Przestańcie wierzyć w magiczną moc przepisów, bo to nie jest główna przyczyna większego bezpieczeństwa na drogach. Najwięcej złego wyrządza ludzka głupota i nieuwaga, a nie nieznajomość przepisów. Nic Ci po przepisie, skoro ciężko będzie o jego respektowanie, no chyba że postawisz na każdym przejściu patrol i będziesz łapał każdego zainteresowanego. W mieście masz ograniczenia prędkości - nagminnie przekraczana, masz zakaz przekraczania ciągłej - nagminnie łamane. Nic Ci po przepisie, jeżeli codzienność na drodze nie sprzyja do takiej jazdy. Naprawdę w mieście jest problem z płynną jazdą, bo ruch jest ogromny, bo nikt nie zawraca sobie głowy by coś z tym zrobić. Dowalcie jeszcze w godzinach szczytu obowiązek zatrzymywania się przed przejściem, bo być może pieszy będzie chciał przejść - w godzinach szczytu to będzie armageddon. No i co do stanu dróg. Zima jeszcze dobrze się nie zaczęła, a na drodze niedaleko mojego domu już musisz jeździć slalomem, bo się droga rozpada. W zeszłym roku o mało co nie oberwałem kawałkiem asfaltu w szybę, który wyleciał spod kół ciężarówki. No i ktoś mówi o bezpieczeństwie na drogach…
BTW. Takie pisanie, że na Polskich drogach panuje ogólnie dzicz i 90% kierowców to świnie jest mocną przesadą. Sam jako pieszy zazwyczaj długo nie czekam, a jadąc za kółkiem widzę, że ludzie raczej się zatrzymują. Ale najlepiej wyciągać skrajności czy momenty, gdzie człowiek się rozkojarzył i “olaboga, kierowcy to mordercy”. A piesi to przecież zawsze zdroworozsądkowi i patrzą gdzie lezą - sam znam osobę, która wpieprza się na pasy i jeszcze rzuca tekstami “no przywal, dajesz!”. W sumie czekam aż się doigra.