszystkie przegrywałem.
Czy to dowodzi, że ludzie nie potrafią rozgrywać takich partii na poziomie pozwalającym wygrać z kilkunastoma przeciętnymi graczami? Czy może raczej tego, że konieczny jest trening i predyspozycje?
Po przeczytaniu “Po” dalej nie ma sensu czytać. To mniej więcej tak jakby [tutaj jakaś wyssana z palca metafora]
To głupi sposób prowadzenia dyskursu, który we mnie wzbudza jedynie irytacje. Nie chcesz czytać - to nie czytaj. Chcesz skomentować, masz uwagi krytyczne - super - ale odnieś się do całości, a nie fragmentu.
Ja się zastanawiam czy jeżeli weźmiemy przykładowo jakąś powieść kryminalną albo przygodową i zastosujemy metodę szybkiego czytania to czy czytając taką książkę w ten sposób odczuwamy jakąkolwiek satysfakcję z obcowania z powieścią. Bardzo w to wątpię.
Koleś ma problem z pamiętaniem, ja po przeczytaniu książki PAMIĘTAM JĄ CAŁĄ NAWET PO 20 LATACH. Nie robię notatek, nie korzystam z kalendarza, nie wpisuje sobie terminów spotkań zleceń itp. po prostu wszystko pamiętam. Jak np. coś gotuję, to nigdy nie zapisuje żadnego przepisu, po prostu wiem co trzeba zrobić, żeby wyszło i jedyne skojarzenie to końcowy smak potrawy.
Tak, nie mogę się doczekać na kilka serii, które wkrótce mają wyjść. To jest jak oglądanie filmu, odpalasz książkę, i jesteś w środku i widzisz niemal oczami bohatera. Pamiętaj, że ja tak czytam i trenuję od wielu lat, więc i efekty są lepsze. Czasami jak wychodzi coś na co czekałem, potrafię dwie dziennie wciągnąć. Korzystam między innymi z Legimi, bardzo wygodne.
Pamiętaj, że z mojego punktu widzenia obie opinie (i Twoja, i “kolesia”) mają taką samą wagę. Obie anegdoty przyjmuje do wiadomości.
Niestety ale mnie nie przekonasz. Moim zdaniem nie ma w tym żadnej przyjemności. Skoro do finału ksiązki potrafisz dojść w 3 minuty to tak jak oglądać film na przyspieszonym podglądzie. Można ale radości żadna w tym. Obcowanei z ksiązką to delektowanie się, zastanawianie się nad metaforami czy słowami wypowiadanymi przez bohaterów. Szybkie czytanie na to nie pozwala. Bo nie masz czasu na interpretację tylko po prostu przerzucasz automatycznie strony by jak najszybciej skończyć powieść i zaliczyć kolejne 1000 słów na minutę. W czytaniu dla relaksu na pewno nie o to w tym chodzi.
Co to za radość zacząć czytać ksiązkę o 13:00 a skończyć ją o 13:03? Żadna.
Dziwnym trafem szybkie czytanie nie jest przedmiotem żadnych studiów, a przecież skoro daje tak piorunujące efekty, to większość profesorów powinna ja posiąść.
Pozostaje konkluzja, ze nasz kolega jest niebywałe uzdolniony na sposób nieosiągalny nawet dla wybitnych naukowców i marnuje się przy tym czyszczeniu laptopów.
Znaczny, wiesz co ja odczuwam przy czytaniu?
Nie potrafię, 40 minut, godzina. Czasami dłużej, jeśli coś ma więcej niż 300 kartek, lub jest to dziedzina której nie znam za bardzo i jest dużo nowości. Wpływ mają też czynniki zewnętrzne, np. pisanie na forum jak w tej chwili, i praca którą wykonuję, jak w tej chwili.
Ja lubię sobie czyścić laptopy, lubię pomagać ludziom czerpać przyjemność z ich sprzętu. To bardzo relaksujące zajęcie. Poza tym naprawa laptopów, to tylko drobny wycinek tego co robię w życiu. Serio.
Qśwa - czemu ja Ci muszę przyznać rację
Przez pomyłkę forum (?) wlazło to do pocologa
No właśnie ten zabieg zrobiłem w poście 257:
Tak to wygląda. Ja kiedyś (z 10 lat temu) byłem tylko na głównej, na forum praktycznie w ogóle nie zaglądałem. Tam komentowałem, toczyłem dyskusje… a teraz? A teraz tam czasem zajrzę, kilka razy w miesiącu coś napiszę, ale obecny jestem na forum.
Wspaniałe i mądre czasopismo! Najpierw polowałem na każdy numer w kiosku, a potem przez wiele lat prenumerowałem. Coś niesamowitego, ile wiedzy i nauki podanej w sposób popularnonaukowy (z przechyłem w stronę nauki) tam było.
Jeżeli byłyby to krowy kwantowe to odpowiedź wymagałaby zastosowania formalizmu. Przy klasycznych nie. W ogóle widzisz różnicę pomiędzy kotem a kotem Schrödingera?
W jaki sposób myślisz o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga? Bo ja albo widzę symbole albo ideę ubraną w słowa. Nie umiem jej sobie wyobrazić inaczej.
Ciągłość funkcji mogę sobie jakoś intuicyjne wyobrazić (widzę linię albo powierzchnię) ale tylko w przypadku funkcji jednej lub dwóch zmiennych, przy większej ilości nic już nie widzę, potrzebuję słów.
Nie wiem jak Ty, ale mi zdarza się rozmyślać o sprawach niesprowadzających się do tego co dostępne prostymi zmysłami. I wtedy posługuję się symboliką i słowami.
Idę po lesie i przez głowę przelatują mi słowa ułożone w zdania, jakieś wnioski, jakieś pytania. A kiedy na drogę wychodzi stado dzików to widzę je bezpośrednio i nie muszę tego sobie opowiadać. Wtedy słów nie używam. Kiedy dziki znikną ja ruszam w dalszą drogę i po jakimś czasie moje myśli ponownie układają się w zdania.
Bywają sytuacje że coś wiem i następnie ubieram w słowa a bywają że myślę słowami. Ja nie widzę jakiejś uniwersalnej zasady.
Wyobraź sobie tort, który zmienia smak w kilka sekund po zrobieniu. Aby sprawdzić czy jest dobry, trzeba by go ugryźć, ale jak to zrobisz, to już nie będziesz wiedział jaka była jego waga, a jak zaczniesz od wagi, to tort zmieni smak. Tak tłumaczyłem 13 latkowi, chyba zakumał, że sam sposób pomiaru wpływa na obiekt i powoduje zmiany.
Swoją drogą mam zabawny pomysł na wytłumaczenie splatania kwantowego.
Mamy dwie skarpetki, ale dopiero jak jedną wsadzimy na nogę, np. prawą, będziemy wiedzieli, że druga jest lewa.
Ps. Myślę, że ludzki mózg działa w jakiś sposób na poziomie kwantowym. W każdym razie bliżej mu do komputerów kwantowych niż standardowych.