Wierzycie w... UFO?

Ta wolna wola miałaby być specyficzna. Zazwyczaj przez wolną wolę rozumie się możliwość robienia czego się chce dowolnie i bez ograniczeń/konsekwencji. W tym eksperymencie myślowym chodzi o wolną wolę ale w ramach systemu/symulacji/świata.

System zawsze działa nieugięcie wg fizycznych zasad. Skok z wieżowca jest możliwy (wolna wola) ale nie skończy się dobrze (prawa systemu, w tym przypadku grawitacja). Pytanie o np prawa kary za złe uczynki (tzw prawo karmy w religiach wschodu) , czy są wogole…

A co powiecie na zawód typu „hacker rzeczywistości”, nielegalny oczywiście :rofl: wiem wiem, to wszystko pewnie jest już w filmach i książkach, tylko znaleźć przykład.

Tylko twórca wie, co jest celem symulacji, a symulacji może być wiele równocześnie, by dać na to odpowiedź. Oczywiście z automatu wyklucza to wszechwiedzę twórcy, bo po co miałby zadawać pytania, na które zna odpowiedź :wink:
Prawdopodobnie też nie jest wszechmocny we własnej rzeczywistości, bo gdyby był, nie musiałby przeprowadzać symulacji, chyba że z nudów :wink:

„Jest proste doświadczenie z kijem, które powinno dać Ci wystarczającą wiedzę.”

Ból to zaprogramowany impuls nerwowy z części ciała do mózgu, czyli część świata symulowanego. Możesz nie mieć żadnego bólu, ale jak wyślemy odpowiedni sygnał do mózgu, będziesz go czuć, mimo że nie istnieje.

Pewnie takich nie ma, są za to macherzy rzeczywistości :wink:

Kombinatorzy z zamiłowania, albo z wyrachowania.

Człowiek bez zasad, tzw Wolny, to śmieć na wietrze.
Gorszy od śmiecia człowiek, to ten, który wybiórczo jest Wolny*, czyli luźny jak… gęsia szyja,

Ludzie żyją w ogólnym łańcuchu zależności.
Pamiętam jeszcze ruch hippisów. Oni odlotowo czuli się wolni do czasu, gdy musieli kupować marychę.
Tak bardzo Wolni przestawali być wolni, że nawet ich tyłki nie należały do nich. Fu!

Powiązane, całkiem przyjemnie się słucha…

W tym doświadczeniu chodzi o guzy. Czy są prawdziwe, czy tylko wymyślone. Temu kto uważa, że wymyślone zalecam powtarzanie doświadczenia na sobie samym, aż zbierze odpowiednią próbkę statystyczną.

Przecież wspominany (już po raz trzeci) Kartezjusz wykazał, że możemy. W jego systemie opartym wszak na metodycznym wątpieniu akurat istnienie podmiotu myślącego jest bezsporne.

Nie wypiętrzałbym przez miliony lat gór, aby w nich potem lodowcami żłobić doliny przez następne tysiące lat. Najtępszy inżynier wykombinowałby prostszy sposób.

Nie tworzyłbym miliardów żyjątek, z ich skomplikowanym behawiorem i łańcuchami pokarmowymi, po to, aby z nich po milionach lat zrobić kamień. Nieefektywność tej metody jest porażająca i świadczy jak najgorzej o zdolności ewentualnego Sprawcy.

Oglądaliście kiedykolwiek na History 2 lub Stopklatka TV program „Starożytni Kosmici” ? Jak myślicie oni to co tam opowiadają to na serio czy tylko po to, żeby im rosła oglądalność?

Tylko po to, żeby im rosła oglądalność.

Ja w młodości czytałem Daenikena. Pierwsza książka zrobila na mnie wrażenie, że coś w tym chyba jest.

Jednak potem przeczytałem następne i nie wytrzymałem. Sposób argumentacji, przeinaczanie faktów, i interpretacja jak u szeregowego, któremu wszystko się z d… kojarzy, sprawiły, że przestałem go traktować poważnie.

1 polubienie

Niestety częsty problem wśród autorów książek. Często umowa z wydawnictwem brzmi tak, że pisarz musi napisać jedną książkę raz na kilka miesięcy i pisze… nawet jak nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

Widzisz, a ja bym zrobił to 10x bardziej skomplikowana. Np. 12 płci, każda o odmiennym temperamencie i innych przekonaniach, ale bym sprawił, że miałyby ku sobie silny pociąg i musiały uczestniczyć w akcie prokreacji i wychowaniu potomstwa. A potem jakby powstała kultura i społeczeństwo śmiałbym się z ich seriali Brazylijskich. :joy:

No właśnie nie wykazał, bo operuje jedynie w rzeczywistości i logice do jakiej jest ograniczony.
To tak, jakby mieszkaniec świata kartki papieru wykazał w swoim świecie, że obrócenie głowy w lewo jest niewykonalne.

Hulaj dusza, diabła nie ma! - powiedział diabeł i wielu uwierzyło.
Jednak, gdy prości ludzie doznawali oświecenia, gdy spotkało ich nieludzka krzywda, to wtedy przestawali wierzyć diabłu, który ich nauczał, że nie istnieje. Kłamał perfidnie, potem smażył na widelcu.

Diabeł - zła istota humanoidalna, żyjąca wśród ludzi, zasiewająca wątpliwości i karząca sprawiedliwie. Nie człowiek, ale swoim działaniem potwierdza wiarę w Boga. Niby to Bóg dał wolną wolę, ale to sądząc po faktach - diabeł włożył ludziom między uszy największe kłamstwo.

Niewykluczone, że jest ufo pośród ludzi. Zwykle oderwani od rzeczywistości, z wytrzeszczonymi oczami, jakieś pokurcze z kapiącą idiośliną - rządzą i wykańczają narody.

Też było u Lema w „Summa technologiae”. Śmierć jest zaplanowana, bo w symulacji nie ma tyle zasobów, by ilość istot mogła rosnąć w nieskończoność.

„W tym doświadczeniu chodzi o guzy. Czy są prawdziwe, czy tylko wymyślone. Temu kto uważa, że wymyślone zalecam powtarzanie doświadczenia na sobie samym, aż zbierze odpowiednią próbkę statystyczną.”

Te guzy będą wewnątrz symulacji jako zaplanowana zgodnie z algorytmem reakcja na wcześniejszą akcję.

"Ja w młodości czytałem Daenikena. Pierwsza książka zrobila na mnie wrażenie, że coś w tym chyba jest.

Jednak potem przeczytałem następne i nie wytrzymałem. Sposób argumentacji, przeinaczanie faktów, i interpretacja jak u szeregowego, któremu wszystko się z d… kojarzy, sprawiły, że przestałem go traktować poważnie."

Manfred Dimde był nawet gorszy pod tym względem. Stanął bokiem do rzeźbionej księgi, by udowodnić, że MIOXI to koordynaty geograficzne ukrytego skarbu… tyle że to nie był alfabet łaciński a grecki, a napis to chrześcijańska „ryba” na biblii :wink: Ichthys - Wikipedia

To była odpowiedź do autora wątku :wink:

Spoko, ale to ja dostałem powiadomienie :wink:

Może zamiast przypowieści wskażesz błąd w jego rozumowaniu?

Nie śmiałbyś się, bo to wymaga jakiejś wspólnej podstawy pojęciowej, a tej byś nie miał.

Jeżeli chodzi o główny nurt że żyjemy w symulacji stworzonej przez komputer to rodzi się pytanie „po co ktoś tą symulację stworzył?”. Tutaj można odpowiedzieć po prostu „bo mógł”. I jest to sensowne. Tylko rodzi się pytanie czy w ogóle jakaś cywilizacja mogłaby stworzyć taki superkomputer który tą symulację by przeprowadził. Pamiętajmy, że w tej symulacji nie jesteśmy tylko my sami, nasza ziemia tylko cały wszechświat a wiemy jaki jest on ogromny. Trzeba by tutaj symulować każdy atom we wszechświecie, każdą molekułę, każdą cząsteczkę jaką zawiera wszechświat. Zapotrzebowanie zasobów i mocy obliczeniowej by komputer to ogarnął to liczba dla nas niewyobrażalna. Nie pamiętam już gdzie ale ktoś kiedyś obliczył ile pamięci RAM musiałby mieć komputer by zasymulować cały wszechświat. I ta liczba miała tyle zer że można byłoby nimi zapisać podobno wszystkie książki które znajdują się w bibliotekach na całym świecie a i tak byłoby to za mało. Obliczono też ile energii zużywał by taki komputer. Koszty takiego komputera byłby tak ogromne że sens jego tworzenia byłyby żaden a wręcz niemożliwy.

Rachunek prawdopodobieństwa dotyczący powiedzmy szczęścia ludzkiego, to jakieś nieporozumienie. Owszem - matematyka nie kłamie, ale logika postrzega inaczej, że szczęście losowe grupuje losu ludzi. To ma się dokładnie tak samo do nieszczęść - nieszczęśliwy przypadek losowy grupuje ludzi dotkniętych losem przypadku. Tak kataklizmy mnożą kataklizmy i koniec świata zdarza się co sekundę na tym świecie.

Horror w Salem (w książce) zaczynał się od ceny… gęsiego smalcu. Czyli związek nieprawdopodobnych zależności tworzy covidy, zmory, potwory - czyli rzeczywistość tak pasująca do ludzi, jak ulał.

Z takich przemyśleń wynika, że nie ma logiki, która by mogła stworzyć przestrzeń symulacji życia ludzi. nielogiczność nie może być logiczna.

Dzieci od poczęcia do narodzenia i potem, karane są śmiercią, a bydlaki w purpurach i z koronami są największymi diabłami na ziemskim padole, posły nieszczepione jakieś.

Niestety! Mamy nieprawdopodobne szczęście nie być w jskiejś symulacji.

Jestem mieszkańcem niewielkiej planety krążącej wokół przeciętnej gwiazdy, jakich miliardy, leżącej gdzieś na peryferiach zwykłej spiralnej galaktyki, jednej z miriadów jej podobnych. Dlaczego miałbym uważać, że tylko moja planeta jest zamieszkana? Przecież gdybyśmy byli jedynymi kosmitami w tym całym ogromnym Wszechświecie, to byłoby nieskończenie dziwne.

Problemem nie jest ilość tylko odległość, a to tylko pierwszy z problemów. Kolejne to np. czas potrzebny na przeżycie na planecie od sterylizacji do sterylizacji i sam rodzaj wytworzonej kultury. Poza tym jak dotąd nie znaleźliśmy żadnej planety, która zapewnia podobne przedziały temperatury, musi też mieć obieg wody, mieć spory % stałego lądu, nie może być to gazowy gigant etc etc. Sol jest wyjątkowy, między innymi dlatego, że mamy „tarcze grawitacyjne” (Jowisz+ ;)) chroniące rozwój życia od asteroidów i komet. Życie może wcale nie być takie powszechne, a inteligentne zupełnie unikalne. A jeszcze inteligentne, które się nie wymordowało to już ewenement. Z pewnością równanie Drake’a jest niekompletne. :wink:

Nie sądzę aby obcy kiedykolwiek nas odwiedzili. Nie tylko musieliby dysponować urządzeniem do zaginania przestrzeni i niepojęte z naszej dzisiejszej perspektywy źródło energii do jego zasilenia, to jeszcze musieliby nas znaleźć, w bardzo wąskim przedziale czasowym (60mln lat to mgnienie oka ;]). No i z pewnością by zaingerowali w naszą cywilizację w jakiś sposób.