Serio, mam Ci coś odpisać? Z ciężkim sercem to zrobię, ale niech inni tego nie czytają, nie warto. To jest poniżej mojego poziomu jak trzeba z Tobą rozmawiać, więc niech potem ktoś usunie pierwszą połowę wiadomości dla dzieci. Inni mogą przejść od razu dalej, do części dla dorosłych. No ale zacząć trzeba, każdy człowiek jest ważny i każdemu trzeba poświęcić uwagę.
Zacznę od pozytywów, bo tak jest pedagogicznie, że czasem trzeba pochwalić
-Bardzo się cieszę, że starasz się udzielać w temacie. Zaobserwowałem, że starasz się wyłowić i wypunktować istotne dla siebie rzeczy. Dzięki temu można wydobyć z tematu najbardziej potrzebne informacje. Tak postępuje młodzież a nawet dorośli podczas nauki żeby zapamiętać to co najważniejsze. Punkcik dla Ciebie, za metody.
- Piękne wierszyki piszesz. Może czasem warto zrobić przerwę na jakieś rozluźnienie, odbiec na chwilę od tematu w szczególności gdy jest trudny. Tak się robi i jest to normalne. W przedszkolu dzieci mają leżakowanie a w szkole są przerwy, bo to jest potrzebne. Punkcik za harmonogram.
-Masz poczucie humoru. To ważna cecha u ludzi. Bardzo często spotykamy się w życiu ze smutnymi i przygnębiającymi sytuacjami, które niekorzystnie wpływają na nasze poczucie, postawę i generalnie zdrowie, a zdrowie jest bardzo ważne jak nie najważniejsze. Humor nadaje kolorytu oraz promień nadziei w ciężkich chwilach, dodaje sił gdy upadamy. Punkcik dla Ciebie za zdrowe podejście.
-Wnioskujesz. Jest to ważna czynność gdyż można coś wydobyć, coś uzyskać dla siebie i innych. Dostrzegamy to w szczególności gdy jesteśmy dorośli, że świat nam kiedyś przedstawiony nie jest faktycznym odzwierciedleniem tego z czym mamy się mierzyć w dorosłości. Umiejętność wnioskowania sprawia, że jesteśmy mądrzejsi o swoje własne przemyślenia zostawiając nam świat bardziej bliski i przyjazny. Ważne jest by czuć się swojo w każdej sytuacji, postępować mądrze zgodnie ze swoimi przemyśleniami oraz rozumieć świat na własne i innych potrzeby. Punkcik za chęć adaptacji.
-Starasz się poprawiać. Jest to cecha prawdziwego twardziela, który mimo wszystko się mierzy z faktem, że ludzie są nieidealni. Ludzie są nieidealni, ale to wcale nie znaczy, że nie mogą być lepsi. Człowiek mimo swojej słabości powinien nieustannie się rozwijać, doskonalić, piąć się w górę, bo gdy osiąga swoje małe cele to czuje się spełniony. Za to punkcik dla Ciebie, że starasz się pomóc ludziom się doskonalić.
-Starasz się używać trudnych słów. Kiedy tylko czytasz i myślisz, że tylko to rozumiesz i że już nic Cię tu nie czeka zawsze można na Ciebie liczyć i zabarwisz każdą wypowiedź w istny Transatlantyk który wprawi w zakłopotanie każdego emerytowanego profesora, który myśli że już nic go nie czeka. Tu jakaś alegoreza, tu jakaś synekdocha i od razu się ciekawiej wszystko czyta. Z czasem się przekonujemy, że słowa się czuje, a to jak czujemy wpływa na rozumienie, filozofię oraz to co z siebie dajemy. Punkcik za to, że starasz się dawać niebanalne rzeczy.
-Starasz się być precyzyjny. To jest też ważna cecha, w szczególności u specjalistów. Kiedy wykonujemy swój zawód z pasją robimy to z niezwykłą starannością żeby nasza praca dała nam satysfakcję. Dążymy do tego by uzyskać możliwie najlepszy efekt. Czasami jest to nawet niezbędna cecha. Chirurg musi być precyzyjny, bo w grę wchodzi ludzkie życie. Poliglota musi być precyzyjny, żeby ludzie go dobrze zrozumieli. Punkcik za profesjonalną komunikację.
-Wiedza. Zabłysnąłeś wiedzą z prawa podając dokładne artykuły i paragrafy. Wiedza ma to do siebie, ze nie wiadomo kiedy może się przydać, a nawet być potrzebna. Nie wiem czy jest adekwatna do tematu, ale czapki z głów za wiedzę z dziedziny prawa i znajomości kodeksów. Punkcik za orientacje i umiejętność kopiowania, bo takich znaków nie ma na klawiaturze.
I mogę tak chwalić Cię bez końca. Każdy człowiek zasługuje na pochwały, Ty też. Ludzie mają to do siebie, że chcą się pokazać czy coś wszystkim udowodnić. Ty to zrobiłeś i Cię rozumiemy i cenimy.
Powinienem dostać nagrodę za podejście do dzieci.
Dzieci dostały trochę uwagi, teraz przemówię, do dużych dzieci.
Próbując traktować Cię poważnie jak dorosłego człowieka jednak zostaję przy swoich wnioskach i wystarczyły mi cytaty które zrobiłeś, żeby Cię w miarę ocenić i co możesz wnieść do tematu.
W temacie jest “dochodzenie w sprawie” i nie jest napisane wprost czy było, jest, czy będzie, czy dosłownie, czy w przenośni, czy policja i sąd, czy ja się bawię i “dochodzę” do tego. Powiem tak: sprawa jest zgłoszona już na policję i jest… w toku… trwa proces… czynność… lub przystąpienie do rozpatrzenia o dalszym postępowaniu. Czego bym nie napisał wszystko brzmi odpowiednio, bo to policja, rozumiesz? W odpowiednich sytuacjach język różnie działa, a jak prawo to wyrazy już tak brzmią. Dochodzenie? Ja chcę dochodzenia i już, ale chodzi mniej więcej o to, że żeby doszło do “dochodzenia” musiałem właśnie tym listem przekonać policjanta, że ze względów technicznych jest możliwość do “dochodzenia” i może do niego przystąpić i chodzi o dosłowne znaczenie tych słów. A że może przystąpić do dochodzenia w każdej chwili temat zostaje jaki jest. Nie będę go zmieniał z czasem żeby Ci pasowało, bo od strony technicznej chcę, żeby link został ten sam, bo trochę osób to czyta, rozumiesz? Trudne? Wysoka inteligencja, co?
Prawa i artykułów nie znam, mówiłem o tym już, więc serio, fajnie, że coś tam rzuciłeś, ale jak sobie wpisałem w Google to mi wypisało Stalking. Raczej używam wyrazów języka polskiego, nie obcego, więc tylko kiwnę głową, uwierz na słowo…
Już mi się nie chce, ale muszę dalej…
Dalej mamy poetyckie wynurzenia nurka czy łodzi podwodnej czy płetwala błękitnego, odmianę przez przypadki jak w podstawówce, kilka trudnych słów niepasującymi do dzieci, ale jak kojarzą je od starszych to szpan jak nic, wożenie się na mieście, zimny łokieć czy jak tam się czujesz. Widzę trochę taki tag life i te klimaty. Chyba jesteś w formie z naciskiem na “formie”. No władasz ładnie, będzie z Ciebie pisarz dla rozgoryczonych życiem żądnych trudnych słów a ciągle czujących pociąg do słowa “beka”, nastolatków myślących, że jak napiszą trudne słowo to trzymają się powierzchni. Pierw trzeba trzymać się tematu synu a potem fantazja, abstrakcja i zabawa słowem, tańczące metafory. Teraz czytaj, bo to Twój podpunkt 1, resztę zrozumiesz jak dojrzejesz do tego, żeby WYPOWIADAĆ SIĘ NA TEMATY CYBER-PRZESTĘPCZOŚCI A NIE MOJEJ OSOBY.
Przepraszam, teraz będzie już dla dorosłych. Dzieciom trzeba poświęcać czas, bo tego potrzebują w wychowaniu, bo jak to tym zapomnimy to mają jeszcze większe skrzywienia.
Przedstawiłem Wam temat rzucając światło na sprawę, wypunktowałem czego ewentualnie bym oczekiwał od tego forum tematycznego w zakresie informatyki oraz fachowców/specjalistów z tej dziedziny. Zdezorientowany niektórymi wypowiedziami dzieci co myślą o słowach, które znalazły, skomentowały i się podnieciły chciałbym wrócić do tego co napisałem. Cytując samego siebie czuję się czasem jak w klasie specjalnej, ale wcześniej wypisałem tak:
1. Wymieniony problem podszywania się pod kogoś w internecie. Chcę byście razem ze mną przeszli przez tę sytuację, bo to jest problem z którym muszą się zmierzyć informatycy
2. Chcę byście skonfrontowali moje argumenty dotyczące przechowywania danych osobowych przez Facebooka (pod koniec wiadomości, w 4 podpunktach)
3. Ewentualnie rozważyć filozofię Facebooka - globalizm i centralizm
A więc punkt 1 jest zrealizowany w połowie. Wszyscy piszą czy przestępstwo jest poważne, bo w miarę powszechne i banalne w realizacji i czy ewentualnie policja się tym zajmie i ok, ale jesteśmy w połowie dlatego, że jest to zgłoszone i rozpatrywane. Policja się tym zajmie, ale są dwa problemy. Przejdźmy dalej.
Słowo “wizerunek” i rozważenie tego jako przestępstwa, bo użyto mojego imienia, nazwiska, miejscowości i rocznika, ale nie zdjęcia. Policjant mówił, że może nie doszło do naruszenia wizerunku, bo nie było zdjęcia. Przekonywałem, że moje imię i nazwisko to też mój wizerunek. Po powrocie do domu sprawdziłem w słowniku znaczenia tego słowa. Miałem rację, chodzi też o to czym dana osoba się reprezentuje. Podszywający reprezentując moje personalia przekonał moich przyjaciół, że to ja. Czyli imię i nazwisko powinno wystarczyć by udowodnić, że doszło do naruszenia mojego wizerunku (np. samym zaistnieniem konta pod moim nazwiskiem) i tym samym naruszenia prawa. Dlatego można pchać sprawę dalej.
Punkt 2. Dla informatyków. Policjant się zastanawiał czy po usunięciu konta Facebook wciąż może przekazać organom adres IP. Jak tylko zerkniecie do tego listu przekonacie się, że tak, udowodniłem to wymieniając 4 sposoby, jak w sposób techniczny takie dane pozyskać i gdzie ich szukać. I TO MACIE KOMENTOWAĆ, bo Facebook może odpowiedzieć, że nie ma technicznych możliwości co się równa z nieudolnością, kłamstwem, oszustwem i łamaniem prawa a nie jak kolega udowadniać, że zna trudne słowa o wątpliwym zastosowaniu gdy nie potrafi jeszcze czytać, a ja się tylko denerwuje, bo generalnie jestem informatykiem a nie nauczycielem czy jakimś pedagogiem, psychologiem dziecięcym…
RESZTA JEST DLA MYŚLICIELI, NIE DLA TECHNICZNYCH
Będzie trochę o filozofii, psychologii, psychiatrii, kognitywistyki i naukach społecznych…
Jeśli chcesz skomentować a nie opierasz się na niczym to nawet nie próbuj.
Będę sobie teraz pisał i pisał, bo najwięcej do tematu wnoszę jednak ja sam dla siebie, ale innych również zachęcam do lektury. Są to luźne przemyślenia, ale za to są czymś poparte.
No i 3. Filozofia to bardzo ciekawa dziedzina, ale bez odpowiedniego masztu łódź nie popłynie za daleko. Myślę, że tak jest z Facebookiem. Nie ujedzie za daleko z filozofią taką jaką ma, bo ludzie świadomie nie chcą jednej światowej władzy, a podświadomie sami się przyczyniają by ona była, i była ona globalna i centralna. Zastanówmy się, cały świat ma Facebooka - jest globalny i centralny, bez wątpienia - wszystko tam wrzucamy, nawet info o tym co jemy. Powierzamy też w te malutkie okienko rozmowy swoje relacje i uczucia a rezultacie efekt jest tak okrojony, że mamy pokolenie qwertynistów. Ja tego pojęcia nie wymyśliłem sam, dawno temu czytałem felieton opisujący ten termin, ale że odnosi się do sytuacji użyję go i wyjaśnię swoimi słowami tak jak to pamiętam i rozumiem. Przykładowo wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy przykład, ten użytkownik Madafacker którego muszę niańczyć.
Analiza sytuacji:
Jego temat nie obchodzi w ogóle, bo ma konto na Facebooku i nie ma problemu z tym, że ktoś się pod niego podszywa. Empirycznie nie doświadczył problemu, więc się nie wypowie na temat, ale że to przecież Madafacer, pewnie z buta coś powie. Mało tego, poczuł się dotknięty tym, że myślę inaczej niż on, bo ja nie mam fejsa, mam inne zdanie o tym portalu i raczej mamy odmienne problemy życiowe. Ale uznał temat i moje zdanie za atak jakbym chciał zniszczyć mu życie. Co robi, co wnosi? To co potrafi - słowa potrafi. Czepia się słów, tam bawi się słowami, wyposzczególnia słowa, udowadnia słowa, paragrafami nawiązuje do jednego słowa. Artysta słowa, rzeźbiarz werbalnych pomników i ultra-przymiotnikowy malarz cech nadzwyczajnych, a podstawowa wiedza z psychiatrii mówi, że euforia to też objaw strachu w różnych ważnych sprawach. No co no… chłopak się trochę boi, bo dla niego Facebook najwidoczniej musi być naprawdę ważny, bo jest to pewnie większy element jego życia. Broni się jak może i tylko słowa i euforia, słowa i euforia. No i niestety takie zachowanie mogę wzbudzać u większości osób na tym globie, zamiast racjonalnej, rzetelnej rozmowy na temat zwyczajnie wymieniając się argumentami i spostrzeżeniami jak to wygląda w rozmowie normalnych, zwykłych ludzi(nawet mających fejsa, ale mimo tego mogą też rozumieć moje obawy kulturowe i przesłanki ideologiczne. Tyle.)
Wniosek:
Nie możemy się dziwić, że tacy ludzie są, bo to pokolenie jest właśnie tak wychowane. Niby ok, bo ciągle pod okiem człowieka - mamy, ale od początku przed telewizorem i nie daj Boże tabletem. Wlepione w ekran, pierw widzi animacje jako tako układające się w miarę dojrzały sens z przekazem i miłą muzyczką. W telewizji przynajmniej jest jakaś selekcja, ale w internecie odstawiają często fuszerę i twierdzą, że to dla dzieci. No ale nieważne. Do rzeczy - przedszkole, szkoła i dostaje komputer. Umiejąc już czytać widzi tylko słowa, które się układają w ciąg i w zdania. Dla niektórych mało dla zmysłów, dla niektórych dużo dla wyobraźni. Też nieważne. Ważny jest pryzmat. W rozmowie: rozumie ludzi widząc symbole i na ich podstawie sobie wyobraża ich postawę, reakcję, zachowanie i potem ma taką świadomość. Nawet po odpowiedzi, to raczej jego własna wyobraźnia utwierdza go w pewnym przekonaniu. Teraz wstecz - inni piszą, on widzi słowa, jak je sobie wyobraża - tak je czuje. No i na tym nie koniec. Słowa mają wiele znaczeń/wyobrażeń/uczuć. To normalne. Z czasem to doświadczenie i intuicja sugeruje konkrety, ale… Zauważyliście, że czasem (nawet osoby dorosłe) nieznaną osobę w internecie postrzegamy za mądrzejszą i atrakcyjniejszą niż potem okazuje się w rzeczywistości? Na chłopski - boś żeś se nawyobrażał! A na moje to zdziwienie jest też skutkiem właśnie tego qwertynizmu przez postawienie urządzenia z klawiaturą qwerty między istotą rozumną a resztą świata. Chodzi właśnie o to odbieranie świata większą ilością zmysłów niż tylko wzrok, jak to jest w przypadku patrzenia w monitor. Nie powiem już o rozmowie przez internet. Ludzie nawet nie wiedzą, że w języku polskim się akcentuje na przedostatnią sylabę, bo tego nie uczą w szkole, a zapierdzielają na klawiaturze, że aż ciężko uwierzyć. Do tego spędzają pewnie najwięcej czasu przy komputerze, uważają, że wszystko można znaleźć w internecie, przyjaciół mają w internecie, kulturę w głośnikach i monitorze. Cóż takie to jest to pokolenie. Jakie to ma skutki? W konfrontacji prawda jest tylko jedna dla wszystkich, bezpośrednia i nie wyobrażamy sobie jej, bo jej nie widzimy tylko od razu wiemy, rozumiemy i czujemy na raz w jednym momencie stojącą przed nami. Słowa nie mają już wielu znaczeń, bo odbieramy wszystkimi zmysłami i wiemy dokładniej co ktoś chce powiedzieć, ile dla niego to znaczy gdy krzyczy a nie używa wykrzyknika. Rzeczywistość dla mózgu jest odbierana mocniej niż w cichym pokoju przy laptopiku.
Np. na przykładzie problemów z czytaniem kolegi - gdy wypowiedziałbym “dochodzenia”, ale zaakcentowałbym istotniejszy według mnie wyraz. Kolega by zrozumiał słowo “dochodzenia” już bez problemu i zbędnego komentarza i by się raczej skupił na tym drugim wyrazie, mocniejszym, bo przekaz byłby niepodważalny. Ma to znaczenie, bo rozmowy w rzeczywistości bez pośrednictwa wszelkiej technologii są zwyczajnie inaczej odbierane. Mało tego, w rzeczywistości można więcej: zmieniać natężenie głosu, akcentować/zmieniać artykulacje, odpowiednio wymówić, przy tym używać mowy ciała w postaci gestykulacji czy chociażby nawet niekontrolowanych ruchów, które również w pewien sposób odbieramy. Moim zdaniem normalne, prawidłowe, zdrowe i priorytetowe w sposobie pod względem komunikacji międzyludzkiej, chociaż inni myślą inaczej. Są ludzie i jest ich coraz więcej z różnych przyczyn - doświadczeń lub wieku, którzy myślą, że przed komputerem są kimś, bo mają czas na przemyślenie i napisanie i wszystko brzmi lepiej niż w rzeczywistości. No właśnie, brzmi… Ale ego z wyobraźnią są napompowane. Jak wyjdą z domu i wypowiedzą to samo to są jak takie małe dzieci, które dopiero zaczynają mówić… Dlatego kiedy coś czytasz w główce nie mów “jak to brzmi”, bo nie ma drgania. Mów “jak to odbierasz”. Bardziej prawidłowo. Dlatego qwertynizm to upośledzone klawiaturą społeczeństwo. Gdy stawiasz słowo pisane już za normę i wybierasz tę drogę, bo jest dla Ciebie łatwiejsza, a nie potrafisz zwyczajnie, normalnie po ludzku porozmawiać - jesteś już upośledzony. Ale spokojnie, mówię o tz. qwertyniźmie a nie Facebooku, chociaż jak się domyślacie, jest to troszkę powiązane.
Internet generalnie powstał przez naukowców dla naukowców by współpracować. Takie były początki. Początki zawsze najlepsze (no prawie, bo pierwsze komputery IBM zostały sprzedane Niemcom, którzy użyli je do spisywania ludności żydowskiej co w rezultacie wiecie czym się skończyło). Później został rozpowszechniony miał również inne zastosowania. Ostatecznie został sprzedany przeciętnemu Kowalskiemu, zwykłemu obywatelowi, który wcale nie musi być naukowcem, żołnierzem czy urzędnikiem by z niego korzystać. Był DOS, edytory tekstu, obsługa drukarek, nawet gry itd. ale przede wszystkim internetowy protokół TCP IP, e-mail i np. IRC. No i zwykli ludzie sobie zaczęli gadać. Później wszystko poszło jeszcze bardziej do przodu, obraz dostał kolory a aplikacje i gry były coraz bardziej zaawansowane. Powstało w końcu polskie GG. Wiele osób to pamięta, bo większość od tego zaczynała sobie GGadać. Większe portale miały swoje czaty tematyczne lub regionalne i ludzie mieli od czego zacząć rozmowę gdy pisali z nudów dla rozrywki. Takim pierwszym bardziej popularnym portalem społecznościowym w Polsce była każdemu znana Nasza Klasa. Miała ona filozofię zjednoczyć uczniów szkół i klas by rozmawiali i utrzymywali kontakt nawet po ukończeniu szkoły. Nawet ludzie którzy już dawno temu skończyli szkołę mogli utworzyć klasę i czekać aż ktoś się dowie o NK i odnajdzie swoją klasę i starych znajomych. Miało to sens, który raczej jest typowy dla filozofii. Facebook powstał, żeby zrzeszał ludzi i żeby mogli ze sobą porozmawiać. Nie wiem, nie pamiętam jaki był jego fenomen i w gruncie rzeczy czym wyróżniała się tak naprawdę jego filozofia. Sądząc po nazwie - wrzucasz swoje zdjęcie oraz dane i masz konto i se gadasz z całym światem, bo od samego początku był globalny. Początki zawsze dobre. Sam miałem konto jak dopiero się pojawił. Później użytkowników było coraz więcej i więcej. Usunąłem gdy czytałem coraz głupsze rzeczy, więc uznałem go za śmietnik. Idziemy dalej. Przestał zrzeszać. Człowiek już przestał się cieszyć, że kogoś znalazł na fejsie. Teraz ludzie uznają za pewnik, że każdy na tym fejsie jest, ma konto, znajdzie i napisze. Ludzie mówią mi: znajdę cie na fejsie to pogadamy. Mówię, że nie mam fejsa. Wiecie jak się ciekawie wtedy zachowują? Jest taki zong! Słońce zachodzi, ziemia się zapada, możliwości ich drugiego, równoległego, równoważnego, wirtualnego świata przepadają w tej sytuacji. Robi się nieswojo jakby całkiem logiczne i jasne było to, że użytkownik fejsa = homo sapiens sapiens. No i co dalej? Oni już wtedy wiedzą, że lista ostatnich rozmów( osób niczym spraw i priorytetów) się nie wyświetlą jak to są do tego przyzwyczajeni, muszą znaleźć inną sposobność i muszą o wszystkim sami pamiętać. Data urodzin czy poczucie ich obecności się nie wyświetli na tablicy. Co dalej? Nie no są dzielni, myślą, że jeszcze potrafią, mówią - odezwą się. Jasne. Jak się nie przypomnisz to się nie odezwą. Połowa ich umysłu to Facebook. To są ludzie, którzy budzą się rano i wiedzą, że muszą wstać i zjeść. Resztę im się wyświetli na Facebooku. Urodziny, wydarzenia, zadania domowe do spisania. Przywykli do tego i bez niego nie potrafią normalnie funkcjonować. Przykładowo być uczniem bez Facebooka? Niemożliwe…
Facebook to dla mnie tylko portal dla ludzi, trochę kodu, ale moim zdaniem tylko ci qwertyniści uznają go za niezbędnego, potrzebnego, sprawozdawczego, drugiego świata, gdzie znajdziesz już wszystko czego potrzebujesz by żyć i funkcjonować w społeczeństwie. Wydarzenia, koncerty, konkursy, gry, nowości, programy, ludzie, zdjęcia, filmy, polityka - wszystko w jednym miejscu, a to jest centralizm. No i musisz go mieć, bez niego nie wiesz nic, nie istniejesz, nie żyjesz. Zostaje do omówienia jeszcze pojęcie takie jak globalizm. Przykładowo - kiedyś nie było internetu i słowo “granice” wiązało się z innymi problemami jak dzisiaj. Granice były przede wszystkim terytorialne a świat wydawał wielki jak sama niewiedza. Podróże były wyprawami na zupełnie inne światy gdzie nie wiesz czego się spodziewać. Widząc człowieka wiedziałeś, że liczy się tylko tu i teraz. Ludzie wymagali od siebie wtedy nieco więcej. Przykładowo widząc podobającą się dziewczynę przechodzącą na ulicy trzeba było działać od razu, bo mogłeś jej już więcej nie zobaczyć. Jeżeli nie od razu to chociaż jakieś podchody się robiło, bo nie było fejsa by tak o se napisać do niej. Granice były też językowe. Trzeba było się uczyć języków, żeby funkcjonować normalnie w społeczeństwie w innym kraju i nie zwariować z samotności. No ale jak Ci się udało to byłeś kimś. Nieliczni znali esperanto który też z założenia miał być taki jakiś globalny, wszędzie i dla wszystkich. Ostatecznie się nie przyjął. Teraz to nie jest już taki problem. Prąd trójfazowy, internet i samolot zmieniły świat, zmieniły wszystko, samego człowieka również. Dzisiaj ludzie uważają, że “znać” świat to też na mapach Googla i to im starczy, że ciekawość świata zaspokaja przykładowo te kilka zdjęć pokazujących historyczne miejsca, chociaż tam nie byli. Po co? Przecież grają w Tibię i są na Securze czy jak to się tam pisze. A językiem międzynarodowym stał się angielski i już chyba wszędzie możesz rozmawiać w tym języku i się z każdym na świecie dogadasz. Ludzie będąc gdzie indziej już nie wariują, bo mogą usiąść przed komputer i porozmawiać z kim chcą przez internet, zresztą jak robili to wcześniej. A relacje? Nie wiem czy pisaliście kiedyś listy na pachnącej papeterii i czy pamiętacie smak tego oczekiwania na listonosza z odpowiedzią od ukochanej. Mi to było dane i wspominam te piękne chwile. Podzielę się. Czekało się dniami i trzeba było być cierpliwym. Jak się już dostało i przeczytało, to musiałeś się postarać z odpowiedzią, żeby nie było żadnych skreśleń, musiało być czysto i tylko istotne ważne zdania. Czasem się musiało przepisywać drugi raz, bo się popełniło jeden błąd ortograficzny. Teraz wszystko trafia wszędzie z prędkością światłowodu prosto do telefonu adresata. Czeka się dosłownie chwilkę, bo odpowiedzieć można zawsze i wszędzie, nawet w szkole na lekcji. Błędy są poprawiane oczywiście automatycznie. Nie daj Boże jak nie odpisze od razu. Foch. Wszystko jest teraz proste i nie wymaga od Ciebie prawie niczego. Dopowiedzmy, że wszędzie jest to samo i wszędzie jest McDonalds i Starbucks. Taki jest globalizm, ale do rzeczy. Poruszmy wolność słowa. Nie dość, że możemy mówić prawie wszystko co nam się podoba wszędzie i prawie każdemu to jeszcze tak przez to się nam namieszało, że już sami jesteśmy jak takie komputery i kompresujemy słowa, skracamy, prościej jest się nie wysilać przecież. Trochę jak różnica między angielskim a amerykańskim. Na szczęście Anglicy wciąż trzymają fason. Dlaczego tak jest? Słowa już nie dojrzewają w nas przez czas niczym owoce, czasem nawet latami czekaliśmy by coś wyznać codziennie o tym myśląc jak coś wyznać. Teraz każdy z nas z racji samych możliwości może wszystko charnąć od razu jak jakąś melę na ziemię co im leży na wątrobie nie zastanawiając się przez chwilę. Po chwili i tak zapomni i idzie dalej. Filozofia dzisiaj stała się tak bardzo prosta jak same rozmowy z ludźmi. Spójrzcie chociażby na ten temat i co tu ludzie piszą na tym forum. Może wykuli trudne słowo a i tak bezsensu. Najlepszy jest powszechny tik, łapania telefonu gdy ktoś się denerwuje. XXI wiek. Obowiązki? Trzeba tylko mieć telefon z internetem i oczywiście tego fejsa na pokładzie, który jest tworem globalizmu i dla niego, jego narzędziem władania wszelkiej informacji i ogólnego przekazu. Ludzkie myślenie się zmieniło przez korzystanie z technologii. Człowiek myśli prościej i szybciej. Wyobrażenie o świecie jest wymiarów już ekranu, więc ciężko oderwać wzrok i zwrócić uwagę na to co niby jest najważniejsze - człowiek. Podróżując autobusem do szkoły zawsze ustępowałem miejsca i zagadywałem dziewczyny. Cały autobus i tak miał głowę w telefonie, w fejsie. Wartości się zmieniły. Kiedyś świeckim rozumieniem kierowaliśmy wszystko do Boga jako osoby, teraz kierujemy wszystko do fejsa jako mózgu świata. Kiedyś ceniliśmy mądrość i dojrzałość , dzisiaj najbardziej pożądana jest jednak inteligencja. Byle było szybko i śmiesznie. Coś jak programy TVN, to się dzisiaj sprzedaje. Gratis dorzucą grę na niskich instynktach z przejmującą muzyczką w tle i ludzie uważają to za najlepszą telewizję. Sami nie wiedzą dlaczego. Zwyczajnie jest przepełniona metodami, żeby nawet zwierzęta to oglądały. (wciąż piszę o globalizmie jak co, TVN nie jest polski). Ale tak jak Facebooka to też ludzie łyknęli. Czas już inaczej biegnie. Dzięki synchronizacji zegarów atomowych z naszymi urządzeniami jesteśmy punktualni co do minuty… i się nie spóźniamy na autobusy.
Mogę tak bez końca. ale… już mi się nie chce. Dopowiem coś tylko:
Trzeba poruszyć jedną istotną rzecz, bo jest ona ważna a zalicza się do pozytywnych. Dzięki swobodnemu przepływowi informacji poprawiło się poczucie większego bezpieczeństwa na świecie. Z jednej strony każdy może zawiadomić świat, że coś się dzieje, ale z drugiej nie można usunąć konta na Facebooku, bo tak jest to przewidziane. Tak dzisiaj wygląda ta władza światowa. Jesteście jej użytkownikami, jesteście już od niej uzależnieni i nie możecie z tym nic zrobić.
Teraz trochę rozrywki. Kolega rzucił wierszyk, więc i ja też coś wymyślę, ale nie wiem czy śmieszny i czy się będą wszyscy śmiać z niego śmiać. Ja już się śmieję z ludzkiej głupoty. Trochę na temat, trochę w odpowiedniej “formie”, żeby koledze się też spodobał, ale tak po mojemu - z sensem. Nie że poeta, nie że raper… zrobię to typowo jak informatyk i zaraz zaprogramuję jakieś komputerki…
Informacja - to Wasza władza, Wasza karma, Wasze poczucie , Wasz dom i bliscy, zapisana Wasza przeszłość, zgromadzony zwykły ludzki sentyment, oraz iluzja, że macie dowód szczęścia. A Wasza teraźniejszość codziennie nieustannie powracająca znów do teraźniejszości i naiwnie przyciągana przez przyszłość nadzieją na nowy kolejny cel, choć po jego osiągnięciu znów okazuje się tylko powracającą monotonią. Głód ciekawości to Wasza droga, nie do przejścia a do przewertowania, łatwa i prosta, więc jednogłośnie przez wszystkich wybrana, jedna i ta sama, pewna, bo przewidywalna, zwyczajna, bo odgadniona. Dlatego wciąż wierzycie głupio w przeznaczenie, bo w rezultacie macie tylko wynik wyszukania, po ludzku do pojęcia, więc nieboski i nieszczęśliwy.
Globalna baza danych ludności świata i globalna świadomość gdzie ścieżki centralizmu informacji wiodącej grają Waszymi duszami jak pionkami na planszy wolnej woli i przekupieni iluzją poczucia kontroli nad sobą samymi myśląc, że jest inaczej oraz zaślepieni obietnicą władzy przez wpływy dano Wam uzyskać tę pożądaną możliwość, jednak dowiedzieliście się, że to już nie ci sami Wy i nie ta sama plansza. Pozostała tylko ta sama obietnica i wciąż te same warunki i możliwość, która jednak straciła swoje pierwotne znaczenie przez odwiecznie przemiany, które są jedną z prawd o świecie, nie o grze. Nie odcięto Wam drogi ucieczki, bo nie można uciec od świata. Pojęliście swój błąd, ale ciągle jesteście tylko w tej grze i macie tylko tę swoją obiecaną możliwość - grać lub nie grać. Czego byście nie wybrali to już nie ta sama gra i nie ten sam świat. Gdy wybierzecie grę pozostaniecie w niej ze świadomością, że to tylko gra i nie zaznacie smaku prawdziwej wygranej. Gdy wybierzecie świat pozostaniecie jednak w świadomości, że to też już nie jest dla Was ten sam świat jak wtedy gdy mieliście wybór, bo przemiany te dokonały się już bez Waszego udziału, dlatego pozostaje Wam tylko wolna wola, nie to co oferowała gra. Oszukano Was jak byliście jeszcze naiwni i świat to tylko rozumie. Teraz znów macie wybór i wolną wolę, ale świat to nie gra, żeby dostawać kolejną szansę, więc znów jesteście naiwni, bo gra znów Wam obiecała możliwość kontroli i władzy nad sobą oraz wpływów czego nie gwarantuje świat nawet jeśli to tylko gra i jej świadomość. Pogubiliście się? A przecież Was uprzedzano na początku… Globalna świadomość, która jest nie do pojęcia i centralizm, gdzie wszystko wciąż się sprowadza do jednego. Informacja to Wasza władza, albo ją dostaniesz i wiesz czy świat czy gra, albo nie dostaniesz i wciąż masz wolną wolę i wybór.
Dobre Programy, co?
śmieszne?