@wasabi1084
Ok, znamy już swoje poglądy i to mi wystarcza. Dziękuję.
Dlaczego nie zaczarują całej wody od razu? To ma jakiś termin ta święcona, czy chodzi o litry?
O jaką wodę chodzi i co ona ma wspólnego z tym co ja napisałem?
O “święconą” A napisałem na pierwszy z dołu, nie chciało mi się przewijać.
To jakaś totalna bzdura. Ale podobno działa na wampiry.
Ach, rozumiem, nie ma żadnego związku.
Bo wy tu jakieś cuda na patyku, na portalu technologicznym .Bóg, religia itd. Musiałem się pośmiać.
Ja tą książkę pod tytułem “Biblia” przeczytałem jak miałem z 16 lat, i dlatego zostałem ateistą.
Och, po prostu nie przeczytałeś dyskusji, w którą wskoczyłeś.
Teraz czytam, ale nie wiem o co walczą.
Bo tutaj nie chodzi o ilość. Woda święcona nie zmienia swoich własności, nie staje się nagle święta. To chodzi o rytuał, o to, że dana osoba w tym przypadku kapłan publicznie dzieli się swoją wiarą w Boga i na pamiątkę rytuału Jezusa, który korzystał z wody, wykonuje ceremonie. Moc jest w samym akcie wiary i uczestniczeniu w nim. Pamiętaj, że religia niema logiki. Skoro Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, to zamyka się temat do jakiejkolwiek logicznej dyskusji, bo pojęcia nieskończone uciekają jakimkolwiek ramom. Wszelkie działania Boga można wytłumaczyć. Wszechmoc oznacza, że możesz być jasny i ciemny jednocześnie,
kłamiąc mówić prawdę i zabijać nie będąc mordercą. Bo możesz wszystko.
Jedno i drugie to zatrzymanie funkcji urządzenia w którym trwają procesy myślowe o stopniu skomplikowania pozwalającym na zaznanie samoświadomości. Z tym, że w przypadku starca mamy zapełnioną większą część dysków twardych.
Swoją drogą, nawiązując do zabijania, jeśli uda się przenieść zawartość umysłu do innego ciała to czy to będzie kopia, czy kontynuacja istnienia?
Zabijając dziecko, zabijasz także wszystkich jego potomków. Zabijając starca, zabijasz jednostkę.
Doskonałe pytanie. Kopia byłaby wtedy gdybyśmy jaźń skopiowali. Mamy wtedy i oryginał, i kopię. Przeniesienie jest wtedy, kiedy mamy tylko kopię. Co jeszcze może wpływać na ocenę tego procesu? Czy proces jest odwracalny. Czy można backupować jaźń? Black Mirror “San Junipero”?
Ja to widzę tak. Oryginał, przeniesienie jaźni jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy zarówno oryginał jak i kopia dzielą wspólnie świadomość. Jeśli wygasimy podczas tej operacji świadomość jednego istnienia, to drugie jest oryginałem. Ale jeśli nie, a tylko przerwiemy połączenie, to mamy rozdwojenie istnienia. Natomiast jeśli wykonany kopie bez wspólnej świadomości na danym etapie, to mamy po prostu kopie.
Czy kopia powinna być uznana za człowieka?
Gdybanie hipotetyczne które zakłada jakieś przyszłe działania. Zabijając Hitlera przed narodzeniem ożywiasz miliony osób, zabijając jako dorosłego, zabijasz jedynie Hitlera.
Co konkretnie jest nie tak, z hipotezami dotyczącymi przyszłości?
I to mi wystarczy.
Jednym z najbardziej zasłużonych dla ekspansji buddyzmu był cesarz Asioka.
Jak podaje Wikipedia:
Aśoka pospieszył do Pataliputry i przejął władzę królewską. Pierwszym jego zarządzeniem był rozkaz zgładzenia wszystkich przyrodnich braci – ewentualnych pretendentów do królewskiego tronu[potrzebny przypis]. Przy życiu pozostawił tylko młodszego brata – pochodzącego od tej samej matki Tisidżę[potrzebny przypis]. Król miał syna, Mahendrę (Mahindę), urodzonego w 284 roku p.n.e. oraz córkę, Sanghamitrę, urodzoną w 268 roku p.n.e.
Pierwsze lata panowania Aśoki to okres konsolidacji władzy i kolejnych podbojów sąsiednich krain (m.in. stoczył wojnę z sąsiednim królestwem Kalinga-Orisa). Duża liczby ofiar wojny z Kalingą skłoniła Aśokę do zaniechania zbrojnych podbojów i rozpoczęcia krzewienia doktryny prawego i szlachetnego życia – Dharmy[2]. Według podań właśnie wtedy (ok. 250 roku p.n.e.) Aśoka przeszedł na buddyzm.
Cóż, najważniejsze że się nawrócił…
…
Mi osobiście poznawanie buddyzmu pomogło w ciężkim okresie i także miałem podobne wrażenie jak Ty.
Ale do czasu. Bo w pewnym momencie powrócił duch Kartezjusza i zadał swoje ulubione pytanie:
Czy aby na pewno?
Spójrz - powiedział - na buddyjskie społeczeństwa/społeczności. Czy są to społeczeństwa bez wyzysku, bez dyskryminacji i uprzywilejowania, jak należałoby się spodziewać?
I piękna bajka przestała być piekna…
I dlatego Indie wyglądają tak jak wyglądają.
Nie chodzi o bajkę, ale o świadome kierowanie własnym życiem w zgodzie z własnym sumieniem.
Gdyby ktoś chciał obrzydzić nauki Jezusa wystarczyłoby, aby wspomniał ile zbrodni w dziejach popełniono ze znakiem krzyża na tarczach. Tyle, że przecież to nie Jezus był przyczyną tych zbrodni.
Każdy złodziej samochodów kieruje swoim życiem zgodnie ze swoim sumieniem.
Ja po okresie fascynacji buddyzmem pojąłem że jego mit założycielski jest ułomny.
Co bowiem zrobił Siddartha kiedy dotarło do niego że świat jest pełen cierpienia? Usiadł pod drzewem i zajął się sobą. Rozmyślał latami jak pozbyć się cierpienia.
Ale trzeba pamiętać że był on księciem. Posiadał środki i możliwości za pomocą których mógł cierpienie rzeczywiście zmniejszać. Mógł choćby, korzystając z władzy poprawiać los biedaków. Eliminować głód i okrutne traktowanie, likwidować niewolnictwo, budować szkoły, ustanawiać sprawiedliwsze prawa.
Tak, wiem. To nie takie łatwe. Ale mógł chociaż spróbować.
A Budda zapuścił brzuch i miał na wszystko wyjebaane.
Owszem, chrześcijaństwo unurzane jest we krwi. Nie ono jedno.
Ale mój wpis dotyczył wspomnianej przez Ciebie symbiozy z normami moralnymi. Jak pogodził swoje nowe poglądy ze swoją pamięcia?
Przy okazji, Asioka jest uważany przez buddystów za osobę zasłużoną.
A to zależy przez których Buddystów. Trzeba pamiętać, że on na Buddyzm to przeszedł troszkę później, mniej więcej po wyrżnięciu 1000 000 ludzi. Poza tym, bardziej promował i dotował mnichów, co zresztą spowodowało napływ ludzi podszywających się pod mnichów. Porobiło się tak, że przez 7 lat prawdziwi mnisi nie odprawiali ceremonii oczyszczenia umysłu, tzw. uposatha. W całym zamieszaniu przy próbie zrobienia czystek, przypadkowo zabito też kilku prawdziwych mnichów.
No różowo nie było, tym niemniej, faktycznie wypromował jakąś formę buddyzmu. Z tym, że w tamtych latach ludzie mieli całkowicie inną moralność i postrzeganie świata. To o czym nauczał Budda było dla większości niczym fizyka kwantowa, i prawdę powiedziawszy zostało tak do dzisiejszego dnia. Bo ludzie nie zmądrzeli, po prostu przez lata więcej wymyślili i łatwiej gromadzą i przyswajają wiedzę.
No nie do końca. Ale trochę w tym prawdy. W skrócie filozofia mniej więcej tak, jak nie będę miał ulubionej miski na żarełko, to nie będę się smucił jak mi ją ktoś zwinie, albo rozbiję.