Ten wpis został oflagowany przez społeczność i został tymczasowo ukryty.
Pederastów którzy dostali od sądu dziecko do wychowania po rozwodzie można na palcach ręki stolarza policzyć
hehe, czyli bez pomocy hetero nic z tego
Potęga Matki Natury
W Kalifornii działają kliniki, które się w takim invitro specjalizują (nasienie od anonimowego dawcy, zapłodnione jajeczko od jednej z partnerek jest implantowane drugiej). Swoją drogą nauka powoli otwiera parom jednopłciowym drogą do posiadania wspólnego potomstwa, otwartym pozostaje pytanie o ilość rodziców (może być większa niż dwa):
Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina…
Jakiś tam procesor należy do rodziny jakiejś tam. A Polska do rodziny krajów europejskich.
Najwyraźniej wyraz rodzina ma szersze znaczenie.
Dzieci mojego brata są dla mnie rodziną. To przykład rodziny biologicznej, powiązanej więzami krwi, chociaż nie mającej na celu płodzenia potomstwa. Jednak w takim najbardziej biologicznym rozumieniu mama, tata i dzieci nie stanowią rodziny. Mama z dziećmi tak, tata z dziećmi tak, ale razem nie. Bo “żona to nie rodzina” choć należy do stadła.
Zwróć także uwagę że według Twojego kryterium pojęcie “rodziny zastępczej” kompletnie nie ma sensu.
Wyrazu “rodzina” można - jak widać - używać w różnym zakresie pojęciowym. Podobnie jak braterstwa i wielu innych.
Kolejny raz, mój brat cioteczny jest czy nie jest dla mnie rodziną?
Kiedy chłopak żeni się z dziewczyną, nie muszą swojego miesiąca miodowego spędzać w biurach notarialnych. Dlaczego pary homoseksualne miałyby tak czynić? Czemu chcesz innym ludziom odmawiać prostej formy uregulowania tak wielkiej ilości spraw?
Czy ksiądz katolicki mający dwójkę dzieci z owieczką, czyli jego parafianką ( a jest to tajemnica poliszynela) stanowią rodzinę?
I oni oboje na dodatek bardzo prawdziwie się kochają.
Czy dzieci mogą mówić do niego Tato?
Próbujecie dyskutować z osobą bezrozumną, stosując argumentację rzeczową. To się nie uda
Nawet mogą do niego mówić “ojcze”
Rodziny się nie wybiera. Matka zakonnica, ojciec ksiądz, syn morderca, córka dziwka. Tak, z biologicznego punktu widzenia to jedna krew a więc rodzina. Nawet jeżeli związek nigdy formalnie nie został zawarty.
Jedna krew?
No to jest logika koczowników sprzed kilku tysięcy lat. Dziś, na przykład przy szukaniu dawców organów do przeszczepów albo szpiku kostnego okazuje się, że nie jest to tak, jak to sobie wtedy wyobrażano. No ale bezrozumnemu nie wytłumaczysz…
tak, jedna krew. taki skrót myślowy określający rodzinę. syn i córka są jednej krwi. Ta sama matka i ojciec. a więc wywodzą się wprost z tej samej linii (jedna i ta sama krew = pokrewieństwo = rodzina) i przekażą swoje geny następnym pokoleniom. Nie wiem z czego tutaj się śmiać i czego tu nie rozumieć.
A co to ma wspólnego z seksualizacją dzieci w podstawówkach tak agresywnie forsowaną przez dewiantów z lgbt ?
To są urojenia. Najlepiej to widać na przykładzie pani, która jest kuratorem oświaty w Malopolsce:
Sugerujesz ,że wśród homoseksualistów nie ma narkomanów i alkoholików ?
Skąd przekonanie ,że dwa ‘tatusie’ ‘wychowujące’ dziecko nie mogą być ćpunami ?
Parafrazując, modnego ostatnio Spinozę: kiedy Bełkot mówi o ćpunach homoseksualistach, więcej to mówi o Bełkocie niż o ćpunach homoseksualistach.