Metoda naukowa jest narzędziem do ustalania faktów. Światopogląd jest zbiorem opinii.
Mamy dwa zbiory: fakty i opinie. Oba zbiory mają część wspólną.
Każdy z nas jest kroplą wody. Krople tworzą ocean. W takim oceanie różnych opinii, tylko czasem trafimy na kroplę faktu
To fakt. Mówi się jednak, że człowiek to nie AI, człowiek jest wyjątkowy. Owszem ale nie zawsze. W przyszłości będą obszary w których wyjątkowe będzie AI i będą obszary w których zawsze wyjątkowy będzie człowiek.
Uderzyła mnie świadomość tego, jak często „generujemy” odpowiedź dokładnie tak jak AI, czyli na bazie zgromadzonej wiedzy i powiązań między nią oraz tego co wg tej wiedzy jest najbardziej prawdopodobne. Nie mówię że to jest złe, mówię że to jest podobne i wcale nie wyjątkowe.
Może jeszcze na bazie emocji jakie wywołuje ta zgromadzona wiedza. Gdy wiedza ma priorytet 7 to emocja to taki dopalacz z priorytetem 10 który działa szybko i bez analizy potrzebnej w przypadku korzystania z wiedzy. Z tym, że emocja wyrosła też na bazie wcześniej pozyskanych informacji z różnych zmysłów (czyli tak jakby wiedzy) i odgrywa ważną rolę.
Zgodzę się z wieloma osobami, które twierdzą że już niedługo AI będzie najczęściej dyskutowanym tematem na świecie. Wg mnie dlatego, że pozwala zrozumieć samego siebie, wyciągnąć ze strefy automatycznej/podświadomej do świadomej - schematy wg których działamy.
To żart?
Jest akurat odwrotnie.
AI to tylko sztuczna inteligencja, sztuczna, powtarzam sztuczna.
Ze zwykłą nie ma nic wspólnego.
To tylko algorytmy stworzone przez ludzi.
Nic wiecej.
Czy będzie cos wiecej?
Może.
Jest jeden warunek.
AI musiałaby uzyskac samoswiadomość tego ze jest.
Musiałaby odczuć ból gdy na sprzęcie którym zarzadza, np. jej dysk chodzi gorzej niz powinien.
Musiałaby odczuć strach gdy jej RAM umiera i cos zrobić by temu zaradzić
P.S.
O tym ze moglaby stworzyć coś nowego na podobieństwo
chyba sam nie wierzysz
Jest podobnie w wielu przypadkach, np zwykłej paplaniny. Nie zawsze i nie wszędzie. Tak jak napisałem powyżej, robiąc uproszczone założenie że człowiek ma procesy myślowe wyższe jak i niższe - takie bardziej nieświadome i automatyczne.
Z AI jest tak, że w pewnych tematach jest mocno do przodu, a w wielu innych zdecydowanie z tyłu. Wspmniałem wcześniej o tym, że człowiek potrafi weryfikować swoje poglądy, a AI na razie nie. Na co dostałem słuszną odpowiedź
Z tym, że AI bywa w tym jeszcze gorsza
Claude Sonnet trochę się połapał ale nie do końca. Uznał że chcemy zrobić coś sensownego ale niezalecanego, nie wyłapał drwiny
Nie. To po prostu kolejny sposób na segregowanie i porządkowanie rzeczywistości. Jak pokazuje praktyka, metody naukowe mają olbrzymią wadę, z powodu metody ustalania rezultatu, nie mogą brać pod uwagę zbyt wielu czynników. W efekcie opierają się na dosyć wąskiej ich ilości, co okazuje się często błędem i prowadzi do fałszywych wyników.
Jest to bardzo widoczne w przypadku złożonych zjawisk, np. w dziedzinie zdrowia, gdzie naukowcy co jakiś czas wyciągają odmienne wnioski. Trzeba czasami lat, aby dojść do czegoś, co zwykli ludzie od pokoleń wiedzieli bez naukowców.
Metody naukowe są tak samo omylne jak i inne. Na wszystko trzeba patrzeć z szerszej perspektywy, i nie zakładać nieomylności. Trzeba też brać pod uwagę wpływ środowiska politycznego i naukowego na samych naukowców. Większość głównego nurtu zawsze działała w zgodzie z obowiązującą polityką a ci przełomowy często musieli walczyć i narażać się na szykany. Tak jak Kopernik został uznany za heretyka, tak dzisiaj nic się nie zmieniło.
Wręcz przeciwnie, na skutek globalizacji i technologi łączności brakuje enklaw w których przyjmowano by nietypowe założenia, wbrew powszechnej opini. To powoduje, że nauka często brnie ustalonymi koleinami i bardzo trudno jej wskoczyć na nowy tor.
Opisujesz ten drugi przywołany wcześniej przeze mnie zbiór. Zbiór opinii, które tworzą światopogląd.
Kopernika nie uznano za heretyka, tylko 73 lata po jego śmieci, wpisano jego dzieło na listę ksiąg zakazanych. Swoją drogą, użycie przykładu z 1616 roku, aby podważać to co obecnie rozumiemy jako metodę naukową (co realnie powstało na początku XX wieku) jest absurdem. Za to doskonale ilustruje, co się dzieje kiedy nie odróżnia się opinii od faktów.
Bo to bardzo charakterystyczna sytuacja. Mamy dzisiaj powtórkę, tak jak sekta katolicka uznawała, że ziemia jest centrum wszechświata, tak samo sekta klimatyczna uznaje brednie, że doprowadzenie Europy do ruiny zmieni klimat.
Jednak masz setki przykładów, dietetyka, medycyna, niemal na każdym kroku okazuje się, że badania z jakiejś dziedziny były funta kłaków warte. I babcia która smażyła kotlety na smalcu, miała racje.
Widzisz, jak jesz kapustę i popijasz kefirem i masz od tego rozwolnienie, to tylko idiota da się przekonać, że nie, bo naukowo wynika co innego.
Naukowe metody są jak komputery jakie dzisiaj znamy. Ludzie działają bardziej jak komputery kwantowe. Dlatego coś, co nauka próbuje rozwikłać latami i popełnia masę błędów, ludzie czasami łapią w mgnieniu oka.
Nie twierdzę, że należy naukowych metod zaniechać. Twierdzę tylko, że należy do nich mieć większą dozę sceptyzmu i korelować częściej z rzeczywistością.
Każda, nawet najbardziej sterylna i czysto naukowa metodyka opiera się o światopogląd. Błąd jest już na poziomie postrzegania rzeczywistości.
Nigdzie nie widziałem z ich strony, że „doprowadzenie Europy do ruiny zmieni klimat”.
To jest twoja interpretacja, a nie ich zdanie, więc nie przeinaczaj.
Natomiast w tej chwili cały świat produkuje co sekunę w ziemskiej atmosferze nadwyżkę energii cieplnej porównywalną z ilością energii uwolnioną przez 12 bomb jądrowych zrzuconych na Hiroshimę.
Jest nauka i nauka. Podając skrajne przypadki - Nikt nie dyskutuje z twierdzeniem Pitagorasa, ale Teoria Wielkiego Wybuchu mimo że jest naukowa, nie jest do końca zrozumiała, nie jest pewnikiem. Nawet jak kierunek jest dobry, to pozostaje wiele do odkrycia a pewne koncepcje mogą się zmienić.
Matematyk ma aksjomaty, Fizyk często zakłada, że…
Można też powiedzieć, że wiedza realna to taka która sprawdziła się w praktyce. Nikt nie neguje, że wiemy jak zrobić, żeby samolot latał.
Proszę cię. Niszczy się np. rynek aut,. wprowadzając w miejsce sprawdzonego i dostępnego dla konsumentów produktu pojazdy których nie można wytworzyć bez materiałów z poza Europy. Do tego pojazdów niebezpiecznych, praktycznie nienaprawialnych i kilkukrotnie bardziej szkodliwych dla środowiska.
Nie mamy litu, nie mamy neodymu, telluru itd. wszystkie te pseudo ekologiczne technologie wymagają pierwiastków których Europa nie ma.
Powiedz mi na czym będzie Europa zarabiała za 20-30 lat?
Czy widziałeś np. Indie? Widziałeś ich auta? Serki tysięcy riksz z silnikami kopcacymi jak smok?
Nikt rozsądny przecież nie da wiary, że komukolwiek chodzi o jakiś klimat czy inne banialuki. Liczy się kasa, liczy się długofalowa polityka uzależnienia Europy.
Ależ dyskutują i to z racją. Twierdzenie Pitagorasa jest słuszne tylko w jakiejś nieistniejącej rzeczywiście płaskiej przestrzeni. W małych skalach się sprawdza (jak teoria grawitacji Newtona), ale niestety nie jest prawdziwe we Wszechświecie.
Jak to mówił Richard Feynman: „Jak ci się nie podoba rzeczywistość, to sobie idź gdzie indziej”.
No tak, ale co to ma wspólnego z tym, że niby „sekta klimatyczna uznaje brednie, że doprowadzenie Europy do ruiny zmieni klimat”?
Przecież tak nie twierdzą. To może być konsekwencja ich działań, ale tak nie mówią. Zresztą tak samo, jak konsekwencją działań obecnej barbarzyńskiej eksploatacji zasobów Ziemi może być zagłada ludzkości, ale przecież nikt z denialistów klimatycznych wprost tego nie twierdzi.
A gdzie zaosoby ziemi są według ciebie wywożone?
Mnie nie się wydaje, że poza drobiazgiem w postaci rakiet pozostają tutaj.
A czy Stalin i Lenin twierdzili, że mordują ludzi na Syberii? Nie, oni wprowadzali dobrobyt i opiekowali się ludem pracującym.
Zagląda to może być jutro, bo będzie większy wybuch na słońcu i padnie internet, prąd itd. I to nie na tydzień, tylko na miesiące albo lata.
To co nas zawsze ratowało to rozwój. Palenie ognisk, konserwacja jedzenia, szycie ubrań, rozmnażanie trzody, uprawa, nawadnianie itd.
Tylko to ratowało ludzi przed kataklizmami.
Co pomaga jak jest tornado? Auta, dźwigi, spychacze, mobilne punkty pomocy, konserwy, generatory prądu. I tylko to będzie pomagać walczyć ze zmianami klimatu, z klęskami itd…
Eksploatacja to nie wywożenie.
Zdefiniuj zatem w jaki sposób np. odbywa się rabunkowa eksploatacja?
Bo jedyną jaką ostatnio widzę, to głównie na potrzeby ekologicznych akumulatorów do aut, ekologicznych magnesów do silników, ekologicznych ogniw słonecznych.
Ależ to też! Wszystko, co masowo (z)używa zasoby gromadzone miliardami lat.
Nie twierdzę, że nie możemy ich używać, ale zużyć zasoby z miliardów lat w kilka stuleci, to jednak coś jest nie halo.
Co zużywa zasoby? Co takiego możemy bezpowrotnie zużyć? Uran? I tak się rozpada.
Ropę? Bez problemu można zrobić, tylko po co?
Węgiel? Sam się odzyskuje, bez naszego udziału.
Stal? Też sama się odzyskuje. Po prostu bardziej dzisiaj się opłaca zrobić dziurę i pompować ropę niż produkować. Zabraknie, to się będzie robić.
Drzewa może? Jak na razie to ich przybywa, a jak wytniemy nawet wszystkie, to ile trzeba aby odrosły? 2-3 pokolenia?
Plastik przeszkadza? Już pojawiają się bakterie które żrą plastiki. Pewnie za 100-200 lat pet będzie nie do użycia, ale myślę, że prędzej ludzie sami coś z tym zrobią, o ile będą bogaci. Bo bogatym ludziom zaczyna zależeć na estetyce, na ładnym ogrodzie, na czystym powietrzu. Biedota chce napchać brzuch, mieć ciepło zimą w tyłek. A jak na razie to gospodarka Unii sprawia, że zamiast być jak najszybciej bogaci, stajemy się biedni.
Pisząc, że nikt nie dyskutuje z twierdzeniem Pitagorasa, tylko czekałem aż ktoś zaprzeczy Pewnie można też powiedzieć, że nie działa w skali kwantowej.
Oczywiście to jest racja, ale wciąż twierdzenie Pitagorasa jest przydatne, tak samo jak fizyka klasyczna, która jest nieprawdziwa w skali kwantowej, ale mimo to pozwala nam zbudować praktyczny samolot do podróży przez Atlantyk. To jest dowód na to, że wiedza jest sprawdzona. Powtarzalność i sukces stosowania poprzez wiele lat.
W jakiejś tam skali coś tam pewnego wiemy
Grzyby to ogarnęły jako pierwsze na małą skalę ale za to same bez niczyjej pomocy
To jest prawda, z tym że biedny zazwyczaj widzi bogatego jako sprawcę swojego nieszczęścia, człowieka który nakradł i teraz ma. Albo człowieka, który go wykorzystuje lub w inny sposób przyczynił się do tego że inni są biedni. Biedny nie chce patrzeć na ładne rzeczy, które ma bogaty, uważając to za niewłaście, nikomu niepotrzebne, zbędny luksus uzyskany kosztem wyzysku biednych (co w niektórych przypadkach bywa prawdą ale tylko w niektórych).
Dlatego pokazywanie np ładnie zagospodarowanego ogrodu u kogoś bogatszego, zazwyczaj do biednego nie przemawia a może i nawet wzbudza niechęć i nienawiść.
Trudno w kimś kto walczy o podstawowe przetrwanie wywołać potrzeby wyższe. Ktoś biedny jest często tak skupiony na swoim nieszczęsciu, że trzeba dotrzeć do niego w inny sposób i może faktycznie powinien istnieć jakiś program zachęcania takich osób do przedsiębiorczości. Może stworzyć warunki do innej przedsiębiorczości, gdzie sprawdzą się inni ludzie, może właśnie ci którzy nie sprawdzają się w klasycznej? No ale to temat na osobną dyskusję - pewnie nieskończoną i bez satysfakcjonującego rozwiązania.
Jak w prawie każdej z dyskusji na forum, które dotyczą światopoglądu, przychodzi taki moment, że nowe posty są doskonałą ilustracją tego, co się dzieje, kiedy nie odróżnia się opinii od faktów
Akurat trzeba przyznać, że tobie udaje się to nadzwyczaj często. W końcu to według ciebie ludzie nie mają ras, a zaburzenia psychiczne powodujące dysfunkcje pociągu seksualnego uznajesz za stan normalny.