Witam. Jestem czytelnikiem Dobrych Programów od lat choć nigdy dotąd się nie rejestrowałem. Ciekawi mnie czy wiadomo coś na temat powrotu zdalnych lekcji po wakacjach. Bo wg. mnie one po prostu powrócić nie mogą.
Piszę w imieniu nie tyle swoim ile młodszej siostry i kuzynów. Od przesiadywania godzinami przed ekranem przez te parę tygodni bolały nas oczy, głowy i tyłki. Siostra miała też straszne kłopoty z zasypianiem.
A najgorsza jest postawa niektórych nauczycieli. W telewizji słyszy się jaki to dla nich kłopot, poświęcenia itd. Zgadzam się, ale nie dla wszystkich. Część nauczycieli po prostu ma uczniów w czterech literach. Oceny obniżają bo twierdzą że uczniowie się nie uczą. A tematów nie tłumaczą, tylko zadają i zadają. Raz przyszła siostrze praca na następny dzień tuż przed północą. Niektórzy nie odbierają wcale telefonów, ani nie odpisują na maile. I nie mówię że to wina samych tych zdalnych lekcji. Niektórzy nauczyciele olewali uczniów zawsze. Na porządku dziennym są sytuacje w rodzaju:
Proszem paniom czy powie nam Pani coś na temat hodowli bani?
Eee… dajta mi spokój… Sprawdźta se na tych waszych internetach
A gdy zaczęły się koronowirusy, oni zaczęli olewać uczniów jeszcze bardziej.
I to nie jest tak że starsze babcie po prostu nie umieją “internetów”. Proszę się nie obrażać, z góry przepraszam za to co napiszę, ale z moich obserwacji wynika że najczęściej olewają uczniów młode nauczycielki. Natomiast wśród starszych nauczycieli (tu kobiety się starają bardziej niż faceci) bardziej się jakoś tak starają, mimo braku umiejętności informatycznych.
Może to dlatego że starsze pokolenia są bardziej wytrzymałe psychicznie? Podsłuchałem kiedyś jak nauczycielki jakoś tak po 30 rozmawiały jak to będzie dobrze na emeryturze… A emerytki tak lubią swoją pracę że nadal dorabiają
Ale nie chcę psuć wakacji, tylko chciałbym żeby rodzice, nauczyciele i uczniowie po prostu nie zgadzali się na te lekcje zdalne od września. lepiej się chyba zarazić wirusem niż stracić wzrok.
Bez przesady z tym wzrokiem. Ja spędzam ponad 16 godzin dziennie przed monitorami i jeszcze do toalety trafiam , ale zgadzam się, że nauczanie online to żadne rozwiązanie i tak wiedzy młodzi nie są w stanie przyswoić w stopniu porównywalnym do normalnych wykładów. Przede wszystkim przez brak wypracowanych odpowiednich procedur, ale tez przez inny rodzaj skupienia w domu, a na sali lekcyjnej.
Ja w swoim laptopie mam cały czas “wyświetlanie nocne”, które zmienia temperaturę kolorów na jaśniejszą. To bardzo pomaga na zasypianie i jakość snu - zanim to włączyłem też się nie wysypiałem
Temat wagi ciężkiej. Do tego rozłożony wielopiętrowo:
Pandemia - nic nie wskazuje na to, aby się zakończyła. Widzimy, że kraje (albo amerykańskie stany wielkości krajów), które wcześniej otrąbiły sukces w walce z koroną, muszą wracać do polityki lockdownu (np Australia, Izrael albo Teksas). Jeśli i my popuścimy, i otworzymy szkoły - to skończy się prawdopodobnie falą zachorowań wyższą niż pierwsza. W efekcie wywołamy problemy większe od tych, które mamy obecnie.
Nauka zdalna - to może być bardzo efektywna forma edukacji. Ale. Aby nauka zdalna była efektywna to musi być, od początku do końca przygotowana. U nas, jak wiem, tak nie było. Nauczyciele nie dostali nowych programów, nowych materiałów i nowej metodologii. Siłą rzeczy zaczęli za pomocą zdalnych narzędzi realizować analogowy program. Na siłę używali do tego metod analogowych (np tradycyjne sprawdzanie obecności podczas zdalnej lekcji, czyli wyczytywania ucznia z imienia i nazwiska i oczekiwanie, że odpowie On: „obecny”). Okazało się także, że duża część nauczycieli nie jest przygotowana do prowadzenia zajęć on-line. Braki metodologiczne oraz brak nowoczesnego sprzętu, dezorganizowały pracę (np: kiedy się ogląda nagrania z niektórych lekcji on-line to widać, że 1/4 czasu zabiera to, że nauczyciel pyta: „widać to, co pokazuje?”, „słuchać mnie?”, „mówcie coś bo nie wiem czy mnie słychać” etc). Niektórzy po prostu ograniczyli się do wysłania tematów, których uczniowie mieli się ‘magicznie’ nauczyć sami. W efekcie okazało się, że to nie jest żadna zdalna edukacja, tylko jakiś e-horror.
Jakby tego wszystkiego było mało, to cały czas szkoły odczuwają efekty deformy systemu edukacji (likwidacja gimnazjum i wywołany tym zator w postaci podwójnych roczników).
Na to wszystko nakładają się negatywne psychologiczne efekty kwarantanny.
A nad tym wszystkim mamy jeszcze konsekwencje kryzysu ekonomicznego.
Podsumuję to tak, żeby tylko nie było gorzej, niż jest.
A ja nie widzę innego wyjścia. Moim zdaniem należy zabezpieczyć najlepiej jak to możliwe osoby starsze oraz z grupy podwyższonego ryzyka i zmierzyć się z problemem, zamiast odkładać go w nieskończoność, bo to do niczego nie prowadzi.
Jest to jakiś argument, ale nie wiem, czy taki kraj jak nasz jest stać na koszty ekonomiczne spowodowane przestojem. Co prawda poszli po rozum do głowy i przywracają zakłady pracy, ale tylko czekać jak zaczną je z powrotem zamykać przez wybuchy nowych ognisk.
Na szczepionkę nie ma co liczyć, więc moim zdaniem lepiej mieć to jak najszybciej z głowy i wrócić do normalności, niż co kilka miesięcy łapać się za głowę i odkładać problem na przyszłość.
Szczególnie że początkowe prognozy śmiertelności okazują się bardzo mocno zawyżone.
ps. Och, nie rób zmartwionej minki, proszę. Piszesz o “przywracaniu zakładów pracy” - co z tego, skoro polska gospodarka opiera się mocno na nodze, którą jest wewnętrzna konsumpcja i wewnętrzne usługi? Piszesz, że “na szczepionkę nie ma co liczyć” kiedy jest dokładnie odwrotnie, to szczepionka jest jedynym ratunkiem, bo naturalne wyrobienie odporności dla całej globalnej populacji oznacza kilka dekad chaosu, bo to może tyle potrwać. Chyba że masz w planach siłowe zakażanie dużych grup ludności? Nawet wtedy - każdej akcji towarzyszy reakcja. Na koniec piszesz o tym, że “początkowe prognozy śmiertelności okazują się bardzo mocno zawyżone”. Nie. My w gruncie rzecz ciągle jeszcze więcej o covidzie nie wiemy, niż wiemy. Nie wiemy, jaka jest śmiertelność. Ani bezpośrednia, ani pośrednia. To, czym się obecnie operuje w debacie, to są głównie szacunki i hipotezy skonstruowane ba bazie wcześniejszych szacunków i hipotez…
Z jednym malutki “jeżeli”, jeżeli uczeń ma motywacje i chce się uczyć.
Jak trafimy na pracownika zdalnego kanciarza, to zrobi 30% normy i będzie płakał z przemęczenia, to samo dzieciaki.
Laptopy, czy tylko stanowiska “co to jest ergonomia pracy”?
Macie jednak rację, w pewnym sensie. Na prace powyżej 4 godzin dziennie przy komputerze musi wypowiedzieć sie lekarz, bo jest to traktowane jako czynnik szkodliwy. W przypadku uczniów, szczególnie jeżeli mają jakieś schorzenia (zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, grupa inwalidzka na wzrok etc), może być to problem, ale nikt nie pomyślał.
Ale dlaczego dzieci mają ponosić winę za głupotę niektórych dorosłych. Przecież epidemie zdarzały się zawsze: czarna śmierć, hiszpanka itd. Tyle że wtedy ludzie nie podróżowali z jednego końca świata na drugi w takiej ilości i w takim tempie.
Więc to właśnie ci “podróżnicy” powinni się trochę powstrzymać. Jakaś super-ważna konferencja w sprawie zagłady świata? Ostatecznie można się zastanowić.
Ale wyjazdy na wakacje zagraniczne? Przecież od tego można się powstrzymać. Ale nie. Słyszałem o co najmniej kilku osobach z mojej okolicy którzy wtedy w największą epidemię lecieli za granicę chociaż na dwa trzy dni byle tylko zdążyć zanim zamkną granicę.
No i kto chodzi w maseczkach w takie upały?
PS. Można by te szkoły jakoś inaczej rozwiązać. Np. robią normalne lekcje i transmitują na żywo. Kto chce przychodzi, kto chce (albo ma grypkę) siedzi w domu.
I jeszcze jedno: w związku z tą całą epidemią wyciągnąłem ze strychu taki prehistoryczny komputer z Celeronem i 512MB Ramu. Ale w ostatnim czasie jakoś tak internet zrobił się strasznie wymagający…
Wystarczy wyłączyć Javascripty i (prawie) wszystko śmiga jak dawniej. Czy tych stron dla uczniów (i ogólnie stron) nie mogą robić bez tych wszystkich efektów.
każdy, kto pracował zdalnie z zespołem powie ci, że zespół albo zdalnie, albo na miejscu, ale nigdy nie mieszane. To samo ze szkołą- to prowadzi do wykluczeń. Trzeba poprawić, ale takie cos moim zdaniem byłoby najgorszą możliwą opcją. Trudno wymyślić mi gorszą szczerze mówiąc.
… a próbowałeś korzystać ze stron pisanych w czystym HTML o obrazkach w rozdzielczości 100x100 i ogladac filmy na monitorze o rozdzielczości 640x480?
Trochę przesadzasz, a jak było kiedyś? Ludzie uciekali z jednego miejsce w inne. Lub nawet w codziennych sprawach podróżowali. Nie zamkniesz kraju, nawet z KRLD ludzie się wymykają.
Ja siedzę przy kompie 7+ godzin dziennie od kilku lat. Regulowany fotel i podpórka pod nogi, duży monitor, mysz przekładana co jakiś czas z prawej ręki do lewej i vice versa. Nadal jakoś żyję, chociaż muszę pilnować się, żeby rozładować to i owo jogą, kulturystyką i treningiem autogennym po godzinach, albo robię się sztywna jak trup. Na oczy f.lux na stałe włączony w tle. Nawet filmy już się nauczyłam z tym oglądać.
Obrazek zawsze można otworzyć na nowej karcie, a 640x480 to nie taka zła rozdzielczość, oglądałem filmy w gorszej rozdzielczości
Ale chodziło mi oto że użytkownicy powinni mieć wybór. Czy chcą ładne efekty i wygodę czy szybkość i małe zużycie danych.
Bo na przykład trudno żeby ciągnąć kabel do laptopa na dwór a wi-fi to muli nawet na dobrym sprzęcie jak jest trochę słabszy zasięg.
Ale jednak koń a samochód czy samolot to znaczna różnica prędkości. Jeździmy coraz prędzej, wirusy jeżdżą z nami…
Ale w przypadku dzieci 7 godzin to trochę za długo. Do tego ze trzy godziny na prace domowe. W przerwie jeszcze sobie telewizje pooglądają i pograją w jakąś grę. Ostatecznie pójdą na spacer ze smartfonem żeby np. pokazywać kolegą śmieszne obrazki. potem nie mogą zasnąć, a następnego dnia jest jeszcze gorzej. Więc żeby się trochę rozerwać i zaoszczędzić czas włączą telewizor przy robieniu lekcji. Jedno oko tu drugie tu,
Jeżeli autor wgrał, bo na hostingu mógł mieć tylko 10 mb, były i taki konta kiedś, i ciął do 100 wszystko.
Tylko tak się nie da, no w sumie się da: wiele stron ma wersje mobilne, które w teorii są lżejsze etc. Platformy elearningowej nie da się zrobić lekko, wielu innych rzeczy też nie. zreszta łatwiem jechać z cmsniż psiac cały portal od zera.
Czarna śmierć, w Europie, konie mieli nieliczni, a wytłukła 1/3 populacji. Ja nie mówię, że pewna odpowiedzialność jest wskazana, ale…
… i nam odbije. Człowiek nie da rady się izolować cay czas z komputerem. Mózg nie wytrzyma.
Moja wizja jest taka, jak od wrześńia by miałabyc eszkoła, to z programu wylatuje religia, plastyka, wiedza o kulturze itp. a inne przedmioty są przycinane.
Do wykluczeń? A jak wygąda sytuacja w słabo zaludnionych krajach, np. w Australii? Jak dziecko ma do szkoły 100km to chyba musi być zdalne z grupą. byłoby to dobre nie tylko na wirusy. Gdy np. dziecko mieszka na wsi, a droga do szkoły zasypana dziecko może wziąść udział w lekcji. Pod warunkiem że politycy nie wykluczą małych wiosek z infrastruktury internetowej (i dlaczego zajmują się głównie bezprzewodowymi a jak kable to po słupach? Tak trudno pociągnąć kable pod ziemią? Ale nie słupy muszą stawiać słupy, a internet do d*py
Ja sobie nie wyobrażam, żeby zdalne nauczanie wróciło od września. Wystarczy mi moje 8h tyrania w polu. Nie poświęcę kolejnych godzin na przyuczanie gówniaka do życia w wykształconym społeczeństwie. Jesteśmy nieprzygotowani do zdalnej nauki i bez rozwiązań systemowych będziemy dalej tkwić w tym stanie.
Nauka online może być dobrym wspomaganiem tradycyjnych zajęć w szkole, która jest kulturowym wynalazkiem sprawdzającym się świetnie od wieków. W naszej szkole wdrażamy Google Classroom jako narzędzie wspomagające. Niestety dziennik Librus jest w tym względzie bardzo ubogi.
Bezpośredni kontakt z uczniem jest niezbędny. Chociażby dlatego, że uczniowie to DZIECI, a nie dorośli. Nie mają jeszcze wykształconych w sobie pewnych kwalifikacji psychicznych, które pozwalałyby im w pełni wykorzystać uczestnictwo w zajęciach online. Ponadto ludzka natura jest taka, że nie jest skłonna do nieprzyjemnego wysiłku związanego z uczeniem się. W szkole, w której istnieje i powinien istnieć, pewien rodzaj przymusu, uczenie się jest skuteczniejsze. Nauka online tego nie gwarantuje. Powrót do realnej szkoły uważam za konieczny, jeśli chcemy mieć społeczeństwo wyedukowane na jako takim poziomie.