Jak tak czytam to co napisałeś, to aż mi się Ciebie żal robi. Jest to typowe tłumaczenie lenia i nieuka. Skończyłem 18 lat edukacji i jakoś dawałem sobie radę. Podstawówka i gimnazjum były na tyle “lajtowe”, że miałem czas na odrobienie prac domowych, na grę w piłkę z kolegami z klasy, na naukę gry w tenisa czy na rozwijanie ówczesnego zainteresowania jakim była gra na fortepianie. Ok - wiedzę przyswajałem z dużą łatwością, ale osoby mniej pojętne zawsze mogły na mnie liczyć i jeśli koledzy/koleżanki z klasy potrzebowały pomocy zawsze miałem dla nich czas.
W technikum prace domowe zajmowały mi o wiele więcej czasu, bo oprócz standardowej nauki doszły jeszcze laboratoria, z których trzeba było robić sprawozdania. Mimo to miałem czas jeździć do dziewczyny, która mieszkała 200km ode mnie. Z racji odległości jeździłem do niej pociągiem, a czas spędzany w podróży przeznaczałem na naukę. Poza tym znalazł się jeszcze czas na chodzenie na basen, lodowisko, czy na grę w siatkówkę ze znajomymi.
Przyszły studia, a w raz z nimi czasu tyle, że nie było co z nim robić. Było to jednak złudzenie, bo koniec końców z czasem okazało się, że żeby się utrzymać na uczelni trzeba spędzić sporo czasu na samodzielnej nauce.
To, że uważasz, że nie masz czasu na “swoje życie” świadczy tylko o tym, że:
-
nie potrafisz zorganizować sobie czasu,
-
nie potrafisz pomyśleć logicznie i zorganizować odrabiania prac domowych w grupie,
-
jesteś po prostu leniem.
Skoro nie umiały, to też ich wina. Jeśli nie rozumie się co nauczyciel mówi na lekcji, to się to od razu zgłasza i prosi o ponowne wytłumaczenie. Jeśli mimo tego się nie rozumie, to co stoi na przeszkodzie, żeby poprosić kolegę, który pojął tą wiedzę o pomoc?
Poza tym:
-
dla nauczyciela sprawdzanie prac domowych to nadgodziny, za które nie dostają wynagrodzenia.
-
definicja pracy domowej jest w 100% trafna i w pełni oddaje sens
-
za naukę nie dostajesz wynagrodzenia? Bzdura! Dostajesz wiedzę, a jest ona o wiele cenniejsza niż jakieś tam pieniądze. Za pieniądze wiedzy nie posiądziesz, ale mając odpowiednią wiedzę - zarobisz.
Tak więc nie zwalaj winy na brak czasu na system edukacji, ale spójrz na siebie i z ręką na sercu odpowiedz sobie na pytanie - w jakim stopniu wykorzystujesz czas po lekcjach?
Jeśli chodzi o system edukacji, to jedyne co bym zmienił to zlikwidowałbym lekcje religii. Po co one? Żeby uczyć młodzież zdrowasiek? Skoro dziecko rodzi się w rodzinie katolickiej, to obowiązkiem rodziców jest dbanie o to, żeby dziecko wyznawało tą samą wiarę. Nie wiem kto wpadł u nas na pomysł, żeby przerzucić ten obowiązek na szkołę.
A jeśli już lekcje religii musiałyby być, to całkowicie zmieniłbym program tego przedmiotu. Traktowałby on o każdej religii - o ich historii, o podstawach, o celach i założeniach, a także o świętach i zwyczajach.