Czy jest różnica dla sprzętu, gdy komputer z Windowsem 10 co dziennie zamiast zamykać system będę usypiał ? Przez różnicę mam na myśli po pierwsze czy komputer nigdy nie wyłączona a tylko usypiany szybciej się popsuje [części się szybciej zużyją] a po drugie czy będę miał większe zużycie prądu. Więcej prądu ciągnie komputer zamknięty czy też uśpiony ?
Od czasu do czasu zrobiłbym restart dla instalacji aktualizacji.
Napiszę Ci tak. Mój starty komputer przez 5 lat nigdy nie był usypiany ani wyłączany. Non-stop przez 5 lat 24h na dobę pracował. Wyłączany był tylko monitor. Zauważyłem, że jedyne co szybciej się zużywało to zasilacz a zwłaszcza wiatrak, który po prostu stawał się głośniejszy. Sam sprzęt jest sprawny do dziś.
Ja ciągle usypiam i nic złego się nie dzieje. Podobno dysk serwerowy lubi pracę ciągłą, a mój ma już kilkanaście tysięcy włączeń i działa. Pobór prądu dla wyłączonego komputera u mnie to 0,9W a dla uśpionego 1W czyli praktycznie to samo.
Teoretycznie, tak. W praktyce - niezauważalnie. Warto zwrócić też uwagę na to, że to co dzisiaj nazywamy usypianiem i wyłączaniem niekoniecznie jest zgodne z nazwą Przykładowo, Windows 10 potrafi mi pokazać uptime 6 i więcej dni (w menedżerze zadań) pomimo tego, że wyłączam laptopa codziennie po pracy, włączam w domu i znowu wyłączam. Dopiero restart resetuje licznik. Wszystko to zasługa funkcjonalności “fast startup” która pojawiła się bodajże od Windowsa 8.
Podobnie uśpienie zaczyna często przypominać coś między usypianiem a hibernacją i spotkałem się z relacjami, że nawet uśpiona stacjonarka odłączona od prądu z listwy prawidłowo wznawiała (z programami itd) działanie.
Tak więc zaryzykowałbym stwierdzenie, że w kwestii zużycia sprzętu nie ma najmniejszej różnicy między usypianiem a zamykaniem.
Jest.
Część uśpionego komputera cały czas pracuje, pracuje zasilacz i się zużywa, a najbardziej jego kondensatory, pracuje płyta główna, pamięci są odświeżane, itd.
Teraz ważna uwaga. Komputer wyłączony, to taki komputer, który został fizycznie odłączony od prądu.
Systemowe wyłączenie komputera, to żadne wyłączenie, to zamknięcie systemu, ale pozostawienie podłączonego zasilacza, który również zasila płytę główną.
Dlatego - jeśli zależy nam na oszczędzaniu podzespołów komputera (oraz w małym stopniu prądu), to komputer trzeba fizycznie odłączać od zasilania, choćby przełącznikiem na listwie.
Warto też wyłączyć tzw. szybkie uruchamianie, wtedy zawsze system będzie startował na nowo, a tak prawdę mówiąc - praktycznie w tym samym czasie, co z załączoną opcją szybkiego uruchamiania.
To nie tak. To tzw. stan uśpienia hybrydowego, gdzie obie rzeczy na raz są robione. Czyli komputer przed uśpieniem dodatkowo się hibernuje.
Wtedy albo budzi się od razu (jak nie został wyłączony), albo odhibernowuje (gdy był wyłączony). Ot, i cała magia.
Ciekawy koncept, ale gdyby tak było, to nie byłbym w stanie włączyć Linuksa po zamknięciu Windowsa, bo guzik zasilania powodowałby wybudzenie ze stanu uśpienia;) Zreszta kiedy płyta główna wchodzi w tryb uśpienia to mruga przyciskiem zasilania, łatwo to zauważyć
Z tego co ja pamietam tryb hybrydowy (szybki start) polega na hibernacji części usług i procesów w celu przyspieszenia uruchamiania, ale nie wszystkich.
Standardowo, czyli nic nie zmieniając w systemie opcją - “Uśpij”.
Chyba, że pobawimy się opcjami zasilania w panelu sterowania, wtedy opcja “Uśpij” może oznaczać tylko “Uśpij”, czyli po zaniku zasilania (wyłączeniu z listwy) system zachowa się tak, jak przy zaniku zasilania podczas pracy - całkowicie na nowo się uruchomi.
Jak to robimy codziennie, to większe zużycie podsespołów następuje podczas włączania/wyłączania (stany nieustalone). Slinik dysku też lubi pracować a nie być włączany/wyłączany.
O, to to to! Najbardziej dostają po tyłku kondensatory które ładują się do pełna przy załączaniu zasilania. Nie takie które mają stałe napięcie (tam nie ma żadnego przepływu prądu wówczas).
Zamykać.
Przy dysku SSD, o czym pisał już pocolog, start komputera to chwilka. Oczywiście jak ktoś odchodzi od komputera na pół godziny, to faktycznie lepiej uśpić, ale - przy standardowym używaniu - jeśli ktoś wyłącza komputer o np. 23:00, a włącza następnego dnia o 17:00, to bez sensu jest usypianie. To już ewentualnie lepiej hibernować, niż usypiać.
Nieprawdą jest, że te kondensatory, gdy zasilacz jest włączony, nie pracują (jakby nie pracowały, to po co by tam były ). One pracują cały czas, bo i napięcie nie jest tam stałe. Nie jest przemienne, ale i nie stałe - tam występuje prąd tętniący, a kondensatory są cały czas ładowane i rozładowywane.
Kondensatory w zasilaczu, zwłaszcza takim tańszym, gdy cały czas pracują, naprawdę potrafią dość szybko stracić pojemność, a przetwornica paść.
Do tego wszelkie sytuacje związane z przepięciami w sieci, jakąś burzą z piorunami w okolicy, gdy komputer jest cały czas włączony, łatwiej mogą wyrządzić szkody.
Prąd tętniący z zakłóceń to jest pikuś przy udarze prądowym podczas załączania.
Sam miałem sytuację, że pod jednym gniazdkiem miałem bodajże 4 czy 5 komputerów stacjonarnych. Do tego jakieś głośniki, monitory. Okazało się, że była awaria prądu, wszystkie pracowały kiedy nastąpiło odłączenie no i wszystkie komputery i monitory się wyłączyły. Kiedy po kwadransie prąd wrócił, słyszałem tylko puknięcie z głośników i tyle. Komputery dalej nie działaly. Okazało się, że prąd ładowania kondensatorów we wszystkich zasilaczach i pozostałych podłączonych urządzeniach był tak ogromny, że wywalił bezpiecznik. To samo dzieje się jak podłączasz “z listwy” zasilacz.
Ty piszesz o sytuacji podczas utraty zasilania, a przecież normalne zamknięcie komputera to taki tryb standby: zasilacz pracuje, a na płytę jest podawane zasilanie.
@anon741072 tak, ale @Radek68 zaczął temat dotyczący oszczędzania podzespołów przez odłączanie od prądu. Osobiście uważam, że lepiej jest nie odłączać od prądu.