Bo zapomniałeś kto tego laptopa używał.
- pewnie, jest to forum, o którego utrzymanie poziomu merytorycznego troszczysz się Ty.
Chcę się dowiedzieć, czy Ty wiesz? Bo jeśli coś komuś doradzasz, to powinieneś przynajmniej orientować się w temacie. Jeśli się orientujesz, to poproszę o merytoryczną odpowiedź.
[quote=“Radek68, post:38, topic:638375”]
(szkoda, że nie widzisz)
[/quote] Czego? Ze bezkrytycznie cytujesz materiały marketingowe? Widzę:
Dlatego zadaję pytania, żebyś się zastanowił nad tym, co cytujesz.
A czujesz się na siłach? Bo na razie ani jednym słowem nie odniosłeś się merytorycznie do tego, co napisałem.
Dobrze, że nie kazali przestrzelić dysków z kałasznikowa. Czy wziąłeś pod uwagę, że takie instrukcje zazwyczaj tworzą urzędnicy, którzy nie mają nawet podstawowej wiedzy technicznej? Mechaniczne uszkodzenia talerzy nie dają gwarancji, że dane nie będą mogły być odzyskane. Przypominam, ze w postawionym pytaniu chodzi o zniszczenie informacji, a nie o znęcanie się nad nośnikiem. Propozycje znęcania się nad nośnikiem są interesujące dla mnie, ale w zupełnie innym celu, niż niszczenie danych.
A co za różnica? Skuteczność zniszczenia danych nie zależy od ich ważności, tylko od użytej metody.
[quote=“Grzesiekk, post:39, topic:638375”]
firma w Katowicach, która odzyskała dane pewnego polityka o dziwo z laptopa przejechanego samochodem.
[/quote] - i bardzo prawdopodobne, że dysk w tym laptopie w żaden sposób nie był uszkodzony. Znam przypadek, kiedy ta sama firma wzięła duże pieniądze i zbudowała sobie fajny marketing wokół wyciągnięcia plików z kosza. To jest kolejny przykład na to, na co chciałem zwrócić uwagę - niszczenie danych i dewastacja urządzenia, to dwa różne tematy. Możesz zniszczyć dane zachowując sprawne urządzenie, a możesz też zdewastować urządzenie pozostawiając dane łatwymi do odzyskania.
Sposób postępowania w takich przypadkach uzależniony jest od charakteru uszkodzeń, a nie od użytkownika, ani też od zawartości nośnika.
Tak, to nie jest “inne forum”, gdzie od użytkowników wymaga się chociażby minimalnej wiedzy technicznej tak, aby rozumieli, co się do nich pisze.
Tak, poproszę, tylko tym razem merytorycznie.
Weź młotka i wal tak długo, aż obudowa zacznie się rozpadać na kawałki. Do tego momentu, talerze już przestaną istnieć.
Dwa są rodzaje mądrości, jedna do czynu popycha, inna przed nim powstrzymuje.
Gdybyś posłuchał tej drugiej nie obnażyłbyś tak swego zadufania.
Podpowiem: przybierasz pouczający ton a nie zajarzyłeś o co chodzi z tym laptopem. Popraw się.
To Ty decydujesz, co zrobisz z pytaniami, jakie przed Tobą stoją. Możesz szukać prostych odpowiedzi - dogmatów do wierzenia, a mozesz szukać takich odpowiedzi, po których zobaczysz jeszcze więcej pytań.
A o co chodzi z tym laptopem? Bo moze faktycznie uszkodzone laptopy już mi spowszedniały. Był uszkodzony w jakiś szczególnie ciekawy sposób?
Rzeczony laptop był w użytkowaniu Zbigniewa Ziobry (za poprzedniego PiSu) i został zwrócony w fatalnym stanie, nie dając się normalnie uruchomić.
Ponieważ był to sprzęt do użytku służbowego i dane na nim stanowiły “własność” resortu, zrobiła się chryja. Z jednej strony nowa strona rządowa oskarżała byłego ministra o próbę niszczenia informacji , z drugiej strony tenże twierdził że przez przypadek przejechał laptopa.
Był to jeden z epizodów w sprawie niszczenia dokumentów służbowych, ale na tyle kuriozalny że stał się wnet tematem dowcipów.
[quote=“KR60, post:48, topic:638375”]
Zbigniewa Ziobry
[/quote] ? Gdzieś już słyszałem takie nazwisko. Chyba właśnie przy okazji kpin i drwin. I ciekawe, kto mu doradził taki sposób pozbycia się niewygodnych danych? Jak się okazało - sposób nieskuteczny, choć laptop zapewne sprawiał wrażenie, że nie ma co z niego zbierać. A gdyby choć trochę rozumiał technikę i posiadł choćby elementarną umiejętność selekcji, analizy i oceny wiarygodności materiałów, mógł sprawę załatwić czysto i skutecznie, tak, że nikt nie byłby mu w stanie niczego udowodnić i nikt by się z niego nie śmiał…
Ja myślałem, że baba “janga” @jagnamm ma laptopa po przejechaniu autem, ale nie pisze on(a) nic w tym wątku.
Przeżyć pożar może każdy, ale przeżyć celowe spalenie, nie. To istotna różnica, taka jak pomiędzy stosem Inkwizycji, a ucieczka z zadymionego bloku. Niw wyciągałbym więc pochopnych wniosków , ze dysk przetrwa pół godziny w ognisku…
Czy możesz tę różnicę wytłumaczyć od strony fizycznej? Bo analogia, którą się posłużyłeś wydaje mi się cokolwiek nietrafiona. Skąd np. dysk wie, czy znalazł się w warunkach przypadkowego pożaru, czy jest palony celowo? Bo w obu przypadkach jest tak samo przykręcony do obudowy i nie może uciec z zadymionego pomieszczenia.
Oczywiście, już wyjaśniam.
Znajdowanie się w nieruchomości objętej pożarem nie gwarantuje zapłonu danego materiału, a tym samym uzyskania takiej temperatury etc.
To zaś, w praktyce, oznacza, że obudowa dysku może być okopcona, pokryta sadzą, ale w przypadku dysku SSD nie otrzymamy np. pięknej grudki stopionego-spalonego plastiku w którym wtopione będą kości pamięci. Nawet jeżeli nie zostaną one przez sam ogień i temperatury, to wydobycie ich ze spalonej grudy wymagałoby chirurgicznej precyzji i takiego samego sprzętu, a i to bez gwarancji sukcesu.
Sądzę jednak, że tak długa wysoka temperatua by je uszkodziła. Pytanie z fizyki: jaka jest temperatura pracy dysku SSD/HDD? Chyba 60 do 80 stopni max, a ogień to coś koło 500…
Z tym że temperatura pracy nie ma nic do rzeczy. Kości z pcb wlutowujesz grzejąc całość pewnie do przynajmniej 200 stopni, albo więcej i wszystko działa
… co nie zmienia faktu, że z dysku w takim stanie tylko wróż Maciej dane odzyska.
Wszystkich nie. Ale zapewniam cię, że z tego dysku jeszcze sporo można odczytać.
Chyba w laboratorium CIA
- zwłaszcza w przypadku elementów metalowych…
większość tworzyw sztucznych topi się w temperaturach 150-200 stopni. Miałem kiedyś pacjenta, który naczytał się, że laptopa można naprawić w piekarniku i włożył go tam w całości. Oprócz pierwotnej usterki (GPU do wymiany) i tego, co sobie zafundował na własne życzenie (obudowa w całości) nic więcej nie uległo uszkodzeniu. Stan wizualny i stan techniczny urządzenia, to dwa rózne tematy.
Piękne zdanie, ale dopóki potrzebujemy jedynie odpowiednich kompetencji i narzędzi, by dane odzyskać, nie mozemy mówić o ich zniszczeniu. Nawet, jeśli proces odzyskiwania jest obarczony ryzykiem.
A jakie ma to znaczenie dla zniszczenia danych? Nawet jeśli uszkodzisz nośnik termicznie, nie oznacza to, że zniszczyłeś dane. W przypadku dysku, jakiego zdjęcie zamieściłeś, trzeba by było ocenić stan techniczny samego urządzenia. A jeśli powierzchnia talerza nie osiągnęła punktu Curie, a to, co tak strasznie wygląda, to jedynie zwęglony polimer polrywający powierzchnię talerza?
zależy, co się pali. Dopóki Ci elementy nie pospadają z PCB, masz gwarancję, że nie osiągnąłeś połowy tej wartości. A do zniszczenia danych potrzeba
Wprawdzie nie wiem skąd to wziął i wydaje mi się, że trochę przesadził, ale obiecał mi korepetycje, więc może się dowiemy.
Tak, termiczne niszczenie nośników jest stosowane i wygląda mniej więcej tak:
Jeśli talerz da rady doprowadzić do takiego stanu, by dało się go wprowadzić w ruch obrotowy, jeśli nie będzie palił głowic i jeśli nie została uszkodzona informacja serwo - w każdym laboratorium. Jeśli którykolwiek z tych warunków nie został spełniony, można podjąć próbę obrazowania powierzchni mikroskopem sił magnetycznych (takie badania były już wielokrotnie prowadzone) i synchronizacji odczytanego w ten sposób sygnału na podstawie uzyskanych obrazów (wprawdzie nie ma informacji o próbach zakończonych powodzeniem, ale to wykonalne i wymaga dopracowania modelu matematycznego - zadanie na poziomie doktoratu, więc przy odpowiednim zapotrzebowaniu popartym odpowiednimi środkami kwestia czasu, kiedy ktoś to zrobi). Dysponując przebiegiem sygnału można go zdekodować i odzyskać dane - to już było robione z sygnałem uzyskiwanym innymi technikami. A więc jeśli talerz nie osiagnął temperatury Curie - odzyskiwanie danych jest wykonalne. Kwestia tylko, czy tradycyjnymi technikami, czy wymaga opracowania nowej metody.
To jest fantazjowanie na poziomie łamania haseł komputerami kwantowymi. Teoretycznie wykonalne. Praktycznie nie, przez zbyt wysoki próg finansowy
Poczytaj sobie Verne’a - to dopiero było fantazjowanie. A próg finansowy nie jest przeszkodą techniczną, tylko ekonomicznną, więc to żaden argument w dyskusji na temat, czy zniszczylismy dane, czy nie. Proste powieszenie poprzeczki wyżej nie gwarantuje, że ktoś jej kiedyś nie przeskoczy.
A więc teoretycznie ktoś stworzy maszynę do podróży w czasie, cofnie się do stosownego momentu i odczyta dane. Ergo - nie da się zabezpieczyć danych w żaden sposób.
Tak więc skoro już wracamy na ziemię, serio, wrzucenie do maszyny do rozdrabniania w zupełności wystarczy do profesjonalnych zastosowań, a nadpisanie powierzchni losowymi danymi wystarczy do domowych i półprofesjonalnych zastosowań. I na tym powinna się skończyć dyskusja