Technikum informatyczne vs Liceum informatyczne

Na razie umiem rzeczy tego typu, np. dzisiaj koledze nie chciała się uruchomić gra więc rozwiązałem mu problem przez doinstalowanie bibliotek DX9. HTML znam nieco. Programowanie bym chciał, ale jak wspominałem sam nie potrafię się zbytnio uczyć.

Nie ma HTML-a bez CSS :slight_smile:

Doinstalowanie bibliotek DX9 to nic specjalnego, coś co “każdy potrafi”. To nie jest coś, czym można się zawodowo zajmować (no dobra, można, ale do tego raczej nie potrzeba żadnej szkoły).

Ale możesz iść w stronę administracji systemami i sieci komputerowych.

Taaa, pewnie. Gdyby tak było to nie płakał bym po latach że zachciało mi się na 3 roku TM przenieść pupsko do LT. Wie kolega ile razy w życiu usłyszałem że Liceum to nie szkoła? he he ale o tym tylko ja sam wiem.

Licea Techniczne wprowadzono stosunkowo niedawno. Technikum istniało zawsze. Liceum Techniczne o profilu np. informatycznym gdzie na 3 i 4 roku nadal wkuwasz biologię i inne. Porówna kolega liczbę godzin nauki w 4 klasie LT a TM jeśli chodzi o przedmioty czysto zawodowe. Po co mi kurdę łacina i inne bezdety gdy chcę zostać programistą?
Nauczanie w Polsce jest mocno zryte. Mi się wydaje że szkoła podstawowa powinna kształcić z zakresie geografii, biologii, historii i innych. Pierwszy rok szkoły średniej powinien być jedynie powtórką i amen. Dziękujemy. Kolejne lata tylko i wyłącznie nauka ścisła zawodu czyli jeśli jesteś programistą to matma, fiza, chemia, elektronika, elektryka, informatyka i podobne a nie kufffa matura z języka polskiego! Obowiązkowa! Elektronik ma znać zapiski Kochanowskiego i innych nawiedzonych w chwili w której 95% absolwentów i 90% nauczycieli uważa to po latach za kompletnie zbędne!
Ile razy było że ktoś nie zdał matury z polskiego bo nie trawił bzdetów a był idealnym technikiem i miał np. elektronikę w palcu? Chłopaku! Dajmy na luz. Pisać umiemy, czytać umiemy, historię znamy - czego nam w życiu więcej potrzeba? Dewastowania głowy w czasach nauki czymś czego nigdy nie użyjemy? Czymś co nigdy się nie przyda?
Nawymyślali szkół i profili by kasę na tym robić i nic więcej. Jakieś zajęcia szkoły prowadzić muszą!
Wychodzisz z LT po 4 latach i niby wszystko wiesz a tak naprawdę wiesz po 20% z każdego przedmiotu. Te Licea u nas to taka wyższa podstawówka. Non stop wałkują to co już było w podstawówce. Maturka z polskiego… na wydziale elektroniki i to obowiązkowo… buhahahhaaha!
A czemu nie maturka z języka C???
Kończysz 4 letnie Liceum Techniczne o profilu elektronik i co wiesz?
Zamiast kuffaaaa wałkować ludziom to co będzie im potrzebne to męczą im głowy!
Już od 2 roku LT przedmiotami wiodącymi powinny być takie jak programowanie (osobne przedmioty dla np. C, C++, C#, JAVA). Od pierwszego roku powinni wałkować MS Office’a i cały pakiet Adobe CS LS od podstaw a nie Pana Reja i Kochanowskiego z kompletem historii przed/po wojennych …
Wychodzi pseudo technik ze szkoły i jedyne co umie to biegle cytować powieści prozą pisane i inne świerszczyki … Po co to komu?
Wiesz ile razy z dziedzinie elektroniki i informatyki od skończenia LT (1996r) wspomniałem o tym czego się nauczyłem na języku polskim i historii, o tym do czego mnie zmuszano latami a ja tego nie trawiłem?
Zero! Zero kolego! Nie interesuje mnie Chrobry i inni w chwili w której próbuję prowadzić serwis RTV i zajmuję się całkiem inną dziedziną! A czego mnie nauczyło LT właśnie w tej dziedzinie?
Niczego! Po skończeniu szkoły nie miałem bladego pojęcia na temat języka C bo zajmowano się 2 letnim wałkowaniem pakietu Microsoft Office. Żenada. Jednak w Technikum na 3,4 i piątym roku język C był! Tym się różnic budżetowe Liceum od TM.

Nie wiem jaki jest obecnie poziom Technikum informatycznego, ale jak ja kończyłem w 1984 roku, to wiem, że na Polibudzie byliśmy lepsi z przedmiotów technicznych, licealni może delikatnie przewyższali w ogólnych. Ale kiedyś nawet jak się nie szło na studia, tacy ludzie byli bardzo cenni i dobrze opłacani, ale to było wiele lat temu. Ale z perspektywy lat i tego co widzę kierunki przyszłościowe to, informatyka, telekomunikacja, programista, administrator sieci, grafik komputerowy.

jeszcze :

  • mechanik samochodowy precyzyjny (elektronika, maszyny budowlane, pojazdy ciężarowe)
  • kucharz (coraz mniej osób umie odróżnić kurczaka od kury)
  • projektanci komputerowi (maszyny, lotnictwo)
  • recycling (wszelakiej maści odzysk czego się da)
  • technicy związani z wytwarzaniem energii bo węgiel lada dzień się skończy
    reszta do piachu bo takowe jak glazurnik czy malarz w dzisiejszych czasach to śmiech na sali.

Z prac mega fizycznych to: piloci, operatorzy maszyn ciężkich, marynarze.
Śmiać mi się dzisiaj chce gdy widzę z szkołach zawodowych zawody typu: spawacz bo często wystarczą dwa dobre migomaty, plazmówka, ze cztery tony różnych blach, stali, stali kolorowej i z kwartał ostrego parcia by zawodu nauczyć się lepiej jak na praktykach w trzy lata zamiatając hale w zakładach.

Nie ma znaczenia gdzie pójdziesz. Tak naprawdę dużo zależy od tego co chcesz w życiu robić i od Twojego zapału.

i zawartości portfela rodziców lub swojego. Taki zawód elektronik/programista w czasach cen z kosmosu tj. AVT nie będzie kosztował 5zł. To też trzeba brać pod uwagę ponieważ po skończeniu szkoły będziemy konkurować na rynku pracy z tymi którzy $$$ mieli a kształcić się tylko z książek to tak samo jak jeść coś przez szybę.

1 polubienie

Powinno się kształcić kierunek, który się lubi, ciekawi, czuje, a nie ten który najlepiej zarabia. Moi kumple zostali elektrykami a nie umieją zmierzyć napięcia w gniazdku. Po co im ten zawód?

Mało ludzi czuje swój zawód w wieku 15,16,17 lat gdy pora na szkołę. Często bywa też tak że studia kończymy z musu :slight_smile: bo szkoda zawalić poprzednich lat. Dlaczego tak jest?
Im człowiek starszy tym w głowie inaczej poukładane. Dziś chcesz być lekarzem, elektrykiem a po 10 latach zmieniasz zdanie - dlatego mamy elektryków jakich mamy a lekarze leczą tylko w teorii. Zobacz jak dużo ludzi po przybyciu do szpitala nagle umiera. Brak sprzętu? Chęci? Możliwości? Nie! Niewiedza i brak umiejętności. To samo mechanicy z ot by programu typu “Będzie Pan zadowolony”. Otwiera maskę i sam nie wie gdzie łapy wsadzić ale jak klient z boku będzie stał to wtedy teatrzyk “Alfa i Omega”. I tak jest prawie zawsze i prawie wszędzie. W informatyce też.
Niestety winnych nie ma i nie będzie. Każdy z nas był młody i każdemu z nas “widzi mi się” zmienia się co jakiś czas. Kolejną rzeczą jest to że w dzisiejszych czasach trzeba jednak próbować wszystkiego bo nie wiadomo co “czas” nowego przyniesie. Za 20,30lat może nie być pracy np. dla programistów i choć ciężko w to dzisiaj uwierzyć - 20,30lat temu mówili że mechanik samochodowy to na dożywocie. A dziś?
Nie ma roboty i tyle no chyba że kogoś bawi przedział 2500-3500 netto he he to spoko…

trzeba było zdiagnozować problem, dla ciebie i dla mnie może nie ale dla zwykłej osoby tak

Problem w tym że wybierać zawód biorąc pod uwagę jedynie ploty to samo gol. Kiedyś pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych śmiali się wszyscy z zawodu: kucharz i ze szkół zawodowych.
Moja kobita skończyła zawodówkę, zrobiła później technikum i strzeliła jeszcze policealkę!
Dziś to ona się śmieje mając własny interes bo Ukrainki nie wyrabiają z gotowaniem bigosu :slight_smile:
a Ci którzy śmiali się z niej kiedyś - obecnie pewnie oferty pracy przeglądają… Panie po maturce z zarządzania. Nie przewidziały Panie lata temu że jak przyjdzie kryzys na rynku to firmy i firemki w 95% przypadków będą się same zarządzać. Mało to firm w których szefy zarządzają wszystkim od a do z i zbędne im Panie z Ekonomikiem? (pomijajac 2-3 sztuki pod biurko)

Przypomniał mi się ten boom na magistrów swego czasu… Istne farmy ich były przecież. A potem co? Stali w kolejkach po zasiłki, bo pracy toto nie miało.

Jak to pracy nie mają? Z tego co widzę to wszyscy w drogówce siedzą … haha bo normalnie więcej ich jak taksówek :slight_smile:

Widzisz, i to jest cały szkopuł. W niemcowie w tym właśnie wieku dzieciaki robią tzw. kwali do którego są przygotowywane wcześniej i po tym wiedzą już jakie zawody powinni dla siebie wybierać. Chodzi o osobowe preferencje. Dużą rolę gra tam wsparcie szkolnych pedagogów oraz psychologów. Tam dzieci są prowadzone praktycznie od najmłodszych lat z - nie wiem jak to po polsku nazwać? ukierunkowaniem? na dany zawód, który przyniesie w późniejszym życiu możliwość utrzymania się.
Jak patrzę co i jak dzieje się w szkole mojej córki, to kompletnie inna forma nauczania, niż ta jaką ja miałam lata temu, a już zupełnie inaczej ich uczą niż w pl. Nie mówię, że lepiej czy gorzej, ale inaczej.
Do tego te dzieciaki inaczej myślą. Jakoś tak bardziej odpowiedzialnie, nawet jak na te 15 lat. A w tym wieku właśnie te wybory odnośnie późniejszych kroków życiowych są najważniejsze. Czasu potem się przecież nie cofnie.

Najważniejsze jest to by Polak po szkole umiał dość głośno i wyraźnie wypowiedzieć:

  • Geld, geld, gut geld, ja ja, fur mich, fur jetzt und alles! Danke schon!
  • suche arbeit, gute arbeit
  • job, work, job, many, many …

Czego więcej dzisiaj trzeba???

1 polubienie

Nie chciałam się nabijać :wink: Ale fakt jest… Rozmawiałam kiedyś z moją ciotką, która pracowała w tym czasie w jednym z dolnośląskich UP i gdy mi mówiła ilu mają właśnie zarejestrowanych takich magistrów, to włos dęba stawał. Oni nie mieli co z nimi robić. Do rowów posłać? Nie wolno. Przeszkalanie? Kasy brak… I się kółeczko zamykało. Sporo później z tego co pamiętam, wprowadzono te programy restrukturyzacyjne dla tych osób. Ale czy to coś dało? Pojęcia nie mam.

My się śmiejemy, śmiejemy ale tak naprawdę za 20lat to płakać będziemy no chyba że wprowadzą inne poziomy nauczania np. studia najwyższe :slight_smile:
bo tak naprawdę kształcimy setki tysięcy ludzi rok w rok i … naprawdę nie będzie komu operować łopatą za 20lat gdy wszyscy będą mieli wyższe … lub najwyższe … szok!
Z drugiej strony jeśli ktoś wpakował 50-100tys.zł w studia to nie pójdzie do łopaty za 1800.

buuuhhaha :smiley: Przestań, bo kawą poparskam sobie ekran! :smiley:
A poważnie, to prawda. Ile razy słyszę w Monachium właśnie taki język, to coś. Ulice, sklepy, a najlepsze “kwiatki” odchodzą w urzędach. Tam to dopiero można nieźle brechtnąć. No, ale co zrobić? Jadą ludkowie za pracą, języka zero, albo bardzo niewiele i potem jest jak jest. Nie wiem jak inne landy, ale w Bawarii to bardzo krzywo patrzą na coś takiego. To dumny narodek i uparty. Tam powiedzą “chcesz z nami gadać, naucz się naszej mowy”. Owszem, angielski tak, zna większość, ale się nie przyznadzą nawet. Ma być Deutsch oder Buerysch. Und schluss :wink:

Właśnie… zważywszy, że zwykłe kopanie rowów jest jedną z najdroższych prac budowlanych. To ręczne kopanie. Gdzie maszyną się nie da, tam kasują panowie robotnicy nieźle.
1800€ czy pln? Bo różnica jest.
To ja Ci powiem teraz, że 1,8k € ja wyciągam tak średnio, jak mi się che robić, za moją pracę dodatkową. Takie jakby pół etatu… nawet nie całe. Poza moją podstawową pensją ze stałej mojej pracy, mogę sobie dorobić do 2 tyś € max. I jak z ciekawości zapytałam przyjaciółkę w pl ile ona mniej więcej wyciąga za swoją pracę, to wyszło, że ją przebiłam właśnie tylko tą dodatkową. Szok! Gdzie ona ma stanowisko naprawdę odpowiedzialne i momentami nawet niebezpieczne. Aż uwierzyć nie mogłam.

Mowa o ojro, ojro, innej waluty po zachodniej stronie Łodry nie uznaję choć ostatnio głośno o polskich firemkach w Hamburgu co jeleni w mieście szukają. A co do SZPRECHANIA to “we” Westfalii identyko. Ohne “szprache” = ohne arbeit. I dziwisz się?
Wsiadam do autobusu w Warszawie, nawijam kierowcy że kuna źle jedzie, pół autobusu huczy że zjechał z trasy a ten mi w ślipia prosto z mostu " Ja nie karzu polskojo mowoj - ble ble ble.
Widział kto u niemców kierowcę autobusu co szprechen zero???