No to zwracam honor by nie było że nie umiem
Nie zgadzam się z tezą, że pomiary nie mają znaczenia bo każdy inaczej słyszy. Wystarczy tak zaprojektować badanie aby to uwzględniały. Np podwójna ślepa próba. Czyli i badany, i przeprowadzający badanie nie wiedzą z jaki kabel jest podłączony. Po iluś powtórkach okaże się wtedy, że udzielane odpowiedzi są losowe…
To dlaczego na badaniach do PRZEWOZU RZECZY na kat. C+E wszystkich mierzą jedną linią?
Tam machina ustawiona raz działa wiele lat i nie ważne czy na pomiar “uszu” przyjdzie dziadek w wieku 45lat czy młodziak który własnie zdaje C+E bo wszystkich wrzuca się do jednego wora.
Biorąc powyższe za przykład - można śmiało wywnioskować że parametry pomiarowe dot. jakości dźwięku powinny mieć jakąś wspólną normę. Jest takowa czy u każdego producenta wg. widzi mi się?
Chodzi mi o to że w sprzęcie X mogę słyszeć dźwięki na danej częstotliwości a w sprzęcie Y już nie.
Jest jakaś norma regulująca to bym na każdym sprzęcie słyszał tak samo i to samo???
Kontekstem i przedmiotem naszych rozważań jest różnica jaką powoduje kabel. Czyli, żeby rzetelnie zbadać różnicę jaka wynika ze stosowania różnych kabli trzeba wcześniej wymyślić takie środowisko pomiarowe, w którym można wykluczyć wpływ wszystkich innych czynników. Bez tego warunku cała ta debata sprowadza się do pitu-pitu
Oczywiście, że można zrobić, jak wspominasz. Ba, nawet tak się robić próbuje, udawadniając zresztą raz jedną, raz drugą tezę.
Zwróć jednak uwagę, że dostrzeżone ułomności wszelkich testów podobnych do proponowanego przez Ciebie, doprowadziły do zdeprecjonowania znaczenia choćby wykrywacza kłamstw.
A teraz zastanów się nad tym co napisałeś. Otóż chcesz, by była norma regulująca… sposób w jaki odbiorca ma słyszeć Każdy, dowolny.
Przecież podczas projektowania i produkcji robią chyba jakieś testy oparte na wybranej grupie ludzi, co?
No jak to, produkują np. słuchawki i nikt a nikt nie sprawdza co w nich słyszy?
@pavbaranov, Czy mógłbyś wyjaśnić co konkretnie masz na myśli? Z czym, co ja napisałem, się konkretnie nie zgadzasz?
Cóż… przydałby się jakiś psycholog, który by to lepiej wytłumaczył, bowiem u mnie to jedynie wiedza i zasłyszana i jedynie w takim zakresie jak mi zawodowo była konieczna.
Otóż, po fali zachwytów nad różnymi testami tego typu, badający (testy, ich wyniki itp.) doszli do wniosków, że osoba poddawana testom znajduje się pod takim stresem (mniej lub bardziej świadomym), że wynik takiego testu jest kompletnie nieznaczący.
By sensownie tzw. podwójny, ślepy test należałoby przeprowadzić w warunkach, w których osoby jemu poddane jednocześnie wiedziały o tym, że test się odbywa i jednocześnie były tej świadomości pozbawione. Pierwsze, bo na coś muszą zwrócić uwagę (ludzki sposób postrzegania nie jest jednak taki, by ogarnąć wszystko w sposób świadomy) - w tym przypadku na - ogólnie mówiąc - muzykę dochodzącą ze sprzętu. Problem, że wówczas taka osoba będzie poddana pewnej presji, stresowi. Stąd drugie. No i niestety - klasyczny przypadek “mieć i zjeść jabłko”.
Zresztą - znów wracając do tych nieszczęsnych kabli - jakie znaczenie ma to, że wynik testu przyniesie określone rozwiązanie? Nawet w przypadku, gdyby jakaś losowo dobrana grupa osób stwierdziła, że nie słyszy różnic, to czy jednak nie znajdzie się inna grupa osób, która będzie twierdzić, że słyszy i poszukiwać swego cudownego kabla? Pamiętajmy też o jeszcze jednym: kabel nie gra. Tak samo jak z samych przypraw nie zrobisz dobrej potrawy, tak sam kabel nie wpłynie na to, że usłyszysz cokolwiek. A zestawienie sprzętu (wraz z owym kablem) jest indywidualną sprawą każdego słuchacza. Ba, do tego stopnia, że dla jednej osoby wystarczającym będzie, aby “grało”, a drugi będzie potrzebował zdecydowanie innych doznań, innej prezentacji muzyki. Ani jednego, ani drugiego nie przekonasz wzajemnie do prawidłowości przeciwnego rozwiązania.
@pavbaranov, podsumuję: sam się ze sobą nie zgadzasz i jest Tobie z tym dobrze. Czy dobrze zrozumiałem?
W uzupełnieniu do wypowiedzi pavbaranov:
Oderwijcie się od kabla na chwilę. Weźcie grupę 100 ludzi, którzy powiedzmy otrzymali w badaniach 100% zgodny audiogram, i zaproście do sali koncertowej - np. na koncert organowy.
Stawiam dolary przeciw orzechom, że przynajmniej część z tych ludzi będzie inaczej opisywał swoje doznania.
Jeżeli do naszych rozważań o kablu wprowadzimy zmienną: “ludzkie doznania” to ja proponuję użyć sekatora. Wyjaśniam: bierzemy sekator, i tniemy ten najdroższy z kabli w kolekcji audiofila, u którego chcemy wywołać ekstremalne doznania…
Raczej źle zrozumiałeś. Może jaśniej:
- Zrobienie jakiegokolwiek testu odsłuchowego i na tej podstawie przyjęcie jakiejś miary dla “słyszalności” kabli jest bez sensu ze względu na ułomność czynnika mierzącego, czyli słuchaczy (różną ułomność).
- Zrobienie “technicznego” testu kabli przynosi nam jakieś wartości mierzalne. Niektórzy będą się w stanie w tym połapać. Problem w tym, że powinniśmy mieć jeszcze podobne (czy raczej korespondujące) pomiary źródła, wzmacniacza, kolumn (itd.). Być może osoba o dużej wiedzy mogłaby wówczas “poskładać” taki zestaw, który byłby technicznie prawidłowy. Ilu takich jest i czy osiągnięty efekt będzie dobry - nie wiadomo.
Ze względu na ułomność pierwszego i trudności oraz niepewność drugiego, przynajmniej ja wybieram trzecią drogę: posłuchać, zestawić jak się chce, tak by muzyka sprawiała frajdę i nie zastanawiać się nad tym, czy słyszę kabel łączący dowolne dwa klocki w tym zestawieniu.
I tak: najważniejsze w tym wszystkim są… “nasze doznania”. Wszak ów nieszczęsny kabel kupujemy po to, by był elementem naszego systemu odsłuchowego, który gra dla nas, powodując nasze doznania (i niekiedy sąsiadów )
Tego typu pytań, jak zadane - można mnożyć, a i tak nie ma na nie odpowiedzi oprócz tej, że… sprawdź sam i wybierz co ci pasuje.
Normalnie jak w redakcji Wprost. Wystarczy wrzucić “cuś” na bęben i temat leci.
Tylko się nie pobijcie zaraz
A te całe hotzloty forumowe to w ogóle bezpieczne są???!
Oczywiście że robią. Dlatego np. takie Sennheisery i AKG różnią się brzmieniem nie tylko modeli, ale i między sobą (niektórzy nazywają to zjawisko “firmowym brzmieniem”).
Inaczej mówiąc: gdyby istniały jakieś finezyjne pomiary, które ustaliłyby “wzorzec metra” brzmienia, na podstawie którego każdy producent sprzętu mógł zaprojektować swój sprzęt - to i tak to nie zamknęło by to tematu. Ze względu na czynnik ludzki i akustykę pomieszczenia. (no - chyba że przyjmiemy również wariant, że każdy zamieszka w identycznie wykonanym i umeblowanym mieszkaniu - wtedy pozostanie tylko czynnik ludzki…)
Panowie, zasada jest prosta, im kabel grubszy tym mniejszy opór wiec cienkie a długie kable przy głośnikach mogą mieć wpływ na moc i dynamikę pogarszając ją.
Nie popadajmy jednak w skrajności, zwykłe “beztlenowe” odpowiedniej grubości ładnie wyglądają i nie musza dużo kosztować, za 5 złociszy za metr mamy bardzo dobre i grube kable w sklepie elektrycznym/elektronicznym.
Kwestia jakości przy sygnale cyfrowym odpada, sygnał cyfrowy czyli zero- jedynkowy albo jest albo go nie ma, nie ma sensu się spuszczać nad tematem jakości tego bycia bądź niebycia.
Gdyby jeszcze nie np. efekt naskórkowości
Tak na prawdę zasada jest bardzo prosta: sprzęt będzie grał tak dobrze, jak osoba, która go “spasowała”. Oczywiście dla tej osoby będzie grał “dobrze”.
Więc - który jest lepszy:
1 kabel:
- Pojemność równoległa 744,0 pF @ 20 kHz
- Indukcyjność szeregowa 0,378 uH @ 20 kHz
- Rezystancja dla prądu stałego 0,021Ohm
- Całkowita reaktancja 0,047 Ohm @ @ 20 kHz
- Pasmo przenoszenia +/- 0,5 dB dc÷150 kHz
2 kabel:
- Pojemność równoległa 742,0 pF @ 20 kHz
- Indukcyjność szeregowa 0,459 uH @ 20 kHz
- Rezystancja dla prądu stałego 0,021Ohm
- Całkowita reaktancja 0,057 Ohm @ @ 20 kHz
- Pasmo przenoszenia +/- 0,5 dB dc÷50 kHz
I to jest właśnie tak zwane audiovoodoo.