Shinto weszło jak Japończycy wyrżnęli 10 milionów. …religia.
Religie - generalnie powstały w celu zarządzania wiernymi
Sterowanie masami, to się chyba nazywa.
Religie powstawały w czasach, kiedy ludzie nie byli jeszcze postrzegani w kategorii masy ludzkiej
No nie wiem, ale temat już sobie założyli. Zaćmienia w Egipcie i inne numery wcześniej.
Zestawienie w tym zdaniu słów: “złodziej” i “sumienie”, to oksymoron.
Oceniać kogoś sprzed dwóch i pół tysiąca lat wg dzisiejszych kryteriów społecznych, to nadużycie. Pytanie: czy Siddartha medytując kogoś krzywdził?
może krzywdził przez grzech zaniechania?
Znaczy mógł coś zrobić ale nawet nie spróbował.
Pośrednio więc jakąś krzywdę innym wyrządził bo nie podjął wysiłku niesienia pomocy innym chodź miał środki i mógł to zrobić.
Grzech nie jest pojęciem znanym w buddyzmie. Grzech zaniechania to domena judaizmu i chrześcijaństwa, więc nie dotyczy naszych rozważań.
Nie, i dlatego nie zarzucam mu niczego innego jak egoizm.
Nie jest już dla mnie wzorem czy autorytetem.
Oceniać kogoś sprzed dwóch i pół tysiąca lat wg dzisiejszych kryteriów społecznych, to nadużycie.
I dlatego mógł być autorytetem tylko w swojej epoce . Teraz, po dwóch i pół tysiącu lat już nie.
Wiesz, poznałem już Twoje zdanie na ten temat i nie zamierzam w żaden sposób wykazywać Ci, że błądzisz, bo nie mam prawa być sędzią oceniającym Twoje poglądy. Dyskusję zawsze staram się traktować, jako prezentację poglądów, a nie tak, aby ktoś komuś narzucał swoje.
W takich dyskusjach, jak obecna, wychodzę z fundamentalnego założenia, że każdy człowiek jest istotą błądzącą i mającą prawo do błędu. Dotyczy to także wspomnianego przez Ciebie Siddarthy. Był człowiekiem, żył w swojej epoce i podlegał także prawu do błędu. Ale system filozoficzny, jaki po nim pozostał, jest mimo to godzien mojego uznania, bez względu na to, co kto sądzi o jego twórcy. Jest dla mnie inspiracją, więc ja na nowo staram się odczytać tamte przesłania moralne z zamierzchłej epoki, zauważając, że nie różnią się od moich współczesnych.
Czy dlatego, że ortodoksyjni Żydzi współcześni Jezusowi uznawali go za bluźniercę, mam odrzucić sens jego nauki wskazującej ludziom kierunki w życiu? A generalnym przesłaniem Jezusa była Miłość, Prawda i czystość Serca. I był człowiekiem. Był człowiekiem, który żył dwa tysiące lat temu, gdy niektóre obyczaje różniły się od naszych dzisiejszych. Zawsze jednak przyjmuję, jako moje główne motto: być w zgodzie z moim sumieniem. A ono dyktuje mi, że moja „religia” to właśnie Miłość, Prawda i czystość Serca. I nie mają na to żadnego wpływu przerażające zbrodnie popełniane kiedykolwiek przez chrześcijan, krzywdzących z imieniem Jezusa na ustach. A Jezus jest szanowany nawet przez muzułmanów i buddystów. I nie zmienia mojego spojrzenia na buddyjską filozofię czynienia dobra i niekrzywdzenia, mimo, że Siddarthę osądzasz, jako egoistę.
Pozdrawiam.
A dopuszczasz do świadomości, że może zwyczajnie nie zrozumiałeś jego nauk? Facet myślał dan tym wiele lat i zrezygnował dla życia wędrowca i myśliciela z intratnej posadki w domu. Większość ludzi nie osiąga zrozumienia jego filozofii przez całe swoje życie.
Inna mentalność nie oznacza głupoty czy zacofania. Pitagoras czy taki Archimedes byli niewątpliwie
inteligentniejsi niż nie jeden współczesny człowiek. A na dodatek nie mieli takiego zaplecza jak dzisiejsi ludzie. A mimo to ich przemyślenia zaowocowały zależnościami które są stosowane i prawidłowe po dziś dzień.
Być może, to dzisiejsza moralność jest wadliwa.
Tak, dopuszczam. Możesz mi zatem pomóc zrozumieć?
Bo z mojej perspektywy wygląda to tak:
Facet miał środki i możliwości aby realnie przeciwdziałać ludzkiemu cierpieniu. Tymczasem usiadł pod drzewem w Benares i poświęcił się rozważaniom jak pozbyć się dyskomfortu związanego ze świadomością cierpienia.
Jego zalecenie to nie aktywne zwalczanie zła społecznego czy biologicznego lecz doskonalenie własnej percepcji. Tak aby przywrócić własną równowagę duchową, osiągnąć oświecenie - stan w którym cierpienie znika.
Dharma ma służyć wyrwaniu się z koła samsary tego, kto osiągnie oświecenie, nie naprawianiu świata. Paradoksalnie, zaprzeczając istnieniu indywidualności jest to jednak system bardzo egocentryczny.
Pomógłby niechby i kilku tysiącom osób. Ale jego doktryna pomogła milionom. Co ciekawe Jezus doszedł do całkiem zbliżonych wniosków. Nadstaw lewy policzek jeśli biją cię w prawy. Agresja budzi agresje. Zauważ, że pomimo krwawego dziedzictwa wielu kultur, mimo wszystko buddyzm hamował często krwawe zapędy. Zmieniał stopniowo dziedzictwo i stawał się podstawą dla coraz bardziej pokojowej koegzystencji. Tak samo z czasem działała religia Chrześcijańska. Mimo oczywistego wypaczenia tych filozofii.
Trzeba też wziąć pod uwagę główny aspekt dzisiejszych czasów. Nieprawdopodobny wzrost produkcji żywności i dóbr materialnych. Wolny czas na życie.
O wiele więcej. Przeprowadzając reformy społeczne, wspierając szkolnictwo i medycynę pomógłby być może setkom milionów na przestrzeni wieków. To oczywiście spekulacje, bo nie spróbował.
Jakby nie było, kraje z dominującym buddyzmem czy podobnym hinduizmem to nie są wymarzone miejsca do życia, przynajmniej dla mnie. Także imigranci z połowy świata szukają lepszego życia w krajach Europy lub w USA, nie w Indiach czy Nepalu. Coś w tym musi być.
Ale skoro jesteśmy w temacie to możesz mi powiedzieć czy bardzo się mylę pisząc że:
Pomijając oczywiście naturalne dla większości religii wezwanie do nieczynienia zła?
Być może, jednak jest to moralność, w której jednostka ludzka ma wiecej praw niż dawniej.
W której władca nie ma już nieskrępowanej swobody, niewolnictwo jest potępiane, dzieciobójstwo także, wykorzystywanie seksualne, w tym dzieci uważane jest za zło. Zabijanie jeńców czy mordowanie ludów podbitych to zbrodnia.
W tej naszej obecnej, ułomnej moralności istnieje imperatyw ratowania innych ludzi (niekoniecznie spokrewnionych), także przed śmiercią głodową, udzielania pomocy medycznej także tym, których na nią nie stać.
A za ateizm nie należy się śmierć.
I chociaż opisane wcześniej sytuacje się zdarzają bo ludzie nie zawsze postępują moralnie to jednak wolę żyć w obecnej Europie niż w Indiach. Nawet tych starożytnych.
Nie, nie ma więcej praw. Ma mniej praw. Na dodatek ma bardzo dużo dodatkowych obowiązków. Po prostu postęp technologiczny jest tak wielki, że sprawił iż większość ludzi nie zwraca uwagę na to, że jest niewolnikami.
Nigdy nie miał.
A dlaczego? Ja nie miałbym nic przeciwko temu, aby morderca który z premedytacją odebrał komuś życie został niewolnikiem, zamiast żyć na koszt innych w zdrowiu.
Nie koniecznie. Podbij taki kalifat i zostaw przy życiu terrorystów, to dopiero jest zbrodnia.
Nie, w naszej ułomnej moralności istnieje jedynie oszukiwanie się, że życie jest najważniejsze. Udzielanie pomocy medycznej itp. to zwykła ułuda, ot tak, żeby robić na tyle, żeby ludzie zanadto się nie burzyli. Gdyby było inaczej, to zamiast budować stadiony czy wydawać kasę na limuzyny, w pierwszej kolejności pieniądze szły by na leczenie a dopiero z tego co zostanie na resztę.
Nasza rzeczywistość jest tak skalkulowana, że człowieka się okrada od urodzenia pod pretekstem opieki medycznej i emerytury. Dzięki temu szajka rządząca i cała masa przydupasów ma ciepłe posadki i poczucie władzy. Gdy człowiek nie daj bóg zachoruje na chorobę której leczenie jest mało intratne, to albo czeka miesiącami lub latami w kolejce, albo umiera. Bo pieniędzy z których go okradano nie może użyć do polepszenia swojej sytuacji.
Widzisz różnicę tylko dlatego, że od dawnych czasów technologia poszła nieprawdopodobnie do przodu. Dzisiaj jeden człowiek produkuje tyle żywności ile wcześniej kilka setek. Dzisiaj transport jest tani jak barszcz, dawniej był bardzo drogi i czasochłonny. Patrzenie z perspektywy tego jak ludziom było źle kiedyś a jak jest dobrze dziś poprzez pryzmat moralności i prawa jest głupotą.
Tego się nie da nie zauważyć.
Miał.
Ale dzięki tej ułudzie ludzie żyją przeciętnie o wiele lat dłużej niż choćby 300 lat temu. Śmiertelność dzieci jest znacznie mniejsza a śmierć podczas porodu jest dzisiaj rzadkością.
Ale przecież porównujemy moralność sprzed wieków z dzisiejszą. Nie da się tego zrobić bez odwołania do warunków życia i stosunków społecznych.
Tak czy owak, ja wolę żyć w dzisiejszej Europie niż w ojczyźnie Buddy.
Ty jak tam sobie chcesz.
To jest systemowa inwestycja w niewolników, znaczy chciałem napisać, w konsumentów
Nie, to dzięki technologii i nauce jest niższa śmiertelność dzieci. Ludzie żyją średnio dłużej, bo jest mniej niebezpieczeństw i więcej lekarstw. Natomiast maksymalna długość życia się nie zmieniła.
Buddyzm wyznaje się również np. w Japonii. Chinach czy Tajlandii. Wielu Japończyków powiedziało by, że wolą żyć w Japonii niż w prymitywnej i zacofanej Europie. Wielu Chińczyków również woli Chiny od Europy. Punkt patrzenia, zależy od punktu siedzenia.
Nie, nie miał. Miał konkurentów, wrogów, przyjaciół itp. Nie mógł robić tego co chciał, bo jeśli zbytnio pogrążył kraj, to sąsiedzi go najechali i zostałby z ręką w nocniku. Mogli go również skrócić o głowę rodacy. Jak był zbyt głupi to również długo nie pożył. Zawsze rządzenie to była sztuka kompromisu. Generalnie większość władców sprawowała się nie najgorzej, patrząc na warunki i technologię jaka była dostępna w dawnych czasach, to władza sprawowała się wręcz doskonale. Przy demokracji zamiast się rozwijać, pewnie by już dawno narody wyginęły. W końcu nawet tak gigantyczny twór jak cesarstwo Rzymskie padło na skutek zbytniego socjalizmu i demokracji.
Proszę, rozwiń i uzasadnij powyższą tezę. Jestem cholernie ciekawy procesu myślowego, który doprowadził do takiego wniosku.