Czemu w branży it/informatyce/hardware jest tyle chamów?

Trudniejsze nie jest, bo jest dużo bardziej przystępne. “Drzewiej” w domu mogłeś skorzystać z encyklopedii żeby poznać ogólnikową definicję danego hasła. Ale szczegóły - trzeba było iść do biblioteki, skorzystać z katalogu bibliotecznego, znaleźć pozycję która mogła, ale nie musiała wyjaśnić nam problem. I dalej znaleźć na podstawie spisu treści interesujący nas fragment.

Ograniczony kontakt z ludźmi (specjalistami w swoich dziedzinach) też sprawiał, że pewnych rzeczy można było się dowiedzieć wyłącznie na spotkaniach kół naukowych (czy to szkolnych czy studenckich) albo właśnie na uczelni wyższej.

W tej chwili ogromna większość wiedzy znajduje się w ogólnodostępnych zasobach internetu, natomiast całkowicie leży umiejętność korzystania z wyszukiwarki. A to coś, od czego powinno się zaczynać naukę w szkole - powszechność i łatwość dostępu do globalnej sieci zdejmuje z nas obowiązek pamiętania wszystkiego natomiast przesuwa to w kierunku konieczności umiejętnego wyszukiwania informacji. A to w narodzie leży.

Ja miałem jeszcze jedną, dość niezależną obserwację, odnośnie styczności osób z komputerem. Wdrażając w gronie najbliższych smartfony czy komputery zauważyłem, że można wydzielić 2 kategorie ludzi.

Pierwsza - eksploratorzy - przy rozwiązywaniu problemów nie bali się wypróbowywać działania różnych funkcji (co często kończyło się wywołaniem zupełnie innych rzeczy niż te o które im chodziło :smiley: ) ale pomimo początkowych pomyłek bardzo szybko przystosowywali się do nowego środowiska i często zaczynali rozwiązywać samodzielnie różne problemy.

Druga grupa - realizatorzy - przy rozwiązaniu problemów polegali wyłącznie na kontakcie z guru. Boją się dotknąć czegokolwiek, idą wyłącznie utartą, nauczoną ścieżką i jakakolwiek perturbacja po drodze to koniec.

Klasyczny przykład

> wyskoczyło mi okienko, co mam teraz zrobić?
> a co jest na nim napisane?
> nie wiem, nie czytałem

A w oknie pytanie - czy chcesz zapisać plik :slight_smile:

Więc może ludzie którzy nie potrafią szukać informacji, to zwyczajnie nowe pokolenie tej drugiej grupy?

Ludzie nauczyli się również, że wszystko się za nich robi. Kupujesz smartfon, w sklepie już Ci go skonfigurowali. Kupujesz laptop, producent już go skonfigurował, musisz tylko założyć sobie konto. Kupujesz rower, w sklepie już go poskładali i przygotowali do jazdy. Gdy trzeba będzie dopompować koła, zapraszamy.

Obaj macie tutaj rację. Potwierdzam Wasze obserwacje. Swoją drogą, z własnej praktyki znam osoby, które wobec codziennych obowiązków zawodowych (wykonywanych głównie przy pomocy narzędzia, którym jest komputer) są takimi realizatorami, którzy jednak nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, potrafią przetransformować się w eksploratorów, wystarczy, że chcą zrobić coś prywatnego na służbowym sprzęcie :slight_smile:

Przykład podany przez @roobal przypomniał mi czasy, kiedy zawsze i wszędzie jeździłem na rowerze. Pamiętam pierwszą i drugą przebitą dętkę. Otóż wjechałem w drogę parkową i nagle, pssss… Wyjąłem narzędzia, i zabrałem się za wymianę dętki. To było 40 minut męczarni, wszystko, co mogło, stawiało mi opór. Ale dałem sobie radę. Wsiadłem na rower i po 100 m znowu, psss… Nie miałem następnej zapasowej dętki ani niczego czego mógłbym użyć do jej naprawienia, więc zaprowadziłem rower do serwisu. Tam fachowiec wymienił dętkę w 6,5 min (razem z wypisaniem rachunku za 8 zł). Problem rozwiązałem, inwestując w trudnoprzebijalne opony z warstwą kauczuku i kevlaru :wink:

Wracając do tematu - to co obserwujemy to tylko objawy zjawiska dotykającego wszystkich ludzi. Nicholas Carr napisał książkę o zjawisku negatywnego wpływu użytkowania komputerów i internetu, na ludzkie zdolności poznawcze. Polski tytuł to: “Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg”. TUTAJ jest bardzo dobra recenzja po polsku wyjaśniająca myśl przewodnią Carra.

Wychowałem się przed internetem i przed nim kończyłem szkoły, jakbym wtedy miał dostęp do wiedzy oferowanej przez internet był bym geniuszem albo chociaż bym był wielokrotnie bardziej doświadczony seksualnie przez znajomości zawarte przez sieć.
Teraz wszystko możesz zweryfikować a wtedy wiedza opierała się na książkach i świętym słowie profesora lub nawet kolegi czy szwagra.
Nie wiem w jakim jesteś wieku ale wyraźnie nie pamiętasz jak wtedy było, zakładam że jako uczeń już miałeś dostęp do sieci.

To w sumie wiele mi od teraz tłumaczy. :smiley:

Za trochę więcej niż pół roku, będę miał piątkę z przodu. Ile Ty masz lat? :slight_smile:

jeszcze wklejcie zdjęcia i skan dowodu

image

1 polubienie

Tu już był taki koleżka Wiktor. I pytał się o to samo.
Ja tam mam. Dowód i prawko!

1 polubienie

Zatem jestem nie wiele młodszy, dziwi mnie że zapomniałeś jak to było, albo po prostu nie doceniasz wiedzy do jakiej teraz masz dostęp.

Zobacz tutaj - już w 2004 wiedziałem, że wynikami googla można łatwo manipulować :wink: Od ok 2010, jestem już całkowicie pewny, że Internet stał się narzędziem marketingowym, a nie maszyną do promocji wiedzy…
Swoją drogą, jeśli radzisz sobie z dłuższymi tekstami, to bardzo polecam recenzję książki Carra, do której wcześniej linkowałem. Autor recenzji zrobił dobrą robotę i w tej recenzji zawarł ciekawe informacje o tym, czym różni się przechowywanie informacji w ludzkich mózgach od przechowywania informacji w komputerach. Nie zacytuję fragmentu, bo myślę, że istotna jest całość TEGO tekstu.

W pełni się zgadzam, reklama powinna być karalna i to w taki sposób aby się nie opłacało.

Manipulacja jak najbardziej istnieje ale nie da się z nią walczyć, każdy tekst musiał by być zatwierdzany przez znawców tematu.

Łatwo jednak wyłowić potrzebną wiedzę.
Jak do tej pory natrafiłem na mur jedynie w temacie linuksa.

Sami się na to zgadzamy, zakładając konta na Google czy FB i zezwalając na szeroko rozumiane śledzenie. Zamykamy się w bańce informacyjnej na własne życzenie. Google robi tylko to, o co go sami prosimy.

Sprawdźmy. Wybierz proszę, jakąś dziedzinę wiedzy, na której całkowicie się nie znasz :slight_smile: Taką, że ten brak wiedzy uniemożliwi Ci nawet skonstruowanie pytania. Poprosimy wtedy eksperta w tej dziedzinie, aby zadał Ci pytanie zaliczeniowe.

Dlatego adblocki są tak uwielbiane.

Spasuję, nie chce mi się.
Tak jak napisałem wyżej wiedza której potrzebuje to linuks, nie pójdę na studia aby opanować a to co jest dostępne napisano grypsem bez słownika.

Adblock na bańkę nie pomoże. Tu potrzebne są radykalne cięcia, a niewielu userów jest w stanie je zaakceptować (chociażby używanie uMatriksa). I tak się kręci.

Dla mnie wystarczy że nie widzę przeklętych reklam.

Jaka jest geneza strumieni w iptables?

Ale widzisz “profilowane” wyniki wyszukiwania w Google.