Ciekawe czy w Afryce portretują Jezusa jako murzyna?
Taki głos w dyskusji o tym, że myślimy słowami:
Według mnie, to raczej jasny dowód na to, że różne kultury i społeczności inaczej myślą. I to niezależnie od języka. Widać to bardzo wyraźnie nawet wśród ludzi z różnych środowisk. To jest kwestia światopoglądu, doświadczenia, moralności. Nawet różnica wieku sprawia, że ludzie inaczej myślą o niektórych prawach. Przecież słowo kwiaty wywołuje tyle skojarzeń ilu ludzi na świecie. Każdy inaczej zrozumie, jeden pomyśli o płatkach róży, inny o zapachu, jeszcze inna osoba skojarzy smak bławatka w herbacie a ktoś inny zobaczy polanę z mleczami i latającymi owadami.
Słowa są tak pojemne, że tylko z grubsza nakreślają ramy.
Problem jest taki, że my jesteśmy “technologiczni” i trafiamy nagle na takiego “wierzącego”.
Do nas to nie dociera. Ale świat był na tym zbudowany. Świadek Jehowy, katolik, muzułmanin, jeden diabeł, trzeba uszanować.
Bo technologia to wiedza… a ludzie prymitywni żyjący w ubustwie i prostactwie żyjący w staroświeckim stylu wiadomo że nie bedą dokształceni i bardzo podatni na sugestie starszych przodków w mieście gdzie ludzie wiedzą że planeta jest okrągła bo widzą ją lub mieli możliwość zobaczenia ją z daleka przez satelity wiedzą że zmienia jest okrągła a nie płaska…
Podobnie jest z religiami coraz więcej ludzi odchodzi od wiary bo zaczyna sie orientować że to kit.
I technologia w miara to ukazuje choć jeszcze nie wszystko technologicznie nie da sie wytłumaczyć bo jest jeszcze ograniczona i nie potrafimy wszystkiego w 100% zidentyfikować.
Dużą role w religi przede wszystkim odgrywają rodzice bo to oni odgórnie narzucają swoim synom pewne standardy tak jak im ich rodzice narzucali im w przeszłości.
To inaczej, wiedza, religia, Technologia. To wszystko na siebie wpływa. Chyba,że jestem głupi.
oraz rodzina.
wbrew pozorom, mama, tata, siostra, brat,…do wyboru. Jak co do czego pomogą w ż\yciu najbardziej. Rodzina.
Widzę, że dyskusja od tygodni trwa w najlepsze, więc nie pogniewajcie się, ze do niej się ponownie przyłączę.
Co do meritum. Czy nie przyszło Ci kiedyś (i innym uczestnikom dyskusji), aby zastanowić się, czy w ogóle religia i wiara to jedno i to samo? Bo od wielu ludzi słyszę taki zbitek pojęć i taką zamienność, że religia=wiara. Mam inne zdanie na ten temat. Dla mnie religia i wiara to dwie różne rzeczy. Krótko. Religia to rytualizm, to wszystko to, co pozwala rozpoznać po zachowaniach, cały behawioryzm: uczęszcza do świątyni, modli się, uczestniczy w obrzędach, procesje, msze, nabożeństwa, nosi jakieś symbole religii itd. Od razu widać kto katolik, ewangelik, prawosławny, żyd, muzułmanin, Kopt, itd.
A po czym poznasz, że ktoś ma wiarę, rozumianą jako wiarę w Boga, lub inaczej określony wyższy byt duchowy, gdy jednocześnie stroni od rytualizmu? Nie ma jak rozpoznać. Bo tak rozumiana wiara ukryta jest w człowieku, a rozpoznawalna jedynie po jego postawach wobec innymi ludzi w szczególnych przypadkach. Jedynym znakiem tej wiary jest to, że człowiek jest po prostu przyzwoity. I dlatego m.in. także blisko mi do ludzi, którzy sami siebie nazywają ateistami, skoro są przyzwoitymi ludźmi.
Ale rytualizm jest bardzo fajny. Np. ja lubię parzyć herbatę w żeliwnym dzbanku , mierzyć temperaturę, wsypywać odmierzoną ilość liści itp. dzięki temu samo picie tego napoju nabiera smaku. Wpływa na świadomość, podobnie jest z religią. Rytualizm dodaje walorów, sprawia, że wiara lepiej smakuje. Cała różnica rozbija się o to, czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że sam rytuał to tylko zabawa. Bo prości ludzie dla rytuału są gotowi zabijać.
Ale skupmy się na meritum. Chodzi o rytualizm religijny, a nie przyjemny nastrój przy parzeniu herbaty.
Masz oczywiście swój pogląd, a ja nie zamierzam Cie przekonywać do swojego, a jedynie zwrócić Twoją uwagę na problem, jak ja go widzę.
Ponieważ już wcześniej w tej dyskusji zabierałem głos, więc wiadomo, że moja wiedza ma podstawy nie teologiczne, a historyczne. Nie mniej posłużę się fragmentami z Ewangelii, tymi, które zostały uznane za autentyczne, a odnoszącymi się do rytualizmu. W jednym z nich Jezus poucza (piszę z pamięci): jeśli chcesz się modlić wejdź do izdebki swojej i módl się w ukryciu, a Bóg, który widzi, odda tobie. Natomiast w innym miejscu nauczania znajdziemy: nie stójcie na narożnikach synagog, aby was widziano.
To są wyraźne zasady, aby unikać działań publicznych, a przede wszystkim na pokaz.
Problemem u ludzi jest czasem przeogromny dysonans pomiędzy stosowanym rytualizmem religijnym, a faktycznymi uczynkami, które wcale nie wynikają z wiary i są z nią wręcz sprzeczne. Tak, jak sam zauważyłeś, że “prości ludzie dla rytuału są gotowi zabić”. A gdzie wtedy 5 przykazanie Dekalogu? A w zasadzie Ennealogu? Zrozumiałeś zatem, że sam rytualizm jest niczym, wobec złego czynu.
Gdy swego czasu “odkleiłem” sobie z czoła etykietę religijną, a pozostawiłem czystą wiarę, zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na życie i ludzi. Już nie w kategoriach: swój > obcy, ale wsłuchując się w język i porównując z czynami wychwytuję każdy fałsz, jeśli się pojawi.
To już było oczywiste dla Starożytnych Greków
Nie widzę żadnego dysonansu. Kościół przecież jawnie łamie przykazania, modli się do krzyża, na którym katowano Jezusa, wystawia wbrew przykazaniom obrazy i figurki, czci świętych, Marię itp. zatem wyznają jakąś swoją własną religię, opartą tylko w części na przykazaniach i Biblii. Należy też pamiętać, że sama biblia to tylko zbiór dzieł wybranych, wyedytowanych przez kolejne lata przez kolejnych ludzi. Różne religie, czerpią z niej własne pomysły na obrządki, wierzenia itp. i ja nie widzę w tym problemu.
Jeśli ktoś potrzebuje być pokropiony wodą i mu od tego lepiej, to czemu nie? Co mi to przeszkadza. Tak naprawdę, poza brakiem płacenia podatków nie widzę, żadnego problemu.
Pisałem początkowo o dysonansie na poziomie indywidualnym, ludzkim, pomiędzy deklaracjami wiary a konkretnymi działaniami, które niekiedy stoją w całkowitej sprzeczności z tymi deklaracjami. Jeżeli wiara człowieka (z jej normami etycznymi) i jego uczynki, także te, które są legitymizowane rytualizmem, nie stoją we wzajemnej sprzeczności, to oczywiście dysonansu nie ma.
Ale jeżeli chodzi o Kościół, to ja ten dysonans tym bardziej widzę i to ogromny, a konkretnie pomiędzy działaniami, a fundamentem etycznym. Zresztą Ty piszesz w zasadzie to samo. A jeden z problemów (ale jest ich więcej) tkwi w zafałszowaniu Dekalogu (dziesięciosłów), dlatego w poprzednim komentarzu nazwałem go Ennealogiem, czy dzięwięciosłowem. Drugie przykazanie Dekalogu w zostało ok. V w.n.e. wycięte, aby nie przeszkadzało rozwijać wszelakich kultów i czerpać korzyści, a poza tym indoktrynować wiernych. Aby ukryć ślady tej kastracji 2-go przykazania, dziesiąte podzielono na dwa i nadano im numery 9 i 10. Jest Dekalog, jest. Ale jaki?
Nie wiele można z tym zrobić, oprócz tego, że można być w zgodzie z własnym sumieniem. A każdy sam sobie wybiera swoją ścieżkę.
Ależ niema żadnego problemu. Po prostu kościół sobie akurat taką formę wybrał i mu pasuje, więc jaka to różnica? Równie dobrze, może napisać, nie kradnij i nie bij bliźniego, a przy wejściu do kościoła, postawić dwóch zakonników z pałami i tłuc każdego kto wchodzi i przetrząsać mu kieszenie. Skoro wyznawcom pasuje taka forma wiary, to niema jakiegokolwiek znaczenia. To jest wiara, tutaj nic nie musi być logiczne.
Na podstawie tego przykładu postrzegam Cię, że jesteś realistą. Niestety w wielu obszarach ludzkiego działania tak własnie jest, jak piszesz. Ja też jestem realistą, ale ja nie usprawiedliwiam i nie uznaję za normalkę rażącego łamania fundamentalnych norm moralnych, bo one dla wszystkich są te same. Dlatego nie religia z jej rytualizmem, czy wręcz jej brak (ateizm), jest dla mnie podstawą rozpoznania dobra i zła, a same uczynki. W obszarze norm moralnych nie ma czegoś takiego, jak “wolnoć, Tomku, w swoim domku”, choć akurat Fredro, pisząc ów znany wiersz, przestrzegał bardziej o prawdopodobieństwie odwetu. Nie jestem buddystą, ale najbliżej mi do ich filozofii pomagania potrzebującym i nie krzywdzenia nikogo. I chyba oni są przykładem jednostek, które najlepiej żyją w symbiozie z normami moralnymi.
Etyka to konstrukt ludzki. Być może jedynym miejsce we Wszechświecie, gdzie można odnaleźć jakieś odwołania do moralności, są wytwory niektórych ludzkich mózgów.
Zrozumiałem. Z tego wynika, że źródła norm moralnych nie dostrzegasz w czynniku, że tak powiem “pozaludzkim”. Na swój użytek oczywiście masz prawo tak uważać. Ale zwróciłeś uwagę na fakt, że będąc człowiekiem znalazłeś się w orbicie etyki. A ja dopowiem: czy chcesz, czy nie. Ale w aspekcie etyki to od Twojej jedynie wolnej woli zależy, co zrobisz za chwilę, jutro, czy za rok.
-
Zdefiniuj proszę, co rozumiesz jako “czynnik ludzki”?
-
Wolna wola - temat bardzo ciekawy i najwyraźniej to też wytwór ludzkiej wyobraźni. Jak wyjaśnić, że można przewidzieć, jaką człowiek podejmie decyzję 11 sekund przed tym, zanim ten człowiek świadomie o tym zadecyduje?
vide: https://www.nature.com/articles/s41598-019-39813-y