Teoretycznie tak jest, zresztą jest to jeden z powodów dla których polscy inżynierowie są bardzo cenieni na całym świecie - na studiach jesteśmy niejako zmuszani do poznania szerokiego spektrum wiedzy, kiedy Zachodnie uczelnie pozwalają na dobór przedmiotów przez samego studenta.
Wiem to doskonale po sobie, bo zostałem zmuszony do nauczenia się technologii które po latach okazały się bardzo przydatne i zweryfikowały znacząco mój pogląd o tym co chcę w życiu robić
Natomiast tu mowa o studiach wyższych, a weźmy choćby podstawówkę. Najdobitniej pokazał to program Matura to bzdura. Wiem, że łatwo jest wybrać z puli ludzi najgorszych głąbów, ale naprawdę większość społeczeństwa nie ma pojęcia o bardzo wielu rzeczach, ponieważ wiedza „wkuwana” i tak została przez nich zapomniana. Bo na cóż przeciętnej osobie informacja o tym kto i kiedy walczył w bitwie pod Chocimiem, jakie elementy składają się na budowę komórki organizmu, jak wylicza się równania dla kilku niewiadomych? Prawdopodobnie nigdy z tej wiedzy nie skorzystają. I patrząc po ilości memów, nie jesteśmy w tym odosobnieni.
I teraz biorąc tą rzeszę prostych ludzi, daje się im (w ramach ustroju demokratycznego) decyzyjność. W tematach o których nie mają pojęcia! Wybiera się więc przedstawicieli „z ludu” czyli członków partii którzy zasiadają w samorządach i rządzie centralnym i ich teoretycznie reprezentują. Oczywiście będą podejmować za nich decyzje zgodne z linią partii a nie wyborami ludzi prostych. Dochodzi więc do sytuacji, że najważniejsze to „dorwać się do koryta” i „byle do wyborów”. Przed samymi wyborami nagle wszyscy lokalni startujący politycy uaktywniają się, stają się medialni i promują się na wszelkie możliwe sposoby. Przekonują więc tych prostych ludzi obiecując im różne rzeczy.
Problemem który w tej chwili mamy w kraju jest jednak to, że Ci wszyscy prości ludzie są bardzo podatni na różne manipulacje. Jeśli ktoś powie im z telewizora, że X to zło, a Y nas wybawi, to oni będą w to wierzyć. Jak będzie im się to powtarzać na każdym kroku, to zaakceptują nową rzeczywistość. Brak umiejętności wyboru właściwych informacji i ich przefiltrowania pod kątem prawdziwości i właśnie aspektu propagandowego sprawia, że kto kieruje mediami, ten ma sporą władzę w rękach. I dopóki mamy tutaj równowagę (aktualnie już mocno zaburzoną przez dotowaną ze skarbu państwa prorządową telewizję publiczną) między stacjami popierającymi rząd a stacjami popierającymi opozycję, część z tego tłumu w przerwie między jednym serialem a drugim prawdopodobnie posłucha trochę z jednej strony, a trochę z drugiej.
Zaburzenie tej równowagi oznacza, że ludzie będą jeszcze bardziej manipulowani, co zadziała z niekorzyścią dla całego państwa, ponieważ pozwoli na swobodne działanie rządu w niekoniecznie zasadnym kierunku. Druga rzecz to nasz wizerunek na arenie międzynarodowej. Kto myśli że Polska jest samowystarczalna, jest zwyczajnie głupi i mówię to z pełną premedytacją. „Samowystarczalni” byliśmy tak w czasie PRLu kiedy to zacofanie techniczne, bieda, zubożenie kulturowe przesunęło nas w ogon Europy. Nie jesteśmy potęgą i pewnie nigdy już nie będziemy, musimy radzić sobie żyć z sąsiadami, a obrażanie się na UE, USA i machanie szabelką w stronę Rosji nie jest rozsądnym kierunkiem działania.