Prace domowe

Znalazłem na wikipedi ostatnio przez przypadek 2 definicje.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Praca_domowa

http://pl.wikipedia.org/wiki/Roboty_przymusowe

Fragment 1 def.:

Fragment 2 def.:

Która definicja według was bardziej opisuje prace domowe zadawane w szkole ?

Według mnie definicja numer 2 :wink:

Nauczyciel też ma prace domowe :wink:

No nie wiem, w ogóle nie powinno być czegoś takiego jak praca domowa :slight_smile:

W domu odpoczywasz. To, czy pracujesz to twoja sprawa. Ogólnie powinno się to robić w pracy / szkole.

Z tym że jemu za to płacą.

A uczniom narzucają sposób spędzania czasu po szkole.

No i co do 1 definicji to całkowicie mija się z prawdą, teraz chodzę do zawódwki to mam troche bardziej lajtowo, ale jak chodziłem do gimnazjum to tragedia, 8 godzin w szkole, z każdego przedmiotu po 3 zadania.

Znam dużo osób które całkowicie nie umiały tych zadań rozwiązać, dostawały tylko 1,i przez to miały bardzo słabe stopnie.

Ja w sumie też nie miałem super stopni i też głównie za to, ale nawet się nie zabierałem za odrabianie lekcji, w końcu miałem też swoje życie, i co mi ktoś będzie kazał robić tego czego nie chce :wink:

Kolega chyba nie wie o czym pisze :slight_smile:

Nauczyciel dostaję wypłatę tylko i wyłącznie za liczbę określonych w umowie godzin pracy w szkole. Może też coś dostać za prowadzenie dodatkowych zajęć w ramach jakiegoś projektu (wtedy sponsoruje np. miasto czy UE).

Za pozostałe dodatkowe zajęcia, zajęcia wyrównawcze, zajęcia dla maturzystów czy pracę w domu nauczyciel może mieć najwyżej satysfakcję.

Powodzenia w szukaniu pracy :slight_smile:

Prace domowe(szkolne) to jakby zwyczaj czy tradycja nauczycieli. Po prostu jest bo jest. Nie ma paragrafu, w którym pisze że trzeba je odrabiać. :stuck_out_tongue:

Nie długo kończę szkołę zawodową, jako stolarz.

I jestem pewien że zarobie więcej niż nie jeden magister ;p

Wiem o tym, wziełeś to wszystko za bardzo dosłownie.

Nauczyciele sami świadomie wybrali sobie zawód, wiedząc co ich czeka. Uczeń nie dość że musi przymusowo spędzac czas w szkole, to czas który spędza w domu musi przeznaczyć na zajęcia związane ze szkołą.

Nauczyciele nawet nie dostają pieniędzy za nauczania indywidualne :-o Jedna nauczycielka musiała siedzieć dodatkowe 4h w szkole przez nauczanie ind. Jednego dnia lekcje miała od 7 do 15 :slight_smile:

Jacy biedni nauczyciele… To chyba świadomie wybierali zawód wiedząc co ich czeka. Ktoś im kazał być nauczycielem ?

A mi uczniem kazały być paragrafy.

Ale w statucie szkoły może być zapisane że możesz być odpowiednio oceniony za prace domowe :stuck_out_tongue: więc robić nie musisz nikt Cię nie zmusza ale oceniony możesz zostać :smiley:

Dodane 27.09.2011 (Wt) 20:18

Nie długo kończę szkołę zawodową, jako stolarz.

I jestem pewien że zarobie więcej niż nie jeden magister ;p

Żebyś się nie zdziwił jak cię nie wezmą po zawodówce nawet jak pracownik fizyczny…

Dodane 27.09.2011 (Wt) 20:19

No troszkę w tym mało prawdy bo często nauczyciel musi takimi zajęciami “dorobić” sobie godziny do pełnego etatu

Jak tak czytam to co napisałeś, to aż mi się Ciebie żal robi. Jest to typowe tłumaczenie lenia i nieuka. Skończyłem 18 lat edukacji i jakoś dawałem sobie radę. Podstawówka i gimnazjum były na tyle “lajtowe”, że miałem czas na odrobienie prac domowych, na grę w piłkę z kolegami z klasy, na naukę gry w tenisa czy na rozwijanie ówczesnego zainteresowania jakim była gra na fortepianie. Ok - wiedzę przyswajałem z dużą łatwością, ale osoby mniej pojętne zawsze mogły na mnie liczyć i jeśli koledzy/koleżanki z klasy potrzebowały pomocy zawsze miałem dla nich czas.

W technikum prace domowe zajmowały mi o wiele więcej czasu, bo oprócz standardowej nauki doszły jeszcze laboratoria, z których trzeba było robić sprawozdania. Mimo to miałem czas jeździć do dziewczyny, która mieszkała 200km ode mnie. Z racji odległości jeździłem do niej pociągiem, a czas spędzany w podróży przeznaczałem na naukę. Poza tym znalazł się jeszcze czas na chodzenie na basen, lodowisko, czy na grę w siatkówkę ze znajomymi.

Przyszły studia, a w raz z nimi czasu tyle, że nie było co z nim robić. Było to jednak złudzenie, bo koniec końców z czasem okazało się, że żeby się utrzymać na uczelni trzeba spędzić sporo czasu na samodzielnej nauce.

To, że uważasz, że nie masz czasu na “swoje życie” świadczy tylko o tym, że:

  • nie potrafisz zorganizować sobie czasu,

  • nie potrafisz pomyśleć logicznie i zorganizować odrabiania prac domowych w grupie,

  • jesteś po prostu leniem.

Skoro nie umiały, to też ich wina. Jeśli nie rozumie się co nauczyciel mówi na lekcji, to się to od razu zgłasza i prosi o ponowne wytłumaczenie. Jeśli mimo tego się nie rozumie, to co stoi na przeszkodzie, żeby poprosić kolegę, który pojął tą wiedzę o pomoc?

Poza tym:

  • dla nauczyciela sprawdzanie prac domowych to nadgodziny, za które nie dostają wynagrodzenia.

  • definicja pracy domowej jest w 100% trafna i w pełni oddaje sens

  • za naukę nie dostajesz wynagrodzenia? Bzdura! Dostajesz wiedzę, a jest ona o wiele cenniejsza niż jakieś tam pieniądze. Za pieniądze wiedzy nie posiądziesz, ale mając odpowiednią wiedzę - zarobisz.

Tak więc nie zwalaj winy na brak czasu na system edukacji, ale spójrz na siebie i z ręką na sercu odpowiedz sobie na pytanie - w jakim stopniu wykorzystujesz czas po lekcjach?

Jeśli chodzi o system edukacji, to jedyne co bym zmienił to zlikwidowałbym lekcje religii. Po co one? Żeby uczyć młodzież zdrowasiek? Skoro dziecko rodzi się w rodzinie katolickiej, to obowiązkiem rodziców jest dbanie o to, żeby dziecko wyznawało tą samą wiarę. Nie wiem kto wpadł u nas na pomysł, żeby przerzucić ten obowiązek na szkołę.

A jeśli już lekcje religii musiałyby być, to całkowicie zmieniłbym program tego przedmiotu. Traktowałby on o każdej religii - o ich historii, o podstawach, o celach i założeniach, a także o świętach i zwyczajach.

kamil_w:

Albo chodziłeś do szkoły 20 lat temu, albo chodziłeś do jakiejś nie wiadomo jakiej szkoły która różni się od reali.

Bo to co piszesz jest po prostu nei zgodne z dzisiejszymi standardami że tak napsize.

I nie jestem typowym leniem, bo już kończe szkołe. Pisze w imieniu innych :wink:

Co do organizacji czasu o której napsiałeś to powiedzmy że gimnazjalista ma 8 godzin dziennie.

To jest z każdego przedmiotu po około 3 zadania, nie licząc wf czyli 7*3=21 czyli 21 zadań masz odrobić, no i nie wiem jak ty miszczu to robiłeś ale uczniom na ogół zchodzi się 15 minut na jedno zadanie.

Można to oczywiście odwalić w 5 minut każde zadanko, no ale wtedy oczywiście za mało itp.

I żeby kolega go wyśmiał ? Powiedział ze nei ma czasu ?

Widać słabo znasz polskie szkoły, i polską młodzież.

A ja akurat religie bym zostawił, na religi nie tlyko uczysz się “zdrowasiek” ale też ogólnie zachowania,postępowania, przygotowanie do bierzmowania,itp

Jeśli się nie podoba to jazda ze szkoły, szkoła średnia nie jest obowiązkowa.

Co do prac domowych po chodzi po prostu o utrwalanie wiedzy. Prawda jest taka że na lekcji jednym uchem wpada drugim wypada to co nauczyciel mówi, więc są zadania domowe aby jednak uczeń trochę tym tematem który był opracowywany się zainteresował i poświęcił mu kilka chwil.

Tak się składa, że mam 25 lat i edukację kończę w tym roku. Przez 4 lata studiów udzielałem korepetycji z kilku przedmiotów z zakresu gimnazjum i liceum i znam obecne realia. Najbardziej jestem dumny z jednego z moich ostatnich podopiecznych. Gdy zaczynałem udzielać mu korepetycji matematyka była dla niego magią, a pod koniec roku sam pomagał kolegom z klasy. Tak więc jeśli się tylko chce lub znajdzie się osoba, która pomoże - to się da.

Fajnych masz kolegów. Na Twoim miejscu zmienił bym towarzystwo.

A później to jak to się mówi tylko do łopaty, i żadnych perspektyw życiowych …

Poza tym mi chodzi głównie o gminazjalistów, ja sam już nie mam prawie nic zadawane, prawie same praktyki mam.

Ja nigdy kolegów nie prosiłem o pomoc, ale kilka znajomych podjęło te desperackie kroki.

Kończę teraz szkołe zawodową, byłem już łącznie od początku edukacji w 4 szkołach, i wszędzie podobnie.

Może jesteś jednym z nie licznych którzy trafili na przyjemne towarzystwo.

Kościół katolicki nigdy na to nie pozwoli.

Ja bym zreformował wszystko.

Przez całe gimnazjum i liceum fizyka i chemia to wyłącznie rąbanie zadań. Szkoły wydają kupę forsy na odczynniki i sprzęty, które bywają nie używane nawet -dzieścia lat, bo nauczyciel woli zadanka a potem się dziwią, że tylko jednostki lubią te przedmioty.

Zauważ, że “szkolne doświadczenie” czerpałem nie tylko poprzez własną drogę przez edukację, ale również innych osób - moich uczniów. Prowadząc korepetycję mam jedną twardą zasadę - zadaję powiedzmy 10 zadań do rozwiązania samemu. Jeśli przychodzę na następną lekcję i uczeń nie zrobił tych zadań (albo przynajmniej nie ma dowodów, że próbował) dostaje na następny tydzień 2 razy tyle zadań. Metoda dość brutalna, ale skuteczna. Uczniowie pilnowali się i robili zadania, bo wiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na nieodrobienie pracy domowej. Na koniec często słyszałem słowa podziękowania oraz wyrazy sympatii i poszanowania. Właśnie dla takich momentów nauczyciel zostaje nauczycielem.

A no i co do religi to nikt ci nie kazał chodzić na religie. Nie ma takiego przymusu, wypisujesz się i już.

Ja kończę ti w tym roku, na naukę poświęcam 5min przerwy przed lekcją (ale tylko w wypadku sprawdzianu / kartkówki) i jakoś żyję, zadanie odrabiam na bieżąco (lekcja po tej na której mi je zadali/lekcja przed tą na której je sprawdzą) jakoś żyję i nie narzekam. Straszny ze mnie nierób, nic się nie uczę i jakoś żyję bez żadnych pał :slight_smile:

Co do tego towarzystwa niestety teraz takie są realia, są od tego wyjątki etc zależy jak trafisz :slight_smile:

Sam chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo bredzisz. Chodzić na lekcji owszem - nie trzeba, ale jeśli nie chodzisz na religię, to zgodnie z prawem masz obowiązek uczęszczania na lekcje etyki.

To kim jesteś nie powinno zależeć od towarzystwa, ale towarzystwo powinno zależeć od tego, kim ty jesteś. Pamiętaj, że ty też do tego towarzystwa należysz i decydujesz o tym, jakie to towarzystwo jest i jak jest ono postrzegane.