Dlaczego ludzie hurtowo wykupują maseczki i żele dezynfekujące mimo, że takie ilości są im niepotrzebne. Maja absolutnie gdzieś, że innym może zabraknąć. Niczym chytra baba z Radomia, biorą ile tylko zmieści się w rękach. A zawsze się mówiło, że Polacy w momentach kryzysu (i tylko wtedy!) potrafią się nawzajem wspierać i współdziałać. Czyżby jednak gorę wzięły prymitywne prostackie instynkty? Zapraszam do dyskusji…
Żeby mieli zanim inni wykupią
Tylko że te żele mało warte, muszą mieć min. 60% zawartości alkoholu… Nie prościej sobie samemu zrobić? Gliceryna, alkohol, klika kropel olejku bakterobójczego, wyjdzie z 20zł za 1.5L
Żele srele. A mydłem nie łaska? Ważne, żeby wódy nie zabrakło.
Żele mało warte, bo to Chińskie żele.
Mydłem bez łazienki i bieżącej wody? Powodzenia…
Najlepiej zrób jak “trum trum” i do gąbki wstrzyknij mydło w płynie i myj się potem “brudną”.
Mieszkasz w dziupli w Bieszczadach?
0,7 na dobę i cichosza.
Maseczki nie chronią przed wirusem osób zdrowych. A nawet w pewien sposób zwiększają ryzyko zakażenia.
Maseczki powinni stosować wyłącznie chorzy, aby nie zarażać innych. Tylko kto o tym mówi? No na pewno nie producenci, bo przecież trzeba sprzedać i zarobić. Jak często - na naiwności i braku wiedzy.
O proszę i stosowne wideo:
Nie do końca, już widze tych kaszlących w poczekalniach i autobusach w maseczkach. Po ulicy nie ma sensu biegać (nie przytulamy się), czy w biurze siedzieć. Jednak jadąc autobusem z sąsiadem plującym nam w twarz, czy czekając w kolejce do lekarza… to bym polemizował. Skoro personel ma nosić, to czemu pacjent w poczekalni ma nie nosić?
Zupełnie mnie nie zrozumieliście. Chodzi mi o to, jak szybko wzięły górę pierwotne, samolubne instynkty. A na filmach Hollywood zawsze się pokazuje, jak to ludzie się jednoczą, gdy nadciąga zagłada (“2012” czy “Dzień Niepodległości”). No i gdzie ta legendarna polska wspólnota w obliczu kryzysu? Wystarczyła plotka o zagrożeniach i już każdy samolubnie powykupywał wszystkie akcesoria. A to, że to nie działa to inna kwestia Oni myślą, że zadziała.
Z tą zagładą to tak średnio bym powiedział. Na razie mamy jedynie sztucznie podkręconą atmosferę przez media i polityków. Gdybym był marketingowcem dużej sieci spożywczaków, sam rozsyłałbym fake-newsy.
Ergo: nie ma wspólnoty, bo nie ma zagłady.
Spirytus można użyć zamiast żelu. Aloes można dodać, aby nie wysuszal tak.
A z maską był mem, że jak brakuje to można zrobić z biustonosza.
U tych “somsiaduff” na zachód od Polski (kiedyś to były Niemcy, dzisiaj - nie wiem) ponoć makaronu i ryżu w sklepach nie uświadczysz. Ale to taki off-top, bo chyba chciałeś o Polakach, tak?
Każdy?? Nie znam nikogo, kto kupiłby cokolwiek z tych rzeczy, o których piszesz.
Ja raczej widzę hollywoodzki obraz ludzi wykupujących ze sklepów co się da, pełnymi koszami. I niekoniecznie płacących za cokolwiek.
↓↓↓
No właśnie.
Z jednej strony, nie powinniśmy panikować, jakby jakaś czarna ospa nadchodziła. Z drugiej strony, to nie jest grypa i nie można tego sobie ot tak bagatelizować.
A taka ciekawostka, jak już ktoś tak mówi o Zachodzie. Za wybuch epidemii w Europie odpowiadają Niemcy, ponieważ nie upilnowali wszystkich i olali problem po znalezieniu pojedynczego przypadku na samym początku. Jednak ktoś się zaraził w Niemczech i pojechał do Włoch, stąd eksplozja zarażeń. Fajny Zachód, taki mało odpowiedzialny.
Jak niby maseczki przeciwkurzowe mają zatrzymać wirusa?
Rozumiem że chory ma nie pluć na wszystko wkoło kaszląc ale poważnie ktoś wierzy w te maseczki?
On kupywał.
Ty kupyjesz?