Andrzej Dragan, w rozmowie z Dorotą Wodecką tak to ujął:
– Nauka daje nam odpowiedź co do początku wszechświata, ale niektórzy dociekają, skąd się wzięła materia na ten Wielki Wybuch. Pan też się nad tym zastanawia?
– Nie powiedziałbym, że znamy odpowiedź. W ogóle nasza krótka historia pokazuje nie to, że jeszcze przed chwilą kompletnie się myliliśmy, ale że pytania były źle postawione. Newton dopiero co zastanawiał się, z jaką prędkością porusza się jabłko, które spada, albo gdzie wyląduje, jeśli rzucić je w określony sposób.
– F = m x a, czyli siła równa się masa pomnożona przez przyspieszenie.
– No właśnie. A zgodnie z tym, co wiemy z teorii kwantowej, żadna z wielkości w tym równaniu nie ma fundamentalnego sensu, bo nie ma czegoś takiego jak siła, nie ma czegoś takiego jak położenie i prędkość, więc nie ma przyspieszenia. Można jeszcze mówić o masie, ale wciąż nie wiemy, co to w ogóle jest i jaki do końca ma sens.
Zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej rzeczywistość, z której jesteśmy zbudowani, tworzą cząstki – ale żadna nie ma konkretnego położenia, bo jest w wielu miejscach naraz, nie zachowuje się w sposób przewidywalny. Mitem okazuje się przekonanie, że jeśli wykonam identyczny eksperyment dwa razy, to wynik będzie taki sam.
– I że elektron zawsze zachowuje się tak samo. Bo jak się go obserwuje, zachowuje się inaczej, niż jak się go nie obserwuje.
– Mówiąc Lechem Wałęsą: elektron jest tu, a nawet tam. Jak rozmawiałem o tym z Szymonem Majewskim, to on zauważył, że Legia Warszawa też zachowuje się jak elektron – przy pełnych trybunach przegrywa, ale jak zamknąć stadion dla publiczności, to od razu jest lepiej. Trudno o tych prawach kwantowych mówić inaczej niż językiem metafor, jeśli nie można używać języka matematyki. Natomiast głęboko szokujące okazało się dla ludzi to, że prawa, które rządzą rzeczywistością w mikroskali, są kompletnie inne niż te, które sobie wyobrażał Newton i inni po nim. Nie chodzi o to, że się mylili, ale fundamentalny sens pojęć, jakich używano, się załamuje. Skoro niezwykle proste pytania, które stawiała nauka, okazują się w pewnych granicach bezsensowne, to dlaczego o wiele bardziej złożone pytania stawiane przez filozofów miałyby mieć fundamentalny sens? Sądzę, że ich pytania okażą się kiedyś (o ile jeszcze nie są) nie mniej zabawne niż pytanie, ile diabłów mieści się na czubku szpilki. Ale oczywiście człowiek jest w stanie brzmieć fascynująco, można opowiadać kompletne bzdury w sposób uduchowiony, dający ludziom poczucie, że coś zrozumieli, ale to jest głęboko naiwne.
(źródło: Andrzej Dragan: Nie wynaleziono świata, który się nie skończy. Fizyka jest w tej kwestii brutalna - www.filozofiaprzyrody.pl)
Sprecyzuj o co chodzi, bo to zdanie jest logicznym bigosem. Mechanika klasyczna nie jest w stanie opisać tego co się dzieje w źdźble trawy (co możemy eksperymentalnie zaobserwować, np fotosynteza). Tylko mechanika kwantowa pozwala na taki opis. Owszem, na obecnym etapie rozwoju to jest trudne.