Nie wiedziałem, że koronawirus może wywoływać takie reakcje:
Liczyłem już dla LHC, mogę policzyć trochę też dla nich Tylko coś nie chcą mi nic zlecić
Kurcze, szkoda, że nie mogę użyć bo wygrzewam teraz x5 serwerów z 1.5TB RAMu i z Xeonami Goldami 6140 x4 sztuki na pokładzie…
Zdjęcia na końcu, Warszawa, my kopiemy dla szczepionki, a ludzie w autobusach utuleni. Żadnej maski, rękawiczki a część to potencjalne ofiary śmiertelne (wiek). Gratulacje dla polityków i współobywateli…
W sobotę kierowca PKS pozarażał pasażerów, ale co tam: Janusze nie chorujom!
Nie tylko w Warszawie. W wielu miastach komunikacja przeszła w tryb weekendowy.
W wielu miastach nawet rozszerza się kursowanie komunikacji miejskiej by nie było ścisku, ale nie. W Warszawie jak zwykle decyzje z tyłka, bo ktoś ma jakieś przeczucie czy coś… Wystarczy ograniczyć kursy w nocy, a zostawić w godzinach szczytu.
Na Śląsku wyłączono tylko kursy typowo szkolne i wprowadzono wakacyjne rozkłady, czyli takie, które mają trochę mniej częstotliwości w związku z brakiem uczniów w tym okresie. Póki co większość linii funkcjonuje normalnie. Autobusy, które jeżdżą przede wszystkim do miejsc pracy czy tych stref ekonomicznych nikt nawet nie myślał by ograniczać, bo wiele zakładów dalej normalnie pracuje.
Władze Gdańska również zachowują się tak, jakby ich to nie dotyczyło. Pani prezydent gdzieś się schowała (podobnie było w ubiegłym roku, jak nauczyciele strajkowali) i udaje, że jej nie ma. Raz ją tylko słyszałem w TVN24, gdzie występowała razem z prezydentem Wrocławia. Ten na pytania prowadzącego “co robią” miał co powiedzieć, Dulkiewicz nie. Po prezydencie Adamowiczu teraz trafiła nam się po prostu…, a nie prezydent.
Władze Gdyni zniosły opłaty dla parkujących w SPP (płatne parkowanie), Gdańsk - nie.
Za to komunikacja miejska w Gdańsku:
Jak ludzie zaczęli podnosić raban, że nie dość, że ścisk i tłok, że co to za zapobieganie SARS-CoV-2, że do pracy nie mogą dojechać, to:
Czyli pudrowanie tego, co sami zrobili bez sensu. Zamiast normalnie wycofać się z sobotniego rozkładu jazdy. Ech…
We Wrocku tramwaje jeżdżą według rozkładów sobotnich, i mimo tego, są puste, vide:
Normalnie, na tej trasie, o tej porze, jest pełno pasażerów.
Mylę czy by nie wrócić do autobusu jak będę jechał do pracy. Miesięczny mi się marnuje, a mam coraz większe problemy z zaparkowaniem u siebie, bo nikt samochodów nie rusza.
Swoim zdrowiem nie ryzykujesz, ale pewnie masz sąsiadów, rodziców, a może dziadków w starszym wieku, lub z obniżoną odpornością…
W autobusie, którym jeżdżę, jeszcze tydzień temu było pięć osób na krzyż to teraz może będą dwie… A z rodzicami nie widziałem się od dwóch tygodni, bo ustaliliśmy, że na czas pandemii tylko do siebie dzwonimy i żadnych odwiedzin. Z sąsiadami się nie widuję, a oni i tak chodzą do sklepu dzień w dzień. Ograniczyłem kontakty towarzyskie praktycznie do zera.
Wirus w powietrzu może się utrzymywać dosyć długo (chyba do 3 godz w zamkniętych pomieszczeniach), na powierzchniach przy odpowiednich warunkach pewnie nawet dzień więc spokojnie możesz go roznosić z komunikacji publicznej po bliskich, po biurze po koszykach sklepowych etc., ale oczywiście jak nie masz innej możliwości to trudno.
Ja porzuciłem rower na rzecz auta. Tyję jak cholera, ale trudno. Komunikacją pchać się nie będę.
Jestem trochę daleki od panikowania. Unikam witania się czy rozmowy twarzą w twarz, ale to nie oznacza, że nagle mam nie wychodzić z domu i kąpać się w płynie dezynfekującym. Póki co muszę do pracy chodzić i szybciej tam złapie wirusa niż w opustoszałej komunikacji publicznej.
Nie chodzi o to gdzie szybciej złapiesz, tylko żeby ryzyko roznoszenia minimalizować.
Obejrzyj jeszcze raz film Rożka
Nie powiedział nic czego już bym nie słyszał. Chodzi przede wszystkim o to by ilość wyleczonych mniej więcej pokrywała się z ilością nowych zakażeń by szpitale nie były przepełnione. Ogólnie wirus daje się wyleczyć w około tydzień, dwóch, ale nagły napływ nowych zarażeń może sparaliżować placówki. Największym problemem ostatnimi czasy jest bananowa młodzież, która mimo zaleceń urządza sobie libacje w dużych grupach. Ludzie w miejscach publicznych przynajmniej starają się unikać kontaktu z innym człowiekiem nawet w sklepach, a na takich libacjach nie ma hamulców.
Ja do pracy muszę chodzić. Pracuję w służbach mundurowych. Więc na kontakt z ludźmi jestem skazany tak czy siak. Na szczęście podczas 12h służby jestem minimum 4x dezynfekowany.
No i niestety emeryci, którzy ciągną do sklepów, warzywniaków i bazary codziennym sznureczkiem.
I kościołów żeby się pomazać święconą wodą Mogliby im tam chociaż wlać święcony spirytus