Opisz mi kolor zielony. Tak, żebym nie widząc nigdy zielonego, spojrzał i wiedział, o to jest zielony.
#008000; 0,255,0 RGB; 100, 0, 100, 50 CMYK Natomiast Ty wyobraź sobie, jak byś postawił to samo pytanie, gdyby w Twoim języku nie było pojęcia opisującego “kolor”
Obaj z @anon741072 możecie zerknąć tu:
http://www.cetep.pl/publikacje/115.html
Nic mi to nie mówi. Nadal nie znając zielonego koloru, żadnym językiem nikomu go nie opiszesz. A jednak widząc kolor możesz o nim myśleć.
Język służy wyłącznie do komunikacji między osobnikami a nie myślenia. Pojęcie koloru jest zbędne. To właśnie ramy języka ograniczają cię do takiego pojmowania świata.
Są na świecie języki w których biegnący koń to nie to samo co stojący koń czy jedzący trawę.
Fakt. Aby rozkoszować się pięknem łąk i lasów nie muszę wiedzieć, że są zielone.
Chłopaki, fantastyczna dyskusja!. Dzięki!
To nie wszystko, patrzysz i widzisz tysiące odcieni, widzisz jak się mienią, jakie uczucia wywołuje ich widok, a choćbyś nie wiem jak się starał opisać to co widzisz i tak każdy język wymaga spłycenia wszystkiego. Jedyne na czym bazuje, to na fakcie, że osoba która widziała podobne widoki, może mieć namiastkę tego, o co tobie chodzi.
Zacytuję fachowca:
"Pewne procesy zachodzące w mózgu są też odpowiedzialne za aktywowanie obszarów, które rozpoznają, jaki jest stan wewnętrzny mózgu i czy można mu przypisać pewne pojęcie czy znaczenie. Przypisanie znaczenia pomaga nam w tworzeniu sekwencyjnych stanów mentalnych, czyli rozumowania. Wydaje się, że wynalazek języka był niezwykle ważny z tego punktu widzenia.
Bez języka możemy odczuwać różne rzeczy, a niektóre nawet wyobrazić sobie niewerbalnie, jak muzykę, i je uzewnętrznić. Obserwuję swoje koty i widzę, że kiedy dostrzegą ptaka, to wiedzą, że muszą pobiec w określonym kierunku, innym przejściem, by wybiec i go gonić. Więc wyobraźnia pojawia się i bez języka – tyle że jest ona niewerbalna i logiki na niej nie zbudujemy. Kot nie zacznie się bawić w filozofa".
źródło: https://www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/duch-inteligencja-to-droga-na-skroty
Buddyści utrzymują, że i tak słowa nie oddają całej prawdy.
Zbudujemy. Ptaki np. potrafią wykorzystywać auta do rozłupywania orzechów. To całkiem logiczne rozumowanie.
Być może kot jest filozofem. To, że nie buduje cywilizacji, wcale nie musi oznaczać, że niema głębokich przemyśleń na tematy czysto abstrakcyjne. To przykładanie ludzkiej miarki do wszystkiego prowadzi do takich wniosków.
@januszek, błądzisz. Myśli to nie tylko “słowa” to również fantazja, wspomnienia, marzenia senne, sen na jawie itp. To są również myśli a taka fantazja na przykład nie jest ograniczona przez żadne słowa jak starasz to nam wpoić. I możesz teraz zamknąć oczy i bez słów zacząć fantazjować o pięknej kobiecie albo że latasz. To są myśli i nie potrzeba do tego słów i nie jesteś w tych fantazjach w niczym ograniczony. A na pewno nie ilością słów które znasz. Ogólnie to wszystko można określić jako “wyobraźnia” która jest również myślą. A jaką masz wyobraźnie zależy od twojej empatii, inteligencji, przeżyć. To dzięki wyobraźni wynaleziono koło a nie dzięki słowom. To dzięki niej wynaleziono “słowo” a nie słowem wynaleziono myśli.
Mówiłem, że temat jest zbyt złożony, żeby go tutaj podejmować
@januszek chodzi bardziej o to, że język warunkuje sposób postrzegania świata. Od małego uczymy się świata razem z językiem, który go opisuje. To jest serio zagadnienie na artykuł naukowy (których jest wiele), a nie dyskusje dyletantów takich jak my na forum
Zbliżyłeś się w tych pojęciach do podświadomości. To jest coś więcej niż świadomość. A to własnie dopiero to drugie może się stać źródłem werbalizacji. Generalnie mam takie zdanie, jak Ty.
Jestem w szoku, przecieram oczy ze zdumienia!
Wiesz co mam na myśli? Masz wahania nastroju w zależności w jakim temacie piszesz…
Ale ja często myślę słowami. Rozważając jakąś kwestię mam w głowie rodzaj monologu.
Na pewno ma. Nie bez powodu tak często leży z zamkniętymi oczyma i coś sobie mruczy.
To tak nie działa. Człowiek przekłada sobie myśli na słowa. Owszem, odnosimy wrażenie dialogu, ale to już efekt końcowy. Najlepiej zobrazuje to prosta sytuacja, możemy jechać autem i sobie myśleć:
-stanę sobie tutaj, ale najpierw skręcę sobie tutaj, popatrzę w prawo, może cos jedzie itd.
Jednak wystarczy, że nagle sytuacja zacznie mieć dramatyczny przebieg, np. z przeciwka będzie walić na czołowe auto, z lewej brak miejsca, z prawej drzewa, i natychmiast wyłącza się translacja na słowa, bo niema czasu wtedy na pierdoły. Cała moc obliczeniowa jest potrzeba do ratowania życia, więc mózg się nie patyczkuje w tłumaczenie na słowa. To jest tylko dodatek, tak samo jak poukładanie rzeczy w szufladzie czy na biurku, rozpisanie sobie planu w kalendarzu itp.
Gdyby przodkowie ludzi nie zaczęli używać języka, to dziś nie byłoby samochodów, a my dalej mieszkalibyśmy w lasach i walczyli o przestrzeń życiową z szympansami.
Swoją drogą, te instynktowne reakcje, które kierowca podejmuje w sytuacji zagrożenie, też są wyuczone, a nie wrodzone.
Udowodniono też że w sytuacjach ekstremalnych (na podstawie badań strażaków), że umysł w zagrożeniu potrafi sprawić wrażenie jakby zwolnienia czasu. To znaczy mamy wrażenie, ze wszystko odbywa się z naszej perspektywy wolniej niż dla osoby oglądającej całe zdarzenie z boku. Naukowcy twierdzą, że mózg specjalnie stwarza takie złudzenie by człowiek w ekstremalnej sytuacji czuł, że ma więcej czasu na podjęcie decyzji która może uratować mu życie. Dzięki temu ma wrażenie, że może dłużej się zastanowić i wybiera wtedy najbardziej optymalną decyzję która ma największe szanse na powodzenie w uratowaniu własnego (lub czyjegoś) życia.
Dlatego często uczestnicy jakiegoś wypadku czy ekstremalnej sytuacji często zeznają, że “miałem wrażenie że to trwa wieczność” podczas gdy całe zdarzenie trwało ułamki sekund.
Może po prostu mózg przestawia się wtedy na pracę z wyższą częstotliwością, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni, przez to mamy wrażenie zwalniania czasu. Tak jak procesor boostuje
Z ogromnym zdziwieniem odkryłem, że Wy tu rozmawiacie na poważnie.